Białoruś zamrozi w tym roku pensje dla pracowników, ale ceny żywności, towarów i usług będą stale rosły. Tatiana jest księgową w dużym przedsiębiorstwie w Mińsku. Wydawałoby się – finansowa stabilizacja gwarantowana. Ale pensji na Białorusi nikt nie podnosi od kilku miesięcy, Tatianie od ponad roku. Kobieta boi się, że nie będzie w stanie płacić za naukę syna, przyszłego lekarza dentysty, a ceny za edukację podnoszone są non – stop, podobnie jak na wszystko inne.
Syn Tatiany uczy się na trzecim roku uniwersytetu medycznego, na wydziale stomatologicznym. Nauka kosztuje tam 19.150 tyś rubli rocznie, czyli równowartość ponad 6 tys. złotych. Kobieta zarabia 5,2 miliona rubli. Ostatni raz jej wynagrodzenie wzrosło w 2012 r., kiedy za czesne płaciła jeszcze 15.960tyś. – Nie mogę powiedzieć, że wtedy było o wiele lżej, ale teraz jednoznacznie sytuacja się pogorszyła. Ceny rosną na wszystko, żeby sprostać podstawowym wydatkom jest coraz trudniej- narzeka kobieta w rozmowie z „Biełaruskimi Nowostiami”.
Takich jak Tatiana na Białorusi jest wielu – w całym kraju nominalna średnia miesięczna pensja w styczniu 2014 wyniosła równowartość około 1650 złotych, i spadła w porównaniu z grudniem 2013 r. o 9,1 procent. W porównaniu ze styczniem 2013 roku nominalna pensja za pierwszy miesiąc 2014 roku była wyższa o 21,6proc., realna – o 5,8proc.
W regionach jest oczywiście gorzej. Najniższe pensje są w obwodze brzeskim, gdzie średnia wynosi równowartość 4 640 tyś rubli, czyli równowartość ok. 1650 złotych. Stolica jest na szczycie płacowego ratingu: średnie wynagrodzenie w Mińsku wynosi 7.170.000tyś rubli czyli równowartość około 2 250 złotych. Przeciętne wynagrodzenie w sektorze publicznym w styczniu 2014 wyniosło 3.970.tyś rubli ( ok. 1230 złotych). Najmniejsze zarobki tradycyjnie – w edukacji, rolnictwie i ochronie zdrowia.Tymczasem ceny rosną jak szalone. W zeszłym roku Białoruś była na pierwszym miejscu pod względem wzrostu cen konsumenckich wśród krajów byłego Związku Radzieckiego. I nikt nie próbuje ukrywać, będą rosnąć dalej.
Od dzisiaj, 27 lutego w górę poszybowały ceny na produkty mleczarskie. Np. mleko i kefir o 3,5 proc., śmietana, bez której żadna białoruska gospodyni nie serwuje potraw swojej rodzinie- o 25 proc., sery – 9 proc. Ostanie podwyżki przetworów mlecznych nastąpiły w grudniu 2013 roku.
Ale na Białorusi nie podrożeje tylko jedzenie. Przy planowaniu budżetu na 2014 rok założono wzrost taryf na mieszkania i usługi komunalne. O ile dotychczas społeczeństwo z własnych środków pokrywało 20 proc. wartości tych usług (pozostała kwota pochodzi z budzetu państwa), teraz z własnych kieszeni pokryją 25 proc. wydatków. Wczoraj padła zapowiedź, że droższe będą bilety na transport publiczny. Dotychczas bilet jednorazowy kosztował 3 tys. rubli, jego cena wzrośnie do 5 tyś.
Przygotowując budżet na 2014 rok ministerstwo finansów założyło niezmienność poziomu wynagrodzeń w sektorze publicznym. Zdaniem ekspertów, związane jest to z tym, że w 2013 roku wzrost pensji hamował wzrost wydajności pracy. Realny wzrost wynagrodzeń w sektorze publicznym jest skromniejszy niż gdzie indziej. Ministerstwo Finansów rekomenduje władzom lokalnym zabezpieczyć się poprzez „optymalizację liczby pracowników” i sieć organizacji publicznych.
„Płacew kraju nie rosną z wielu powodów : trudna sytuacja gospodarcza,spowolnienie tempa wzrostu PKB, przeładowane rodzimą produkcją, na którą nie ma chętnych magazyny, zbyt duży ciężar spłat długu zagraniczego” – mówi analityk finansowy z Businessforecast.by Aleksander Mucha.
Dalszy wzrost płac jest niebezpieczny dla gospodarki – podkreśla ekspert. Wynagrodzenia muszą korelować z wydajnością pracy i być porównywalne do tempa wzrostu PKB . Spowolnienie wzrostu płac stanie się rzeczywistością w 2014 roku powiedział Mucha.
Prawdopodobnie w 2014 roku Białorusini będą musieli zacisnąć jeszcze bardziej pasa. Ale zauważycć należy, że sporo ryzykuje też władza, umacniając ten trend. Chodzi przecież lojalność elektoratu, wszak w marcu odbędą się wybory samorządowe a w następnym roku – wybory prezydenckie.
Chociaż, jak podkreśla Jewgienij Prejgerman z centrum badawczego „Klub liberalny”, wybory samorządowe nie mają dla rządu specjalnego znaczenia, w przeciwieństwie do wyborów prezydenckich, przed którymi tradycyjnie podnoszą pensje w sektorze publicznym i czasowo zamrażają ceny.
Tak więc mamić wyborców pieniędzmi, przed marcowymi wyborami samorządowymi władza nie zamierza, bo i sensu nie ma. Tym bardziej, że z badań socjologicznych wynika, że ludność nie czuje gwałtownego pogorszenie się sytuacji finansowej , a i w sondażach prezydent wypada korzystnie.
Nie ma wątpliwości – gdy tylko władze uznają, że pogarszająca się sytuacja gospodarcza może mieć negatywny wpływ na stosunek do „niej”, kasa się znajdzie.
Kresy24.pl/n1.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!