Przebieg obrony Lwowa we wrześniu 1939 r. jest dobrze znany i opisany. Wobec zbliżania się 85 rocznicy tamtych wydarzeń trzeba jednak zadać kluczowe pytanie: dlaczego dowodzący obroną gen. Władysław Langner zadecydował o poddaniu miasta Sowietom? Bo to przyniosło katastrofalne skutki, przede wszystkim dla polskich oficerów.
Już 12 września ulicą Gródecką nadciągnęły pod Lwów niemieckie oddziały. Nie udało się im jednak wedrzeć do miasta. Obrona była silna: jedenaście batalionów piechoty (więcej niż dywizja), pięć baterii artylerii lekkiej, działa przeciwpancerne, dywizjon kawalerii. Ale już 13 września dotarły kolejne jednostki, w tym ciężkich haubic i dział. W krótkim czasie liczba wojska w mieście podwoiła się. Lwów mógł więc stawiać silny opór Niemcom w czasie, gdy budowane byłoby tzw. przedmoście rumuńskie. Taka była koncepcja naczelnego wodza, marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego; wojsko miało ściągać na południowy wschód kraju i tam, w oparciu o granicę rumuńską i węgierską zorganizować obronę, czekając na spodziewaną ofensywę francuską, a także dostawy samolotów i czołgów. Niestety, przyszedł 17 września, który był szokiem dla wszystkich. Langner dalej wydawał kolejne rozkazy w kwestii walki z Niemcami, ale wiadomo było, że sytuacja z godziny na godzinę zmienia się na niekorzyść Polaków…
Komu się poddać? 18 września podczas narady Langner po raz pierwszy wspomniał o możliwości poddania miasta Niemcom. Jednak przeciwko temu pomysłowi wystąpiła większość wyższych oficerów, walka miała więc trwać dalej. Tego dnia trwały intensywne starcia z oddziałami niemieckimi, a w nocy żołnierze sowieccy zaatakowali polskie barykady na Łyczakowie. Polacy odparli jednak to uderzenie. W tej sytuacji Sowieci zamknęli wschodni skraj miasta i zajęli Winniki.
Dzień później na rogatkę Łyczakowską przybyli oficerowie sowieccy, proponując dowództwu obrony Lwowa rozpoczęcie pertraktacji w celu oddania im miasta. I do takich rozmów doszło w Winnikach, ale bez udziału Langnera. Przedstawiciele strony sowieckiej twierdzili, że przybyli walczyć z Niemcami i nalegali na uzyskanie zgody na wejście do miasta. Ponieważ Polacy nie mieli odpowiednich pełnomocnictw, rozmowy miały być kontynuowane. 20 września Niemcy ponownie zażądali by Lwów się poddał, w przeciwnym razie zostanie zniszczony. Za poddaniem się byli podobnie niektórzy członkowie rady miejskiej i najważniejsi hierarchowie kościelni, ale wojsko pod dowództwem generała Langnera nie wyraziło zgody. Pozwoliło jedynie opuścić miasto cywilom, zapewne za zgodą Niemców. Wychodzono ulicą Żółkiewską i wielu z tego skorzystało. Ci, którzy poszli Łyczakowską na wschód, już pod Winnikami napotkali bolszewickie czołgi.
Tego samego dnia przedstawiciele Armii Czerwonej zaproponowali Polakom wznowienie rozmów. Ponownie doszło do nich w Winnikach. Sowieci nalegali na otrzymanie zgody na wejście do Lwowa, do czego jednak polska delegacja nie miała kompetencji. W tej sytuacji zostało uzgodnione na popołudnie spotkanie gen. W. Langnera z wysokiej rangi dowódcą Armii Czerwonej.
Wojska sowieckie zaatakowały jednak polskich obrońców, ale po trzykrotnym ostrzelaniu ich przez Polaków wycofały sięna swoje pozycje. Pomimo tego incydentu gen. Langner udał się na rogatkę Łyczakowską, ale nie pojawił się tam zapowiadany sowiecki przedstawiciel. Ponowne spotkanie uzgodniono za trzy godziny w tym samym miejscu. Ostatecznie doszło do rozmów obu delegacji, podczas których uzgodniono wstępnie warunki poddania miasta. W nocy obie strony miały określić je na piśmie, aby nast nego dnia rano spotkać się dla ich omówienia i przyjęcia. Strona sowiecka zagwarantowała Polakom niemal wszystko, czego oni chcieli: pozostawienie dotychczasowych władz miejskich, bezpieczeństwo życia wszystkim przebywającym na terenie miasta, zachowanie własności prywatnej i możliwość wyjazdu do państw neutralnych dla chcących.
Trudny wybór
Po powrocie do Lwowa gen. Langner nadal analizował położenie i możliwość prowadzenia dalszej obrony. Miał trzy możliwości. Pierwsza – wydostanie się jednostek wojskowych z miasta i przebicie się w kierunku Rumunii czy Węgier. Niestety, do granicy było ponad sto kilometrów, a siły niemieckie i sowieckie były coraz większe. Druga – kontynuacja walki. Ale szans na powodzenie nie było żadnych, zaś kontynuowanie obrony naraziłoby ludność cywilną na duże straty, a miasto na zniszczenie. Co prawda polscy obrońcy mieli ciągle duże zapasy amunicji oraz żywności, ale walka o Lwów byłaby jedynie demonstracją bez żadnego znaczenia militarnego. Prędzej czy później trzeba było się poddać.
Trzecią możliwością było oddanie miasta Sowietom. Ci obiecywali bardzo wiele, ale zachowanie Armii Czerwonej było doskonale znane z czasów wojny polsko-bolszewickiej. Dawanie wiary ich zapewnieniom nie miało większego sensu. Tymczasem jednak Langner postanowił poddać się właśnie im. Wieczorem odbyła się burzliwa narada w sztabie, ale protesty kilku oficerów nie zdały się na nic.
O 23:30 w nocy prezydent Lwowa Stanisław Ostrowski poszedł na spotkanie do gen. Langnera. Jak pisał we wspomnieniach, widział oficerów opuszczających salę posiedzeń, a w ich oczach smutek i przygnębienie. Langner rozpoczął swoje przemówienie od tego, że nie jest w stanie prowadzić walki na dwa fronty. Że nie może iść z pustymi rękami przeciw czołgom, i że wobec tego „na żądanie rady miejskiej” ma zamiar oddać Lwów Sowietom. Ostrowski zaprotestował stanowczo przeciwko twierdzeniu, jakoby ktokolwiek spośród członków rady miejskiej lub członków zarządu gminy miasta Lwowa, kiedykolwiek wystąpił z myślą lub projektem poddania miasta komukolwiek. Ale sprawa była przegrana.
21 września rano w Winnikach polska delegacja z gen. Langnerem na czele spotkała się z przedstawicielami Armii Czerwonej. Sowieci polskie warunki przyjęli w całości i bez dyskusji. Został podpisany „Protokół ogłoszenia o przekazaniu miasta Lwowa Armii Czerwonej”, zgodnie z którym oficerowie mieli zagwarantowaną wolność osobistą i nietykalność własności oraz możliwość wyjazdu za granicę. Jednocześnie gen. W. Langner wydał „Rozkaz do wojska załogi Lwowa”, określający kolejność i sposób opuszczania miasta przez żołnierzy, „Rozkaz do żołnierzy” z podziękowaniem za obronę miasta i „Odezwę do mieszkańców”. Nie wszyscy wojskowi pogodzili się jednak z podjętą decyzją.
Do gmachu Dowództwa Obrony Lwowa wdarła się uzbrojona w pistolety grupa oficerów i podoficerów, żądając kontynuowania walk… W piątek 22 września rano polscy oficerowie wyszli ze Lwowa w kierunku Winnik. Po południu, ostrożnie, ale szybko wjechał do Lwowa oddział sowieckiej kawalerii. Wkrótce pojawiły się sowieckie czołgi. Na niektórych z nich siedzieli młodzi ludzie z czerwonymi chorągwiami. Następnego dnia pojawiła się piechota, w wymiętych, zużytych mundurach.
Los Langnera
Oficerowie trafili do Starobielska, a potem wszyscy zostali zamordowani, w podcharkowskich Piatichatkach. Langner jako jedyny trafił do Moskwy, gdzie był przesłuchiwany – opisywał później, że Sowieci pytali go o działania Niemców we wrześniu 1939 r. Potem został dość niespodziewanie wypuszczony i wrócił do Lwowa. Ostrzeżony o możliwym aresztowaniu, pojechał na południe i przepłynął graniczny Czeremosz, dostając się do Rumunii. Oczywiście, pojawia się mnóstwo pytań. Jak polski generał mógł bez przeszkód dotrzeć nad Czeremosz, skoczyć do wody (był 20 listopada, więc zimno!) i tak po prostu uciec? Sowieccy pogranicznicy spali?
Trudno się dziwić, że później niektórzy oficerowie we Francji i w Wielkiej Brytanii dowodzili, że przeszedł na stronę sowiecką i został wrogim agentem. Ale to wydaje się absurdalne – jak już Langner znalazł się w Rumunii, Sowieci stracili wszelką nad nim kontrolę. W każdym razie polskie władze wojskowe uznały, że nie powinien być traktowany jako podejrzany – i otrzymał różne funkcje, choć w większości poboczne, był np. dowódcą Brygady Szkolnej.
Po wojnie prowadził gospodarstwo rolne w Walii, a w 1964 r. prezydent RP na emigracji August Zaleski (następca Stanisława Ostrowskiego, byłego prezydenta Lwowa) mianował go generałem dywizji.
Zmarł 28 września 1972 w Newcastle upon Tyne. W swoich wspomnieniach opisał zarówno obronę Lwowa jak i uwięzienie w Moskwie oraz ucieczkę – ale dość powierzchownie, jakby nie chciał ujawnić, kto go ostrzegł, kto mu pomagał i jak przekroczył granicę rumuńską. Istnieje obawa, że nigdy nie poznamy faktów ani też odpowiedzi na pytanie, dlaczego właściwie generał Władysław Langner zdecydował się na poddanie Lwowa Sowietom. Bo gdyby oddał miasto Niemcom, to zgodnie z układem Ribbentrop – Mołotow ci zapewne przekazaliby je Armii Czerwonej. Ale niewykluczone, że w niewoli niemieckiej przeżyliby wszyscy polscy oficerowie. Uniknęliby Starobielska i Piatichatek…
PIOTR KOŚCIŃSKI
Kurier Galicyjski nr 14 (450) 26.07. – 29.08.2024
1 komentarz
LT
1 września 2024 o 23:54Dziekuje za ten artykul.
Zawsze interesowaly mnie okolicznosci poddania Lwowa Sowietom,pobyt gen Langnera w Moskwie-gdzie mieszkal,z kim i o czym rozmawial-,jego powrot do Lwowa i ucieczka.
Dlaczego gen Sikorski nie zabral go do Moskwy w 1941 w celu wyjasnienia losu polskich oficerow?
Jest dalej wiele pytan na ktore nie ma odpowiedzi.