Po krótkiej chorobie redaktora „Dokumentów obrony Lwowa” seria zostaje wznowiona. Jest 16 września 1939 r. – polsko-niemieckie walki są szczególnie intensywne na zachodnich rubieżach miasta. Tymczasem, jeszcze przed wkroczeniem Sowietów, widać nowe zagrożenie…
Pojawiają się pierwsze doniesienia o możliwości prowadzenia akcji dywersyjnych przez bojówki OUN. Co ciekawe, identyfikacja tych ludzi była stosunkowo prosta: wystarczyło przejrzeć dla danego okręgu wszystkich zmobilizowanych obywateli II RP narodowości ukraińskiej, następnie wydzielić tych, którzy karnie stawili się na rozkaz, a pozostałych sprawdzić. Trzeba przy tym podkreślić, że 30% podoficerów i żołnierzy w wojnie obronnej 1939 roku stanowili Ukraińcy i Białorusini (Poleszuki), którzy poszli walczyć „za Polszczu”. Jednak ukraińscy nacjonaliści integralni nie widzieli sensu w tym, by ginąc za państwo, które uważali za okupanta.
—
DZIEŃ 9 – 16 września 1939
„16 września 1939, Lwów.
Ppłk K. Ryziński do dowódców odcinków. Polecenie zwrócenia specjalnej uwagi na podejrzanych Ukraińców, którzy mogą prowadzić akcję dywersyjną.
Dowództwo Grupy Obrony Lwowa
[pięczęć}
L.32/tj/16 IX 1939
według rozdzielnika
Polecam pouczyć żołnierzy na placówkach, by zwracali specjalną uwagę na podejrzanych Ukraińców, którzy mogą wkradać się do poszczególnych placówek i tam prowadzić akcję dywersyjną. Mogą to być bojówki dywersyjne OUN, które w celu swobodnego poruszania się mają polecenie zdobywania wszelkimi sposobami mundurów polskich i karabinów. Bojówki te mogą nawet napadać na placówki lub wywoływać popłoch na tyłach oddziałów, szczególnie w chwili natarcia ze strony niemieckiej.
Podejrzanych zatrzymywać.
zr SZEF SZTABU
RYZIŃSKI
ppłk dypl.
wz H. Kossak
Otrzymują:
Dowódcy odcinków
Oryginał, maszynopis„
—
Żal mamy do Ukraińców z OUN, którzy nie stanęli murem za Polską w 1939, sądząc, że to kolejny nóż w plecy, tym razem ze strony czegoś, co można nazwać V kolumną. Ale podobnie – co do zasady, choć sytuacja nie była tak dramatyczna – Ukraińcy mieli do nas ostatnio żal, że wbijamy im nóż w plecy, wymachując ludobójstwem wołyńskim – co w poważny sposób osłabiło międzynarodową prasę tego państwa, czyniąc zeń już nie tylko ofiarę rosyjskiej agresji, ale również ojczyznę uwikłanych w zbrodnicze praktyki dzikusów.
Jeszcze raz proponuję: rozmawiajmy z Ukraińcami na każdy – nawet najbardziej paskudny temat, ale pod trzema warunkami: po pierwsze Polska i Ukraina muszą być naprawdę wolne, naprawdę bezpieczne i naprawdę rządzone przez ludzi, dla których pojęcie tożsamości narodowej stanowi paradygmat myślenia o polityce. Po to, żeby nikt nie mógł mówić o farsie pojednania zbudowanego na historycznej amnezji. Po wtóre: takie rozmowy muszą się odbywać bez udziału strony trzeciej, która może chcieć ugrać przy okazji coś dla siebie. I wreszcie: rozmowy takie nie mogą toczyć się między panami a rezunami, lecz między duchem wolnymi i ciałem spadkobiercami najlepszych tradycji I Rzeczypospolitej.
Bez strachu.
Dominik Szczęsny-Kostanecki
1 komentarz
TB
20 września 2016 o 00:52Co autor ma na myśli pisząc „wymachując ludobójstwem wołyńskim”? Czy mamy rozumieć, że Pana zdaniem Polska „powinna siedzieć cicho” i spokojnie przyglądać się jak na Ukrainie fałszowana jest historia i gloryfikowani ludzie odpowiedzialni za ludobójstwo?
Tak trochę na zasadzie, że jak Ci ktoś splunie w twarz to udawaj że pada deszcz? Moim zdaniem wręcz przeciwnie -reakcja była zbyt późna i zbyt słaba. Ukraińcy powinni mieć świadomość że z Banderą na sztandarach do Unii nie wejdą.