To miała być tylko formalność. Kilka dni temu Aleksander Łukaszenka poinformował opinię publiczną, że w sprawie cen gazu osiągnął już porozumienie z Rosją. Z właściwą sobie nonszalancją przyznał, że brakuje tylko aprobaty najwyższych władz Kremla, ale jego zdaniem to tylko formalność.
Pewny sukcesu, publicznie wydał polecenie wicepremierowi Władimirowi Siemaszce, by ten udał się do Moskwy, i podpisał wreszcie to porozumienie. Tymczasem okazuje się, że nie takie to proste. Wicepremier wrócił ze spotkania ze swoim rosyjskim odpowiednikiem – Arkadym Dworkowiczem z niczym.
„Rozmowy, w których wzięli udział wicepremierz Władimir Siemaszko i Arkadij Dworkowicz, zakończyły się niczym. Nie mogli się porozumieć” – powiedział agencji Ria Nowosti radca ambasady Białorusi w Federacji Rosyjskiej Jurij Jaroszewicz.
Przypomnijmy, spór między Rosją a Białorusią w kwestii ustalenia cen ropy rozpoczął się w chwili, gdy z powodu globalnego spadku cen energii, Mińsk uznał, że za dostarczany przez Rosję gaz dla Białorusi uczciwą ceną będzie kwota 73 dolary za tys. metrów sześciennych. Rosja – jak dotąd nalegała na przestrzeganie kontraktu, obowiązującego na lata 2015-2016.
Skuteczność Białorusi w negocjacjach z Moskwą media odtrąbiły pod koniec sierpnia br., gdy za rosyjskimi informowały o zmianie formuły cenowej, która miałaby się opierać o średnią cenę gazu dla samej Rosji pomnożoną przez współczynnik, który w kolejnych latach będzie stopniowo zmniejszany i tym samym cena błękitnego paliwa będzie spadać.
Białoruś wywalczyła tańszy gaz od Rosji
Zachęcamy do komentowania materiału na naszym oficjalnym fanpage’u:https://www.facebook.com/semperkresy/
Kresy24.pl
1 komentarz
tagore
15 września 2016 o 15:38Ze smyczy trudno się zerwać, zwłaszcza gdy jest to kolczatka.