29 listopada przed Trybunałem ds Zbrodni Wojennych w byłej Jugosławii w Hadze samobójstwo popełnił chorwacki generał Slobodan Praljak. Miał właśnie zakończyć się jego proces odwoławczy. W 2013 roku w niższej instancji Praljak został skazany na 20 lat za zbrodnie wojenne popełnione przez podległe mu oddziały bośniackich Chorwatów (HVO), których był szefem sztabu (w latach 1993-1994 w Bośni toczyły się też krwawe walki między Chorwatami i Bośniakami). Praljak zawsze bronił się, że zbrodnie, do których doszło, to była samowola żołnierzy niższych rangą.
Kwestia odpowiedzialności karnej, moralnej i politycznej Praljaka (na zdjęciu) i dowództwa HVO oraz przywództwa bośniackich Chorwatów za zbrodnie popełnione na Bośniakach (Muzułmanach) to jedna sprawa. Tu wśród samych Chorwatów zdania są podzielone. Ale największe oburzenie w Chorwacji w związku z procesem Praljaka, także wśród tych Chorwatów, którzy uważają go za współodpowiedzialnego za zbrodnie, budziło to, że w uzasadnieniu wyroku mógł się znaleźć passus o odpowiedzialności państwa chorwackiego za wojnę w Bośni. Ponieważ nawet w procesie skazanych pod najcięższymi zarzutami (ludobójstwa i zbrodni przeciwko ludzkości) przywódców bośniackich Serbów Radovana Karadżicia i Ratko Mladicia sędziowie nie stwierdzili na gruncie procesowym odpowiedzialności państwa serbskiego, większość Chorwatów obawiała się, że na koniec swojej działalności haski trybunał (ICTY) co prawda na najwyższe kary skaże Serbów, ale jako jedynego agresora z zewnątrz wskaże Chorwację.
Poniżej publikujemy za zgodą autora i redakcji tekst Nino Raspudicia, jednego z najbardziej znanych chorwackich intelektualistów i publicystów, opublikowany w poczytnej gazecie „Večernji list”. W informacjach i komentarzach w polskich mediach taki chorwacki punkt widzenia na tę kontrowersyjną sprawę i na sam trybunał (punkt widzenia podzielany przez większość Chorwatów, niezależnie czy o poglądach lewicowych, czy prawicowych) nie zaistniał, dlatego warto uzupełnić tę lukę.
_______________________________________________________________________________
To był najbardziej szokujący moment w historii naszej telewizji. Oglądaliśmy jak po odczytaniu wyroku przez haskiego sędziego, generał Praljak niespodziewanie zabrał głos i powiedział: „Sędziowie, Slobodan Praljak nie jest zbrodniarzem wojennym. Odrzucam z pogardą wasz wyrok!” i zabił się w transmisji na żywo po wypiciu trucizny z buteleczki.
Potrzeba jeszcze nie kilku dni, lecz miesięcy, żeby opadły emocje, i żeby w ogóle można było do końca racjonalnie pojąć, co się wydarzyło. W tym momencie wydawało się, że doszło do pęknięcia „rzeczywistego” świata i jego granic. Nastąpiło krótkie spięcie, tak jak by się ułamek klasycznego mitu nagle przedarł do naszego zwykłego, prozaicznego i wyrachowanego świata. Ktoś dobrze napisał, że generał Praljak tym czynem farsę przemienił w tragedię. Farsa Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości była kolektywna, globalna, a ta tragedia jest jego osobista, wraz z katharsis tych, którzy w niej rozpoznali siebie.
Pierwsza analiza tego ostatecznego czynu udowadnia, że Praljak, co dzisiaj wydaje się naiwnością, do samego końca wierzył w ten sąd, tj. w to, że skonfrontowany z argumentami, dokumentami i świadectwami wyda wyrok sprawiedliwy. Był przekonany o swojej niewinności, ponieważ wiedział, że nie dokonał i nie zlecił żadnej zbrodni.
Patrząc z z boku łatwo było uważać, że ten sąd jest kpiną. Od prokuratury, która oskarżeniami, a jeszcze bardziej strachem przed nimi, służyła modelowaniu stosunków politycznych na terenie byłej Jugosławii, aż do większości kuriozalnie wybranych sędziów. W karykaturę międzynarodowej sprawiedliwości wcieliły się stare dziady w szlafrokach i perukach, wśród których najbardziej wyróżniał się jeden, który Praljaka podczas procesu (po tym, jak ten zaprezentował tysiące dokumentów) ocknąwszy się z drzemki, zapytał w którym kierunku płynie Neretva w Mostarze, do góry czy do dołu. A Praljak odpowiedział, że trzeba znać przynajmniej trzydzieści głównych punktów w mieście, żeby w ogóle można było zrozumieć cokolwiek z tego, co tam się wydarzyło.
Pomimo tego wszystkiego, Praljak szanował sąd i do końca się do niego zwracał „wysoki sądzie”.
A przed opublikowaniem oskarżenia (…) nie podlizywał się, nie handlował, nie obciążał innych, nie zgadzał się na zdradę. A wtedy zdarzały się różne rzeczy – prokuratura politycznie decydowała jakie akty oskarżenia podnosić i kto będzie nimi objęty, a kto nie. Niektórzy akceptowali grę, tańczyli tak jak wspólnota międzynarodowa grała, zakładali nowe partie, dawali oświadczenia w których obciążali kogokolwiek było trzeba, i w ten sposób się uratowali, a inni pomimo pełnej współpracy w końcu jednak zostali osądzeni i skazani.
Praljak nie godził się na taki rodzaj współpracy, pojechał do Hagi dobrowolnie, zwracał się „wysoki sądzie”, przedstawiał masę dokumentów. Nie poskutkowało. Zdarzyłoby mu się to samo gdyby się do konkretnych sędziów zwracał per „wysuszone jądro kangura Kevin Parker”, „bezmyślny duński alkoholik Frederik”, „największy idiota haskiej prokuratury Martijas”, „południowokoreańska gnida O-Gon Kvon”, „najeżone szkockie gówno Jan Bonomi”, itd., jak w tytułach swoich haskich książek czynił to Vojislav Šešelj [szowinistyczny serbski polityk , który został uwolniony od zarzutów zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości, mimo że był ideologiem najbardziej skrajnych ruchów i bojówek, które walczyły i dokonywały zbrodni podczas wojen w Chorwacji i Bośni. W jego Serbskiej Partii Radykalnej zaczynał karierę dzisiejszy prezydent Serbii – dop. Kresy24], dzisiaj wolny i zdrowy w Belgradzie.
Praljak na końcu złożył ofiarę wysyłając przesłanie – nie jestem winny, oddaję swoje życie jako rękojmię tej prawdy. O dobre imię dbają ludzie, którym zależy na innych i ich opinii. Absolutnego egoisty to nie obchodzi. Nie obchodzi go jaka opinia o nim pozostanie po śmierci.
(…)
Pamiętam jedno ważne pouczenie Praljaka. Mówił, że kiedy był dzieckiem, dziwiła go sytuacja w westernach, kiedy wrogowie kogoś złapią i dają mu łopatę, żeby wykopał swój własny grób. I większość go wykopie. Skoro już wiesz, że Cię zabiją, po co im oszczędzasz trudu kopania? – zastanawiał się. Nie wykopię swojego grobu, zabij mnie natychmiast!- to morał opowieści.
Praljak został doprowadzony (…) do sytuacji bez wyjścia. Dalsza egzystencja biologiczna byłaby codziennym wykopywaniem grobu do którego już został wrzucony. Pozostało tylko jedno, ostateczne wyjście. Jego czyn nie był pochopny, lecz dobrze przemyślany (…).
Po prawie dwudziestu latach milczenia w chorwackiej przestrzeni publicznej, w ostatnich dniach w końcu mówi się o wojnie muzułmańsko-chorwackiej bez oporów. Nikt nie wyrażał wątpliwości, że po stronie chorwackiej dokonywano zbrodni i nie było słychać głupot, że „nasz żołnierz nie może dokonać zbrodni wojennej”. Za większość z tych zbrodni bezpośredni wykonawcy i zleceniodawcy albo już odpowiadali, albo procesy są w fazie przygotowania w Bośni i Hercegowinie.
Dobrze, że w końcu można było usłyszeć, że za liczniejsze bośniackie zbrodnie na Chorwatach prawie nikt nie odpowiadał, a i nieliczni, którzy byli sądzeni, dostali minimalne wyroki. Wystarczy porównać, że z terytorium pod kontrolą Chorwackiej Rady Obrony (HVO) wygnano i uciekło 52 000 Bośniaków, a z terytorium pod kontrolą Armii Bośni i Hercegowiny 172 000 Chorwatów, żeby można było zrozumieć, że w wyroku wobec jednego dowództwa wojennego, a całkowitej amnestii drugiego, coś jest nie tak. Dodatkowy problem się pojawia, kiedy dzisiaj w całą historię wtrącają się menedżerowie bośniackiego cierpienia, których interesuje ono tylko, jak kredyt moralny zamordowanych, uwięzionych, upokarzanych i wygnanych Bośniaków w czasie wojny na terytorium Herceg-Bośni zainwestować w aktualnym procesie politycznej eliminacji Chorwatów w Bośni i Hercegowinie.
To najlepiej ilustruje post na Twitterze młodej gwiazdy bośniackiej lewicy Reufa Bajrovicia (…): „Pierwszy skutek prawnie potwierdzonego faktu, że cele wojenne Chorwackiej Wspólnoty Herceg-Bośni były zbrodnicze będzie prawo wyborcze [proponowane przez] Chorwacką Wspólnotę Demokratyczną. Mianowicie, w parlamentarnej procedurze nie można realizować zbrodniczego celu”.
Owym zbrodniczym celem jest zmiana ordynacji wyborczej, którą swoim postanowieniem nakazał również Trybunał Konstytucyjny Bośni i Hercegowiny, a która zagwarantowałaby, że jeden naród nie może wybierać przedstawicieli politycznych drugiego [w tej chwili skomplikowany ustrój Bośni i Hercegowiny pozwala liczniejszym Bośniakom decydować, kto będzie w trzyosobowym prezydium państwa reprezentować Chorwatów – dop. Kresy24.pl]. Jeśli (…) walka o równouprawnienie Chorwatów jest taką samą zbrodnią jak i zbrodnie wojenne dokonane na terytorium Herceg-Bośni, ciężko jest zdecydować, czy w ten sposób bardziej obciąża walkę o sprawiedliwą ordynację wyborczą, czy dewaluuje zbrodnie wojenne. Ale w świecie w którym Praljak był agresorem we własnym państwie, a trzy tysiące mudżahedinów [chodzi o bojowników z innych krajów muzułmańskich, którzy wstępowali i walczyli podczas wojny w armii bośniackiej – red.] jego obrońcami, wszystko jest możliwe.
Trybunał w Hadze pośrednio wydał wyrok, że Chorwacja jest najbardziej idiotycznym państwem na świecie. Dzielisz sąsiednią ziemię tak, że podzielisz ją na część serbską i część muzułmańską, a swój naród pozostawiasz bez jednostki terytorialnej, chociaż wygrałeś wojnę. We własnej telewizji publicznej sugerują twojemu narodowi, że w Chorwacji miała miejsce wojna domowa, a trybunał w Hadze ci wyda wyrok, że jako jedyny zewnętrzny agresor wplątałeś się w wojnę domową w Bośni i Hercegowinie [jak wspomniano wyżej, na gruncie procesowym trybunał haski nie stwierdził odpowiedzialności państwa serbskiego za wojnę w Chorwacji i Bośni. Belgrad utrzymywał, że nie wspierał serbskich separatystów dążących do oderwania części tych krajów i włączenia do Serbii. Sytuacja była pod pewnymi względami podobna do obecnej wojny na Ukrainie i twierdzeń Moskwy, że w Donbasie trwa wojna domowa – dop. Kresy24.pl]. Pomimo niewątpliwej agresji z kierunku Bośni i Hercegowiny na Chorwację [chodzi o wydarzenia z 1991 roku, na początku wojny w byłej Jugosławii, kiedy oddziały kierowanej z Belgradu Jugosłowiańskej Armii Ludowej i serbskie jednostki paramilitarne operowały z terytorium także z terytorium Bośni i Hercegowiny, która wówczas jeszcze była formalnie częścią Jugosławii – dop. Kresy24.pl], od ataku na Dubrownik do bombardowania przez rzekę Savę, Chorwacja nigdy nie pociągnęła tej kwestii, ale chwali się, że jako pierwsza uznała Bośnię i Hercegowinę, i że będzie jej bezwarunkowo pomagać na drodze do UE. Chorwacki idiotyzm widoczny był też w zbrojeniu muzułmańskiego wojska, leczeniu jego rannych, wpuszczeniu kilku tysięcy mudżahedinów, przyjmowaniu setek tysięcy uchodźców, gdy w tym samym czasie Armia Bośni i Hercegowiny mordowała i wypędzała Chorwatów w Środkowej Bośnii i Dolinie Neretvy. Teraz mogłaby jeszcze dla niej wypłacać reparacje.
(…)
To wszystko nie jest już problemem Praljaka, on odszedł w sposób szokujący i honorowy. Jego czyn porównują z czynem Sokratesa. (…) Praljak nie zrezygnował lekko z ziemskiej wolności, napracował się podczas 14 lat obrony, żeby w końcu, zamiast warunkowej haskiej wolności, na którą mógł wyjść wkrótce, wybrał wolność jako moralny, ostateczny cel.
Stał się mitem. Ten kto widział, do końca życia nie zapomni sceny z bezpośredniej transmisji, w której stary, olbrzymi generał mówi: „Sędziowie, Slobodan Praljak nie jest zbrodniarzem wojennym. Odrzucam z pogardą wasz wyrok!” i wypija truciznę. W uszach pobrzmiewa – nie będę idiotą, nie będę kopać własnego grobu.
Nino Raspudić
Oryginalny tekst tutaj.
fot. CC BY 2.0
3 komentarzy
Paweł Bohdanowicz
10 grudnia 2017 o 07:58Z każdego można zrobić ludobójcę i z każdego można zrobić „Dobrego Wujka Joe”. Zbiorowa świadomość jest tak plastyczna, że można z nią zrobić wszystko. To tylko kwestia zainwestowanych pieniędzy.
DOŚWIADCZAMY TEGO OD SIEDEMDZIESIĘCIU LAT
Panie Redaktorze!
Gratulacje i wyrazy uznania za opublikowanie tego tekstu. Nie jestem specjalistą od Bałkanów, nie przyznaję nikomu racji, ale wiem, że trzeba słuchać obu stron.
Djabol
10 grudnia 2017 o 13:40Te wszystkie pseudotrybunały nic nie są warte. Zbrodniarzy komunistycznych nigdy ręka sprawiedliwości nie dosięgła, a bohaterów skazują na więzienie. Dobrze chociaż, że gen. Ante Gotovinę w apelacji uniewinniono.
Darek
10 grudnia 2017 o 19:31Dzisiaj w jednym z komentarzy napisałem o cesze niektórych cywilizacji gdzie prawda jest funkcją celu. Nie znam na tyle dobrze tego co działo sie w Chorwacji by ferować wyroki ale nie znalazłem w powyższym artykule przekłamań. Na bieżąco śledziłem sytuację w byłej Jugosławii i jestem przekonany iż najwyższa kasta sędziowska potraktowała prawdę jak napisałem wyzej. Skoro celem było obciążenie Chorwatów 100% winą za wojnę to potrzebny był jakiś ważny kozioł ofiarny więc złapali najbardziej honorowego bo dla niego prawda leży tam gdzie leży. A zatem musiał przegrać z tymi co prawdę widzą tam gdzie pownna być, a nie gdzie rzeczywiście była!
Koneczny już dawno zauważył, że w starciu dwu równie silnych cywilizacji przegra lepsza – tu najprawdopodobnie to sie sprawdziło i wygrała skrajnie cyniczna strona.