Służba prasowa prezydenta Białorusi poinformowała w piątek, że Władimir Putin podczas rozmowy telefonicznej z Aleksandrem Łukaszenką wyraził gotowość „zrekompensowania Białorusi strat wynikających z obniżenia w tym roku ceł na rosyjską ropę (w stosunku do 2019 r.), w ramach tzw. manewru podatkowego, kosztem premii dla rosyjskich koncernów naftowych”, pisze Jutro Twojego Kraju.
Czy oznacza to, że Mińsk i Moskwa zakopią wojenne topory i wreszcie porozumieją się w kwestii dostaw surowców energetycznych? No i pytanie, dlaczego Putin zdecydował się na ustępstwa wobec Łukaszenki?
„Najwyraźniej Rosja jest gotowa zrekompensować jakieś pieniądze, a to oznacza pewne zmiany w stanowisku Rosji”, uważa w rozmowie z portalem zautra.by politolog Walery Karbalewicz.
Co spowodowało te zmiany?
Zdaniem Karbalewicza, istnieje jakieś tajne porozumienie w sprawie rafinerii w Mozyrzu, w wyniku którego Białoruś zobowiązała się sprzedać spółce „Rosnieft” pakiet akcji tego zakładu.
Analityk przypomina ubiegłotygodniową wizytę prezesa zarządu tej firmy Igora Sieczina w Mińsku i jego rozmowę z Aleksandrem Łukaszenką. Przyjazd Sieczina na Białoruś był komentowany w mediach jako misja ostatniej szansy na polecenie Putina.
Ale jak mówi politolog, jest też inne wytłumaczenie – Rosja się przestraszyła, bo Łukaszenka obiecał podbierać część ropy płynącej rurociągiem Przyjaźń do Europy i aby uniknąć skandali z europejskimi konsumentami, postanowiła porozumieć się z Mińskiem.
Trzecia wersja układu polega na tym, że rosyjskie firmy ponoszą straty z powodu zbyt długiej przerwy w dostawach ropy na Białoruś, więc zdecydowali, że taniej jest „baćce” zapłacić.
I wreszcie czwarta wersja – projekt przymuszenia do integracji i szantaż gospodarczy był Putinowi niezbędny do rozwiązania problemu roku 2024 z pomocą Państwa Związkowego. A ponieważ problem ten postanowiono na Kremlu rozwiązać za pomocą zmiany Konstytucją Rosji, zniknęła potrzeba dalszego dławienia Łukaszenki, więc Rosja poczyniła pewne ustępstwa.
Portal pyta eksperta, jak tłumaczyć słowa Łukaszenki, które padły podczas rozmowy z ambasadorem Białorusi w Rosji Władimirem Siemaszko. Prezydent stwierdził, że biorąc pod uwagę ceny w Europie, Białoruś powinna zapłacić Rosji około 90 USD za tysiąc metrów sześciennych za gaz. Czy oznacza to, że Łukaszenka będzie torpedować teraz problem z gazem?
„Jak torpedować, skoro umowa jest faktycznie podpisana? To prawda, istnieją spory dotyczące ceny, ale Siemaszko i Miller (szef Gazpromu – red.) podpisali już dokument. Po co więc po zakończeniu draki wymachiwać jeszcze pięściami? Ano dlatego Łukaszenka poruszył tę kwestię, by pokazać po raz kolejny, jak zła jest Rosja”.
Na pytanie, czy można zatem mówić o zakończeniu konfrontacji białorusko-rosyjskiej w kwestii dostaw energii, Karbalewicz odpowiada, że problem z gazem jest mniej więcej rozstrzygnięty, choć i tu istnieją również rozbieżności, ponieważ do tej pory nie wiadomo, co oznacza cena 127 USD za tysiąc metrów sześciennych – czy jest to cena wejściowa, z premią czy bez. Jeśli zaś chodzi o ropę, ekspert radzi poczekać, aż wszystkie oświadczenia przyjmą formę podpisanych dokumentów. Uważa on, że strony są bliskie kompromisu.
Przypomina jednak, że w stosunkach między dwoma krajami pozostają wciąż sporne kwestie;
„Dla uregulowania pozostałych problemów i znalezienia kompromisów jest jeszcze czas. Kwestia elektrowni jądrowej (pożyczka na jej budowę, harmonogram spłat i wielkość) nie została jeszcze rozwiązana; obecnie trwają rozmowy na jej temat. Pytanie o tzw „mapy drogowe” zostało odłożone na bok, ponieważ na razie nie była to aktualna kwestia. Odwiecznym problemem pozostaje kwestia dostępu białoruskich produktów, zwłaszcza produktów spożywczych do rosyjskiego rynku, ale myślę, że te konflikty nigdy się nie zakończą. Będą trwały, bo są po prostu zaprogramowane w stosunkach dwóch państw”.
zautra.by/ba
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!