W ostatnich latach kierunek Mińsk-Zasław staje się popularnym miejscem turystycznym. Białorusini chętnie nabywają w okolicy nieruchomości albo po prostu odpoczywają nad jeziorami. Jednakże niewielu wie, dlaczego stacja kolejowa w Zasławiu nosi nazwę „Białoruś”. W celu znalezienia odpowiedzi na to pytanie, należy zagłębić się w historię.
W marcu 1921 roku skończyła się krwawa wojna polsko-bolszewicka i został zawarty traktat pokojowy w Rydze, zgodnie z którym zachodnia część dzisiejszej Białorusi została włączona w skład odrodzonego państwa polskiego, a wschodnia została w sowieckiej Rosji. Granica między dwoma państwami przechodziła kilkadziesiąt kilometrów od Mińska. Stary Zasław został po sowieckiej stronie, a położona tam stacja kolejowa wkrótce otrzymała nazwę „Białoruś”, ponieważ była przedostatnią dużą białoruską stacją przed wjazdem do Polski.
W latach trzydziestych między BSRS i II RP funkcjonowało kilka kolejowych przejść granicznych. Najbardziej znane Kołosowo-Niegorełoje, przez które przejeżdżał słynny pociąg z Paryża. Były czynne również przejścia Mikaszewicze-Żytkowicze, Zahacie-Farynowo oraz Olechnowicze-Radaszkowicze. W każdym z nich były bramy, którymi władze sowieckie witały gości z kapitalistycznego świata. Taka brama była również w miejscowości Lipienie (koło stacji Radaszkowicze – przyp. moje). Na drewnianej konstrukcji widniał napis w języku polskim: „Witamy robotników Zachodu”.
BSRS: Zasław-Chmielówka
Pierwsze sowieckie jednostki straży granicznej zaczęły przyjeżdżać na tereny przygraniczne już w 1921 roku. Na Białorusi założono 6., 10. i 21. samodzielne brygady straży granicznej. Na granicy powstawały osłony w postaci posterunków, które z kolei łączyły się w odcinki graniczne. Granica dzieliła się na rejony. Kwatery główne dwóch dywizji granicznych znajdowały się w Mińsku i Witebsku. W 1922 roku ochronę granic powierzono Państwowemu Zarządowi Politycznemu (GPU).
Na zachodniej granicy aktywnie zaczęto budować strażnice graniczne. Wkrótce (w 1924 roku) powstał Zachodni Okręg Graniczny liczący siedem oddziałów. W Zasławiu znajdowała się kwatera główna 15. Zasławskiego Oddziału Straży Granicznej (w tej miejscowości zachowały się do naszych czasów budynki koszar granicznych i komendy – przyp. moje). Jednym z pierwszych jego szefów był urodzony w białoruskiej miejscowości Czeryków, przyszły dowódca wojsk granicznych NKWD ZSRS Aleksander Kowalow.
Wkrótce z terenów granicznych, m. in. z Zasławia, zaczęto wysiedlać właścicieli chutorów. Mało kto wie, że niedaleko wsi Chmielówka kiedyś był folwark o tej samej nazwie, gdzie mieszkał zamożny gospodarz. Niektórzy właściciele ziemscy uciekli za granicę, innych wysiedlono. Na początku lat 30-tych reżim graniczny jeszcze bardziej zaostrzono. Wprowadzono ograniczający system przepisów, reguł postępowania i norm regulujących tryb wjazdu, zamieszkania i pracy w strefach granicznych.
Wjazd na tereny graniczne był wzbroniony dla wszystkich oprócz miejscowej ludności, między innymi ze względu na to, że w Zasławiu ruszyła budowa schronów bojowych Mińskiego Rejonu Umocnionego Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej.
Na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych rośnie natomiast liczba emigrantów z Polski do BSRS. Młodzi białoruscy chłopi, będąc pod wpływem propagandy KPZB, decydowali się na przeprowadzkę na wschodnią stronę granicy. Wiele osób przekraczało granicę również dlatego, że w sowieckiej Białorusi można było bezpłatnie studiować, czym nie mogły się pochwalić wschodnie województwa II RP.
Jeden z mieszkańców wsi Wiekszyce Pietryszkowskiej Rady Wiejskiej powiatu mińskiego Wiktor Milanowicz wspominał, że w 1935 roku w jego wsi zatrzymano „Polaków”. Przeszukano ich i wysłano na komendę w Zasławiu. Zebrało się kilkudziesięciu „uciekinierów z Zachodu”. Zdarzały się też sytuacje absurdalne. Pewnego razu niedaleko Pietryszek granicę przekroczyło wesele: państwo młodzi, harmonista, przyjaciele państwa młodych. „Gości” z burżuazyjnej Polski przekonwojowano do oddziału granicznego.
Niektórzy uciekinierzy trafiali do aresztu, kogoś nawet rozstrzelano. Większość Polaków osiedlała się w pobliskich wsiach. Jak wspominali mieszkańcy Zasławia, wielu z tych, którzy poznali wszystkie uroki „bolszewickiego raju”, głód i kolektywizację, próbowało wrócić do Polski, nie wszystkim jednak się udało.
Polska: Szapowały-Kuczkuny
Władze Polski również wzmacniały ochronę swoich granic. W połowie lat 20-tych stało się jasne, że polska Policja Państwowa nie jest w stanie zapewnić należytej ochrony granicy z bolszewikami. W związku z tym w 1924 roku rząd RP stworzył nową formację wojskową – Korpus Ochrony Pogranicza (KOP). Już we wrześniu tego roku opracowano strukturę organizacyjną nowego organu. KOP jednocześnie podlegał Ministerstwu Obrony i Ministerstwu Spraw Wewnętrznych. Głównym zadaniem KOP była ochrona terenów przygranicznych z Litwą, Łotwą, ZSRS i Rumunią (od lutego 1939 roku). Warto pamiętać, że ochronę zachodniej granicy Polski pełniła zwykła straż graniczna.
Od połowy lat dwudziestych na granicy z BSRS polskie władze budują infrastrukturę przeznaczoną dla Korpusu Ochrony Pogranicza. Przede wszystkim strażnice, koszary i budynki sztabowe. Ze względu na to, że cegielni na tych terenach było zdecydowanie za mało, koszary i strażnice Korpusu budowano przeważnie z drewna. Zdarzały się jednak wyjątki.
Polskimi sąsiadami sowieckiego 15. Zasławskiego Oddziału Straży Granicznej były jednostki 1. Kompanii Batalionu KOP „Iwieniec”. Wchodziły w skład 2. Brygady Ochrony Pogranicza „Nowogródek”. Na ówczesnych polskich i sowieckich mapach wojskowych widać, że „naprzeciwko” Zasławia znajdowały się polskie strażnice Kuczkuny i Szapowały, których stan osobowy stanowił pluton żołnierzy pod dowództwem sierżanta. Kwatera główna batalionu znajdowała się w Iwieńcu. W połowie lat 30-tych w Kuczkunach i Szapowałach zbudowano strażnice z cegły produkowanej w Rakowie. Były to parterowe budynki z piwnicami, które miały strzelnice, i w razie ataku na strażnicę mogły służyć jako schrony bojowe.
Rozkaz – przekroczyć granicę
Po wybuchu wojny z Niemcami większość jednostek wojska polskiego, które zachowały zdolność bojową, w tym poszczególne pododdziały KOP, zostały przeniesione na front zachodni. W województwach wschodnich zostały tylko osłabione garnizony strażnic granicznych i dowództwo sztabowe.
Przed wkroczeniem Armii Czerwonej do Polski granica sowiecko-polska podobna była do linii frontu. Polscy wartownicy granicy w tych dniach września obserwowali zwiększenie liczby jednostek i pododdziałów Armii Czerwonej w strefie granicznej. Wywiad Korpusu Ochrony Pogranicza informował, że po stronie sowieckiej trwają aktywne przygotowania wojskowe. Dnia 13 września 1939 roku na biurku dowódcy Okręgu Korpusu Nr IX w Brześciu generała brygady Franciszka Kleeberga leżał telegram od szefa wywiadu KOP kapitana Edwarda Jettera, w którym informowano:
„Na terytorium leningradzkiego, kijowskiego, białoruskiego i charkowskiego okręgu wojskowego anulowane zostały zwolnienia i urlopy żołnierzy i oficerów. Od 15 września 1939 roku rozpoczyna się mobilizacja do radzieckiej floty i armii. W szeregi armii powoływani są wszyscy mężczyźni z roczników 1920 – 21. Również w zachodnich okręgach powołani zostaną rezerwiści. 9 września na 1939 roku na granicy widać było wzmożony ruch wojsk, a także wzmocnienie radzieckich punktów granicznych”.
Dnia 17 września 1939 roku sowieckie wojska pograniczne otrzymały rozkaz, między innymi o takiej treści: „Wojska Frontu Białoruskiego o świcie 17 września 1939 roku przechodzą do natarcia, by pomóc robotnikom i chłopom Białorusi zrzucić ucisk szlachty і kapitalistów і nie dopuścić do zagarnięcia terytorium Zachodniej Białorusi przez Niemcy. Wojska graniczne NKWD Okręgu Białoruskiego dyslokowane na polskiej granicy przekazuje się w operacyjne podporządkowanie dowództwa polowego”.
Do atakowania polskich fortyfikacji granicznych i strażnic w okresie od 11 do 15 września 1939 roku w składzie 13. Berezyńskiego Oddziału Straży Granicznej ukształtowano 9 grup bojowych (od 40 do 120 osób). Stan osobowy oddziału uzupełniony został elewami szkół pułkowych wojsk wewnętrznych Samodzielnej Dywizji Strzelców Zmotoryzowanych Specjalnego Przeznaczenia.
Zgodnie z rozkazem NKWD ZSRS Nr 0001-080 z 10 września 1939 roku, ze składu 17. Cimkowickiego Oddziału Straży Granicznej wyodrębniono specjalny batalion operacyjny liczący 300 osób. W wyprawie uczestniczyła również straż graniczna 12. Oddziału Bigosowskiego, 14. Oddziału Pleszczenickiego, 15. Oddziału Zasławskiego, 16. Oddziału Dzierżyńskiego, 18. Oddziału Żytkowickiego.
Jak działały te grupy specjalne? Na przykład w strefie działalności Berezyńskiego Oddziału Straży Granicznej o godzinie 5 rano sowieckie grupy szturmowe przekroczyły granicę i zaatakowały polskie strażnice. Polacy spróbowali poinformować dowództwo o ataku ze Wschodu, jednak nie zdążyli tego zrobić, ponieważ łączność została przerwana. Dobrze przeszkolone sowieckie pododdziały szybko zablokowały polskie strażnice i obrzuciły je granatami.
W dniu 17 września w rejonie wrześniu 1939 roku w Szapowałach granicę ochraniało zaledwie 14 funkcjonariuszy KOP. Kilka dni przed atakiem wojsk sowieckich polska straż graniczna zwróciła uwagę na aktywny ruch sowieckiej techniki i kawalerii wzdłuż granicy. Cały teren przygraniczny oświetlały kolorowe rakiety. Wcześniej Polacy ze zdziwieniem zauważyli, że po sowieckiej stronie usunięto zapory z drutu kolczastego.
Wieczorem 16 września 1939 roku dowódca strażnicy Szapowały kapral Niedzielski, obserwując przez lornetę wieś Wiendzelewo, położoną po sowieckiej stronie, zobaczył dużą liczbę kawalerzystów і piechoty Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej. Kilka godzin później cała ta armada ruszyła na Zachód. Na odcinku batalionu KOP „Krasne” atakowały pododdziały sowieckiej 100. dywizji stzelców, 36. dywizji kawalerii oraz funkcjonariusze 15. Zasławskiego Oddziału Straży Granicznej NKWD BSRS.
W dniu 17 września w rejonie Szapowałów sowiecka straż graniczna spróbowała niezauważona zbliżyć się do strażnicy i obrzucić ją granatami, lecz na bolszewików rzucił się owczarek służbowy i ugryzł jednego z „gości ze Wschodu”. Ten, przestraszony, upuścił granat i natychmiast zabrzmiał wybuch. Obudził on polską straż graniczną, która była w strażnicy. Polacy zobaczyli wroga w pobliżu budynku i zaczeli strzelać z ręcznego karabinu maszynowego Browning і karabinów.
Sowiecka straż graniczna wycofała się. Wkrótce przyszły im z pomocą jednostki 144. pułku kawalerii. Czerwonoarmiści szybko otoczyli budynek i zaproponowali żołnierzom KOP poddać się. W odpowiedzi usłyszeli strzały. W walce zginęło 4 polskich żołnierzy, jeszcze 10 wzięto do niewoli. Wśród rannych był również kapral Niedzielski. Przewieziono go do Zasławia, do budynku kwatery głównej 15. sowieckiego oddziału straży granicznej, gdzie zmarł. Podczas szturmu na strażnicę Szapowały zginęło dwóch czerwonoarmistów, jeden został ciężko ranny.
Dowódca strażnicy KOP „Kuczkuny”, sierżant Rudolf Trzos wspominał, że 17 września 1939 roku o godzinie 4 lub 5 z pobliskiej strażnicy na rowerze przyjechał do niego żołnierz i poinformował, że napadli ich sowieci. Po chwili pocisk trafił polską strażnicę w Kuczkunach. Funkcjonariusze KOP zaczęli strzelać w odpowiedzi. W tym momencie sierżant zaczął niszczyć dokumenty, by nie trafiły do rąk wroga.
Gdy skończyła się amunicja, sierżant Trzos kazał opuścić zniszczony budynek. Żołnierze KOP starali się w małych grupach przedostać się do Wołożyna. Jednak następnego dnia, 18 września 1939 roku, żołnierze straży granicznej trafili do bolszewickiej niewoli. Aresztowanego Rudolfa Trzosa przywieziono do Mołodeczna, gdzie został przesłuchany przez funkcjonariuszy NKWD. Następnie sierżanta razem z innymi kolegami wsadzono do wagonu i wysłano do obozu w Ostaszkowie.
W kwietniu 1940 roku polski kontyngent zgodnie z decyzją z 5 marca 1940 roku zaczęto likwidować, jednak żołnierzowi KOP udało się przekupić strażnika (uratował go złoty zegarek) i uciec. Później wrócił do domu.
Budynek strażnicy w Szapowałach zachował się do naszych dni. W okresie powojennym była w nim wiejska szkoła, później warsztat mechaniczny państwowego gospodarstwa rolnego. Od połowy lat osiemdziesiątych budynek popada w ruinę. Dla swoich domów letniskowych ludzie zdjęli dach, zabrali drzwi. Dopiero od niedawna budynek ma właściciela, który próbuje tchnąć w strażnicę drugie życie. Mimo zaniedbania i „współczesnego remontu” budynek jest niezwykle ciekawy.
Przypomina przedwojenne polskie bloki wojskowe w twierdzy Modlin, Brześć i Mołodeczno. Ta sama cegła, ten sam kształt. Podłoga strażnicy była pokryta płytką produkcji słynnej polskiej fabryki „Dziewulski i Lange”. W oknach nadal są stare przedwojenne ramy otwierane na zewnątrz. Strażnicę w Kuczkunach zniszczono we wrześniu 1939 roku. Obecnie zostały po niej tylko ruiny piwnicy.
„Strefa zaporowa”
W ciągu dwóch tygodni Armia Czerwona zajęła obecne tereny zachodniej Białorusi, a 28-30 października 1939 roku w Białymstoku odbyło się Zgromadzenie Ludowe, podczas którego przyjęto deklarację o władzy państwowej i wejściu Zachodniej Białorusi w skład BSRS. 2 listopada V Nadzwyczajna Sesja Rady Najwyższej ZSRS uchwaliła ustawę o włączeniu w skład ZSRS Zachodniej Białorusi i jej zjednoczeniu z BSRS, a 14 listopada 1939 roku III Sesja Rady Najwyższej BSRS postanowiła przyjąć zachodnią Białoruś w skład BSRS. W rezultacie terytorium BSRS powiększyło się z 125,6 do 225,6 tys. m2, a liczba ludności – z 5,6 do 10,3 mln osób.
We wrześniu 1939 roku dwie części Białorusi zostały połączone, jednak „granica ryska” wciąż funkcjonowała. W licznych sprawozdaniach sowieckich żołnierzy straży granicznej podkreślano, że „ludność BSRS aktywnie interesowała się, kiedy zostanie otwarta granica. Zachodni Białorusini natomiast pytali o to, kiedy wreszcie będą mogli pojechać do Mińska”. Moskwa jednak nie śpieszyła się otwierać granicy. Wkrótce dawną granicę zaczęto nazywać „strefą zaporową”, którą można było przekroczyć tylko posiadając specjalne zezwolenie wydane przez organy NKWD.
Mimo że liczba pełniących służbę żołnierzy straży granicznej zmniejszyła się, reżim graniczny na dawnej „granicy ryskiej” nadal był rygorystyczny. W sprawozdaniu dowództwa wojsk pogranicznych NKWD BSRS informowano: „24 kwietnia 1940 roku czerwonoarmista A. Rogaczow, ur. 1916 r., członek WLKSM, pełniąc funkcje kontrolera przejścia nr № 8 15. Oddziału Zasławskiego, podczas kontroli dokumentów pasażerów jadących pociągiem Mińsk-Radaszkowicze zatrzymał nieznaną osobę bez dokumentów, która podawała się za miejscowego mieszkańca.
Na przejeździe kolejowym obok stacji nieznajomy wyskoczył przez okno pociągu i zaczął uciekać. Czerwonoarmista Rogaczow zachował spokój i krzyknął pasażerom, by zatrzymali pociąg, a sam wyskoczył i 500 m dalej od torów kolejowych zatrzymał nieznajomego. […] 18 czerwca 1940 roku próbując przedostać się na terytorium Zachodniej Białorusi naruszyciel proponował czerwonoarmiście A. Machońce, ur. 1916 r., członkowi WLKSM, łapówkę – złoty pierścionek.
W rezultacie okazanej czujności i oddania swojej Ojczyźnie czerwonoarmista Machońko naruszyciela granicy dostarczył do miejsca przeznaczenia”. Podobnych przypadków przed wybuchem wielkiej wojny ojczyźnianej zanotowano bardzo dużo. Najczęściej w ręce żołnierzy straży granicznej trafiali zwykli Białorusini, którzy próbowali odwiedzić bliskich. Takie osoby czekał areszt i GUŁag.
W celu bezpieczeństwa wewnętrznego sowieccy żołnierze straży granicznej ochraniali dawną „granicę ryską” do agresji Niemiec na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 roku. Ostatecznie zachodnią granicę Białorusi wyznaczono w 1945 roku.
Ihar Mielnikau, doktor historii
minsk.msz.gov.pl
2 komentarzy
Jan
4 sierpnia 2016 o 10:10Jeszcze nie zacząłem czytać. Może autor to wyjaśnia. Pytania: Dlaczego do 1941 a nie do 1939. Przecież rusek napadł 17 września 1939. I nic się nie zmieniło miedzy tą datą a 22 czerwca 1941 ?
Jerzy
1 grudnia 2020 o 15:52Super tekst