Stróże prawa na Ukrainie prowadząc dochodzenie w sprawie o zabójstwo białoruskiego dziennikarza znaleźli „białoruski ślad”, – wynika z informacji przedstawionej 8 lutego na specjalnym briefingu w Kijowie.
Śledczy Aleksandr Wakulenko powiedział, że za główną wersję zabójstwa znanego dziennikarza uważana jest jego aktywność zawodowa – i to nie tylko na Ukrainie.
„Publikacje dziennikarza i prowadzone przez niego programy miały charakter krytyczny wobec władz Republiki Białoruś i Federacji Rosyjskiej” – powiedział szef Głównego Departamentu Śledczego Aleksandr Wakulenko.
Śledczy podkreślił również, że kobieta, która podłożyła ładunek wybuchowy w samochodzie Szeremieta, zanim zniknęła w metrze kręciła się w pobliżu ambasady Białorusi w Kijowie. Według nich, trasa kobiety była „zadziwiająca”.
Ukraiński minister spraw wewnętrznych Arsen Awakow w swoim wystąpieniu powiedział, że według śledczych w sprawie zabójstwa Szeremeta mogą brać udział obywatele Białorusi:
„Bierzemy pod uwagę pewne wersje. Między innymi osoby, które w tamtym momencie nie były obecnie na terytorium Ukrainy, a także te, które w chwili popełnienia przestępstwa były na terytorium Ukrainy, w tym – obywateli rosyjskich, oraz obywateli Republiki Białoruś. Również obywateli państw trzecich”. Wobec ilu obywateli Białorusi prowadzone jest dochodzenie, Awakow nie określił.
Paweł Szeremet został z zimną krwią zamordowany latem 2016 roku w Kijowie. Rankiem 20 lipca samochód, którym jechał do pracy eksplodował.
Redaktor naczelna portalu charter97.org Natallia Radzina pisała, że morderstwa Pawła Szeremeta mogły dokonać również służby białoruskie. Przypomniała, że u zarania dziennikarskiej kariery stał się on osobistym wrogiem Łukaszenki. Pracując jako korespondent kanału ORT trafił do więzienia, jego przyjaciel, kamerzysta tej stacji Dmitrij Zawadzki został uprowadzony i zamordowany.
Radina przypomniała o zainscenizowanej jako samobójstwo śmierci założyciela portalu charter97.org Olega Bebenina we wrześniu 2010 roku; „Nie wierze w kryminalną wersję jego śmierci. W naszych krajach dziennikarze są zabijani za swoje słowa”.
Kresy24.pl
1 komentarz
profesor
9 lutego 2017 o 17:18Nie trzeba było mu jechać do Kijowa, aby ktoś go traktował instrumentalnie i do dzisiaj by sobie żył.