Jak to się stało, że białoruski prezydent zaczął mówić o perspektywie wchłonięcia przez Rosję? Dlaczego niegdyś najlepsi przyjaciele z podwórka traktują się dziś jak nielubiani koledzy, którzy muszą siedzieć w jednej ławce, bo innej nie ma?
Na te pytania próbuje odpowiedzieć na portalu obserwatorfinansowy.pl dziennikarz TV Biełsat Jakub Biernat
-Kilka dni wcześniej w czasopiśmie branżowym „Finanse, księgowość, audyt” ukazał się artykuł białoruskiego wiceministra finansów Dzmitryja Kijki. Urzędnik zwracał uwagę, że przed krajem pojawiło się ogromne ryzyko związane z wprowadzeniem przez Rosję tzw. manewru podatkowego —nowego systemu opodatkowania ropy naftowej. Według Kijko, wynikła stąd podwyżka cen ropy może sprawić, że białoruski budżet rocznie straci 20 proc. dochodów — ok. 2 mld dol.
Manewr podatkowy zainicjowano w 2014 r., gdy rosyjska Duma przyjęła ustawę obniżającą cła eksportowe na ropę naftową z 59 proc. do 30 proc. w 2017 roku i odpowiednio do tego samego poziomu zróżnicowane stawki ceł paliw. Reforma ma na celu ukrócenie subsydiowania przemysłu rafineryjnego — gdyż cła na eksportowane paliwa były dotąd niższe niż na nieprzetworzoną ropę.
Ma to też zapewnić finansowanie dla zaniedbanego przemysłu wydobywczego oraz wzrost wpływów podatkowych. Jednocześnie bowiem z obniżką ceł wzrosną stawki podatku od wydobycia surowców mineralnych. W maju Putin uciął kilkuletnie dyskusje pomiędzy ministerstwem finansów i sektorem przetwórstwa ropy i zgodził się, by do 2024 r. cła zostały zmniejszone do zera.
Koniec epoki
O ile reforma ma przynieść korzyści Rosji, o tyle dla Białorusi oznacza ona pełne rozbicie dotychczasowego systemu energetycznych dotacji opartych na dostawach bezcłowej ropy czytaj dalej
1 komentarz
gość.
7 lipca 2018 o 09:43Łukaszeko-przyłącz się do Polski-z hołotą nie trzymaj…..