Takie rzeczy tylko w Rosji! Pierwszy kanał telewizji rosyjskiej potwierdził, że podpalaczem, który doprowadził do trwających już ponad tydzień wielkich pożarów na Syberii był dziennikarz tej stacji.
Michaił Akinczenko przyznał, że podpalił trawę w Chakasji, aby… „mieć dobre tło” do swojego reportażu o nielegalnym wypalaniu traw w tej republice i niebezpieczeństwie pożaru. Ponieważ jednak akurat w danym momencie i miejscu nic się nie paliło, dziennikarz postanowił dopasować nieco rzeczywistość do potrzeb swojego materiału.
Na trop dziennikarza-podpalacza policja natrafiła po tym jak jedna z mieszkanek chakaskiej wsi złożyła na niego donos. Twierdziła, że widziała jak Akinczenko rzucił na suchą trawę niedopałek papierosa.
Co ciekawe, wszyscy jego koledzy twierdzą, że Akinczenko nigdy nie palił. Do podpalenia trawy się jednak przyznał i – co gorsza – zrobił to jak się okazuje nie przez nieostrożność, ale celowo. Początkowo rosyjskie służby ratownicze twierdziły, że pożary zostały wywołane przez miejscowych pasterzy wypalających trawy.
„Przyznajemy, że pracownik naszej stacji dopuścił się nieostrożności. Uczestnicy tego incydentu będą ukarani. Bardzo przepraszamy” – głosi oświadczenie wydane przez Pierwszy Kanał, cytowane przez RBK. Policja zatrzymała dziennikarza. Kierownictwo stacji zapowiada jednak, że nie zamierza zwalniać Akinczenki.
Tymczasem pożar na Syberii rozszerza się z dnia na dzień, pochłaniając kolejne ofiary. Jest tak wielki, że dym dotarł już nad zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Czytaj więcej o wielkim pożarze w Rosji.
Kresy24.pl
3 komentarzy
ktośtam
23 kwietnia 2015 o 21:16No tak, pasterze wiedzieli jak wypalać, i kiedy gasić, robili to od wieków. A miastowy podpalił, sfilmował i pojechał.
obserwator
23 kwietnia 2015 o 21:50W Polsce wypala się wciąż gdzieniegdzie łąki, a w Rosji (gdzie wszystko musi być odpowiednio przeskalowane) – całą tajgę.
Wprawdzie wielkie syberyjskie pożary nie są niczym nadzwyczajnym, zdarzały się od lat i dekadę temu wykazano ich związek z działalnością człowieka (http://www.nasa.gov/vision/earth/lookingatearth/siberian_fires_prt.htm), to tym razem „medialny pożar” przekształci się chyba w całkiem rzeczywisty i do tego jeden z największych w historii Rosji.
Tak kończy się rosyjskie preparowanie „dokumentów filmowych”, gdy akurat nie odbywa się na terenie obcego państwa.
Orfeusz
24 kwietnia 2015 o 01:19No cóż … naród alkoholików. Nic dziwnego,że mają mózgi wysuszone wódą do wielkości orzeszka laskowego.