Europa zaczyna rozumieć, że Stany Zjednoczone nie chcą już być głównym gwarantem bezpieczeństwa ani Ukrainy, ani całego kontynentu. W szczególności przypomniał o tym sekretarz obrony USA Pete Hegseth, który podkreślił również, że obecność wojsk amerykańskich w Europie nie będzie „wieczna”. Sprawę przeanalizował dziennik „Financial Times” (FT).
„To, co powiedział Hegseth, jest głęboko nieprzyjemne. Ale jeśli sprawi, że Europa odzyska rozsądek, to może być kopniak w tyłek, którego potrzebujemy” – powiedział Jack Watling, analityk londyńskiego think tanku Royal United Services.
Kolejnym, największym przejawem nowych potrzeb Europy są dyskusje na temat przezbrojenia armii, które w ostatnich dniach stały się częstsze. Trwają rozmowy na temat zwiększenia krajowych budżetów wojskowych i znalezienia nowych sposobów gromadzenia funduszy na wspólne projekty.
„Należą do nich ogólnoeuropejska tarcza obrony powietrznej, zaprojektowana w celu wypełnienia luk w zróżnicowanych systemach obrony powietrznej i przeciwrakietowej na kontynencie, a także systemy transportu, takie jak ciężkie samoloty do szybkiego przemieszczania się i tankowania w powietrzu, które obecnie zapewniają wyłącznie Stany Zjednoczone” – zauważono w artykule.
Z kolei przedstawiciele NATO zauważają, że w Europie brakuje również amunicji dalekiego zasięgu i platform masowej logistyki wojskowej.
Były asystent Sekretarza Generalnego NATO ds. Inwestycji Obronnych, a obecnie ekspert Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych w dziedzinie bezpieczeństwa i zbrojeń (ECFR) Camille Grand zauważył, że gdyby Europa pozyskała te strategiczne aktywa, byłoby to „największą zmianą”, ponieważ UE mogłaby realizować niemal wszystkie zadania wojskowe bez pomocy Stanów Zjednoczonych.
„Oni [Amerykanie] nie bez powodu są nazywani niezastąpionym sojusznikiem. Bez nich nie możemy przeprowadzić żadnej skomplikowanej operacji wojskowej, ani nawet wykonać prostych zadań” – zauważył jeden z europejskich ministrów spraw zagranicznych.
Z kolei belgijski minister obrony Theo Francken w rozmowie z gazetą, że większość najważniejszych systemów obronnych Europy pochodzi ze Stanów Zjednoczonych.
„Kiedy mówimy o myśliwcach F-35… kiedy mówimy o systemach rakietowych ziemia-powietrze, to są one niemal wszystkie amerykańskie” – wyjaśnił.
FT przypomniał, że europejscy przywódcy, którzy spotkali się w poniedziałek w Paryżu, doszli do wniosku, iż jakiekolwiek rozmieszczenie sił pokojowych UE na Ukrainie będzie wymagało wsparcia ze strony Stanów Zjednoczonych.
„Problem polega na tym, że przez 80 lat europejskie armie były tworzone i szkolone, aby polegać na wsparciu USA, a zastąpienie tego zajmie czas i miliardy euro. Bardziej palącym pytaniem jest, co zrobić, jeśli USA nagle wycofają część lub całość swoich około 90 tys. żołnierzy stacjonujących w Europie” – podkreślono w artykule.
Urzędnicy i analitycy twierdzą również, że największym ryzykiem w tej sytuacji jest to, że Trump wycofa 20 tys. amerykańskich żołnierzy, których były prezydent USA Joe Biden wysłał do Polski, Rumunii i państw bałtyckich natychmiast po tym, jak Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę na pełną skalę.
FT dodaje, że Europa dysponuje wystarczającą liczbą żołnierzy, aby chronić swoje granice przed atakami. Armie państw europejskich liczą prawie 2 mln żołnierzy, z czego 1,3 mln służy w samej UE, ale w praktyce wiele z tych wojsk nie nadaje się do użycia poza miejscami swojej dyslokacji.
„Często istnieje duża luka między zdolnościami i gotowością wojsk. Nie jest również jasne, czy wojska europejskie mają wystarczające zapasy amunicji, zaopatrzenia i części zamiennych” — powiedział Ben Barry, były brygadier armii brytyjskiej i starszy pracownik naukowy w Międzynarodowym Instytucie Studiów Strategicznych w Londynie.
Z kolei pewien europejski urzędnik przypomniał podczas ubiegłotygodniowej Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium, że europejskim sojusznikom zabrakło amunicji niecały miesiąc po rozpoczęciu kampanii powietrznej w Libii w 2012 r. i konieczne było uzupełnienie zapasów ze strony Stanów Zjednoczonych.
„To fantastyczna wiadomość, że [Europa] produkuje teraz ogromne ilości pocisków artyleryjskich dla Ukrainy. Ale co z nowoczesną amunicją, pociskami dalekiego zasięgu, bronią nowej generacji? To wszystko produkowane jest w Ameryce” – dodał urzędnik.
„Financial Times” zauważa, że być może najbardziej strategicznym problemem, z jakim musi zmierzyć się UE, jest przyszłość amerykańskiego parasola nuklearnego, a konkretnie taktycznej broni jądrowej, której brakuje państwom europejskim.
Fabian Hoffmann, pracownik naukowy Oslo Nuclear Project na Uniwersytecie w Oslo uważa, że brak taktycznej broni nuklearnej w Europie tworzy „lukę w odstraszaniu”, którą Rosja mogłaby wykorzystać z pomocą własnego arsenału.
„Europejskie NATO ma pociski manewrujące i balistyczne, ale następnym krokiem na drodze do eskalacji jest dopiero pełnoskalowa wojna nuklearna i to jest luka, którą musimy wypełnić” – powiedział wysoki rangą zachodnioeuropejski wojskowy.
Przypomnijmy, we wcześniejszej publikacji „Financial Times” poinformował, że USA mogą wycofać wojska NATO z państw bałtyckich, co sprawi, że terytorium to stanie się podatne na ataki armii rosyjskiej. Dziennik zwrócił też uwagę, że przemówienie wiceprezydenta USA J.D. Vance’a podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa pokazało, że „sama Ameryka jest teraz zagrożeniem dla Europy”.
Opr. TB, ft.com
1 komentarz
anna
21 lutego 2025 o 07:03Banda Brukselska od 20 lat zajmowała się rozporkami(lgbt) itp. I nic dziwnego, że amerykanie nie chcą za to płacić.Tylko szkoda Ukrainy. To jest dramat