Najprawdopodobniej wybory parlamentarne na Białorusi odbędą się 11 września 2016 roku. Taki termin proponuje prezydentowi Łukaszence szefowa Centralnej Komisji Wyborczej Lidia Jermoszyna.
W wywiadzie dla gazety „Zwiezda” Jermoszyna przypomniała, że na Białorusi odbywa się tzw. „przedterminowe głosowanie” rozpoczynające się 5 dni przed wyborami zasadniczymi.
– Jeśli wyznaczylibyśmy na dzień wyborów 4 września, to lokale wyborcze znajdujące się w szkołach musiałyby zostać otwarte przed 1 września. Nie chcemy zachwiać procesem wyborczym- głosowanie przedterminowe i Dzień Wiedzy (Dzień białoruskiego języka pisanego -4 września – red.), oraz rozpoczęcie roku szkolnego, będą się elementarnie wykluczały. Myślę, że naprawdę powinniśmy uczcić Dzień wiedzy, a dopiero po tym przystąpić do procesu wyborczego. Ja będę przekonywać prezydenta, kiedy będziemy przedstawiać mu projekt dekretu, aby był to 11 września.
Jak oświadczyła Jermoszyna, CKW poprosi prezydenta, żeby rozporządzenie o wyznaczeniu daty wyborów pojawiło się wcześniej niż wynika to z kalendarza kodeksu wyborczego (11 czerwca), tak aby siły polityczne miały kilka dni na zgłaszanie kandydatów do komisji wyborczych.
Jermoszyna zapowiedziała też, że komisje wyborcze otrzymają rekomendacje, które „przyczynią się do poprawy statusu obserwatorów podczas procesu liczenia głosów”.
W odniesieniu do mających nastąpić zmian w ustawodawstwie wyborczym (będą obowiązywały dopiero przy następnych wyborach) szefowa CKW oznajmiła, że przewiduje się wprowadzenie standardów, „które poprawią warunki prowadzenia kampanii wyborczych. A mianowicie: stworzenie nieskrępowanych warunków dla organizacji spotkań i akcji przedwyborczych oraz dystrybucja ulgowego porządku organizowania wieców – nie tylko dla kandydatów, na przykład na deputowanych albo na prezydenta, ale też dla wszystkich obywateli – jeśli będą się one obywały w ramach kampanii wyborczej”.
Jermoszyna opowiedziała się też za parytetem w polityce;
— Ponad połowa wyborców stanowią u nas kobiety. Myślę, że kobiet w polityce nie powinno być mniej niż 50 proc. – wówczas zachowane zostaną jakieś proporcje. A tak w ogóle, to ja nie oceniam polityków w kategoriach przynależności do określonej płci. Mimo wszystko ważniejsze są cechy ludzkie i zawodowe, chociaż należy dążyć do tego, by przynajmniej utrzymać poprzeczkę, nie obniżać jej, ale podwyższać, – mam na myśli reprezentację gender w organach władzy.
Kresy24.pl
1 komentarz
Jan
31 marca 2016 o 21:33A jak jest w Polsce. Jest artykuł na ten temat w internecie ale z 2011 roku. Wtedy było 112 kobiet na 460 posłów czyli ok. 24 % . Wiadomo, że kobiety w polityce mają „pod górkę”.