Informacje o usunięciu kilkudziesięciu krzyży z uroczyska Kuropaty, miejsca, w którym leżą ofiary stalinowskiego reżimu, szybko trafiły na czołówki światowych mediów. Przypadkowo, czy nie, zbiegły się z innym ważnym wydarzeniem – spotkaniem ministrów spraw zagranicznych NATO w Waszyngtonie.
Białoruski politolog Roman Jakowlewski zwraca uwagę, że jednym z uczestników tego wydarzenia był minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz, który na wieść o tym, co dzieje się na Kuropatach oświadczył, że to „zły sygnał”. Ostrzegł, że polskie służby dyplomatyczne będą monitorować sytuację. Na uroczysku, pośród tysięcy krzyży są krzyże upamiętniające polskie ofiary NKWD (operacja polska NKWD, oficerowie z tzw. Białoruskiej Listy Katyńskiej).
O ile nam wiadomo, polskie krzyże nie zostały naruszone. Ale incydent i tak może mieć negatywny wpływ na stosunki polsko-białoruskie, tym bardzie, że w ostatnich dniach nastąpiła kumulacja „złych sygnałów”; wczorajszy najazd na biuro nadającej z Polski TV Biełsat, czy zapowiedź postawienia przed sądem prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys, za zorganizowanie „Grodzieńskich Kaziuków 2019”. I chodź ZPB działa nielegalnie od 2005 roku, to „Kaziuki” od lat wpisane są w kalendarz imprez organizowanych dla Polaków na Białorusi, i nigdy wcześniej ta impreza nie wzbudzała zastrzeżeń władz. Ostatni raz za organizację nielegalnej imprezy kulturalnej Andżelika Borys była prześladowana w 2008 roku, kiedy postawiono jej zarzut organizacji w Grodnie koncertu legendarnego polskiego zespołu „Lombard”, który zaśpiewał dla grodzieńskich Polaków 2 maja 2008 roku z okazji Dnia Polonii i Polaków za Granicą.
Przypomnijmy, że prezydent Białorusi otrzymał oficjalne zaproszenie od prezydenta Andrzeja Dudy do Polski, na uroczystości 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Nie znane są wciąż intencje Łukaszenki, nie wiemy, czy to zaproszenie przyjmie, ale określenie tego, co wydarzyło się na Kurapatach jako „zły sygnał”, może położyć się cieniem na ewentualnym spotkaniu dwóch prezydentów w przeddzień ważnych wyborów parlamentarnych w Polsce. Bo czy któryś z polskich polityków zaryzykuje dialog z dyktatorem, który wydał rozkaz usunięcia krzyży na Kurapatach?
Jeśli chodzi o innego sąsiada NATO, Łotwę, gdzie również zaproszono przywódcę Białorusi, odbyły się już wybory parlamentarne i wydaje się, że lokalni politycy nie muszą się obawiać utraty wizerunku po wizycie Łukaszenki. Były obawy, że wizytę skomplikują procedury protokolarne, pisze Roman Jakowlewski:
„Protokół państwowy przewiduje wizyty wysokich rangą gości w Muzeum Okupacji Łotwy, która ma trzy sekcje: „Pierwszy rok okupacji sowieckiej (1940-1941)”, „Okupacja nazistowskich Niemiec (1941-1944)” i powojenna sowiecka okupacja „(1944/91)”. Obawy te okazały się nieuzasadnione.
Według nieoficjalnych informacji, wizycie prezydenta Białorusi nadano status roboczej, więc zgodnie z protokołem wizyta w muzeum nie jest przewidziana. Okazuje się jednak, że i w tym przypadku coś stanęło na przeszkodzie. Otóż Białoruś nie wpuściła zastępcy dyrektora muzeum wojskowego Ministerstwa Obrony Łotwy, ponieważ został umieszczony na wspólnej z Federacją Rosyjską „czarnej liście” person non grata. A ten fakt raczej nie może stać się uwerturą do planowanej wizyty białoruskiego władcy w Rydze.
oprac.ba/fot. tut.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!