Amerykanie kują żelazo póki gorące: geopolityczna reorientacja Białorusi staje się pilną potrzebę w warunkach „nowej zimnej wojny” z Rosją, a trwająca recesja w białoruskiej gospodarce tworzy dla tej reorientacji doskonałe warunki – pomoc finansowa z zachodu i otwarcie rynków zachodnich w zamian za rezygnację ze strategicznego sprzymierzeńca.
Po wyborach parlamentarnych na Białorusi Waszyngton wzmaga presję polityczną na Mińsk, – uważa rosyjski publicysta Aleksander Nowosicz.
Na portalu rubaltic.ru przekonuje on, że Ameryka przystąpiła do wdrożenia wobec Mińska podstępnego planu, sprawdzonego 26 lat temu na ZSRR Gorbaczowa. Nowosicz dowodzi, że przewrotność i wiarołomstwo USA polega na mamieniu Białorusi obietnicami dostąpienia zaszczytu bycia pełnoprawnym członkiem elitarnego klubu Zachodniego, tymczasem niszczą dzisiejszą Białoruś jako „unikalne zjawisko w Europie Wschodniej”
Amerykanie prowadzą wobec Aleksandra Łukaszenki taką samą politykę, jak trzydzieści lat temu wobec Michaiła Gorbaczowa, choć Łukaszenka nie Gorbaczow i na politykę ustępstw w zamian za piękne obietnice – nie nabierze się – pisze Nowosicz.
„Stany Zjednoczone zauważają pozytywne zmiany na Białorusi, ale na składanie deklaracji dot. zniesienia sankcji wobec Mińska – jest przedwcześnie. Takie oświadczenie zostało złożone 15 września przez rzecznika Departamentu Stanu USA Marka Tonera podczas briefingu, kiedy podsumowywane były wybory parlamentarne na Białorusi. – Departament Stanu z zadowoleniem przyjął pokojowy charakter wyborów oraz fakt, że „alternatywne głosy będą reprezentowane w parlamencie po raz pierwszy od 12 lat” – mówił Toner komentując wejście do Izby Reprezentantów Zgromadzenia Parlamentarnego dwóch przedstawicielek opozycji. – Tym nie mniej, po raz kolejny wybory białoruskie zostały uznane za niezgodne z obietnicami Białorusi złożonymi społeczności międzynarodowej, której władze zobowiązały się do przeprowadzenia sprawiedliwych demokratycznych wyborów. Dlatego, na cofnięcie, zawieszenie lub nawet zmiękczenie amerykańskich sankcji wobec Mińska – jest przedwcześnie” – przypomina słowa rzecznika amerykańskiego departamentu rosyjski publicysta.
I dalej; „System sankcji nadal związany jest z kwestiami demokracji i praw człowieka na Białorusi. Jeśli Białoruś podejmie w tych obszarach kroki, które my uznany za znaczące, to Stany Zjednoczone rozważą złagodzenie sankcji” – powiedział Mark Toner. Jednocześnie dodając; „jeśli Białoruś podejmie działania sprzeczne z jej zobowiązaniami międzynarodowymi, my także zachowamy elastyczność, by w każdej chwili zwiększyć sankcje lub odwołać ich zawieszenie”.
Innymi słowy, Stany Zjednoczone uważające się za strażnika demokracji i praw człowieka, potwierdziły taktykę szantażu stosowanego wobec Mińska, czyli mamiąc Białoruś możliwością zniesienia sankcji, budują w taki sposób relacje z białoruskim przywództwem?
„Nadal oceniamy – dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Wybory parlamentarne naszym zdaniem, dają podstawy mieć nadzieję, ale chcemy zobaczyć więcej”– podsumowuje przedstawiciel Departamentu Stanu. – Mówiąc krótko, widzimy pewien postęp, który pozwala nam stopniowo budować dwustronny dialog z Białorusią, ale nie przeszliśmy jeszcze tej drogi do końca. Jednak nadal obserwujemy pozytywne sygnały”.
Tymczasem kontynuując naciski polityczne na Białoruś, pozostawia się okno możliwości zaangażowania politycznego. Waszyngton zapowiada wprawdzie, że nie zniesie sankcji, nie przyśle z powrotem do Mińska swojego ambasadora, jednak amerykańscy dyplomaci i eksperci nie zaprzestają suflować władzom białoruskim konieczności „zdystansowania się od Rosji i utrzymywania suwerenności wenątrzpolitycznej. A więc jeśli Białoruś zachowa neutralność, to i z prawami człowieka i z demokracją się poprawi, a stąd do zniesienia sankcji blisko? – pisze Nowosicz.
Trwająca obecnie dyplomatyczna gra nie jest dla Stanów Zjednoczonych niczym nowym: jest to po prostu kolejna runda gry, którą Waszyngton prowadzi z Mińskiem od wielu lat. Dzisiaj Amerykanie kują żelazo póki jest ono gorące: geopolityczna reorientacja Białorusi staje się pilną potrzebę w warunkach „nowej zimnej wojny” z Rosją, a trwająca recesja w białoruskiej gospodarce tworzy dla tej reorientacji niezbędne warunki – pomoc finansową na zachodzie i otwarcie rynków zachodnich w zamian za rezygnację ze strategicznego sprzymierzeńca.
To dlatego na Białorusi w ostatnich miesiącach tak często goszczą finansiści z misji MFW. Kolejna misja MFW, kierowana przez Petera Dolmana rozpoczęła swoją pracę w Mińsku 19 września. Białoruski rząd liczy na kredyt od MFW w wysokości 3 mld USD na 2,28 proc. rocznie na 10 lat.
Warunki międzynarodowych wierzycieli, pod które MFW zgodzi się udzielić Mińskowi pożyczki są standardowe: przyspieszenie i pogłębienie reform strukturalnych w białoruskiej gospodarce, liberalizacja, prywatyzacja, odejście państwa od ulg i datków na socjal oraz stuprocentowe opłaty usług komunalnych przez społeczeństwo, czyli brak dotacji państwa.
Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka określił żądania MFW upokarzającymi dla białoruskiego społeczeństwa i zarzucił, że zostały skonstruowane wbrew modelowi państwa społecznego jakim jest Białoruś.
„Tak, chcę otrzymać tani kredyt w wysokości trzech miliardów. Jestem również za reformami. Ale cena jest dla nas zupełnie nie do przyjęcia, i nieuczciwa w stosunku do ludzi, jest wbrew wszystkim zasadom, polityce, którą prowadzimy do tej pory”– mówił Łukaszenka.
Niemniej jednak, kryzys gospodarczy obiektywnie na Białorusi hula, kraj potrzebuje pieniędzy, więc negocjacje z MFW są kontynuowane, choć roszczenia wierzycieli, w rzeczywistości niszczą dzisiejszą Białoruś jako unikalne zjawisko w Europie Wschodniej (z tym zdaniem akurat trudno się nie zgodzić – red).
USA współpracują z Łukaszenką według tego samego modelu, który trzydzieści lat temu wykorzystywały wobec Gorbaczowa: zaproszenie do współpracy i pochwała zachodzących (?) zmian na lepsze, przy konsekwentnie sztywnych żądaniach i zmuszaniu do ustępstw.
Wobec dzisiejszej Białorusi snują obietnice szacunku i równości w traktowaniu z mocarstwami zachodnimi za neutralność, tak samo jak Związkowi Radzieckiemu w 1990 roku, gdy obiecali zdemilitaryzowane neutralne Niemcy w zamian za zjednoczenie RFN z Niemcami Wschodnimi.
Jak dziś twierdzi Ameryka, zwiększenie obecności wojskowej NATO w pobliżu granicy z Białorusią nie niesie żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa wojskowego Białorusi, podobnie jak w 1989 roku, w wyniku rozpadu obozu socjalistycznego dano obietnicę, że NATO nie będzie rozszerzać się na wschód.
Gospodarka radziecka ćwierć wieku temu była w kryzysie. Do Moskwy zjeżdżali się „harvardzcy chłopcy”, – amerykańscy doradcy i konsultanci, którzy zamiast gospodarkę reformować i ratować, – pogrzebali ją. A dzisiaj MFW zgodził się udzielić pomocy popadającej w recesję białoruskiej gospodarce, stawiając żądania, śmiertelnie groźne dla białoruskiego modelu gospodarczego. Tak jak Gorbaczowowi trzydzieści lat temu, dzisiaj Łukaszence w zamian za ustępstwa wobec Zachodu obiecują uczynić Białoruś pełnoprawnym członkiem elitarnego klubu zachodniego.
Głównym problemem działającej na Białorusi zachodniej finansjery jest to, że Łukaszenka to nie Gorbaczow.
Gorbaczow zniszczył sowiecką cywilizację – Łukaszenko odtworzył ją na terytorium byłej BSRR. Gorbaczow zniszczył Związek Radziecki – Łukaszenko odkąd gdy przyszedł na stanowisko prezydenta Republiki Białoruś rozpoczął prace nad przywróceniem utraconych więzi integracyjnych między byłymi republikami radzieckimi.
Białoruskiemu przywódcy nigdy nie imponowało pokazywanie się w towarzystwie, (czyżby? – red.) Łukaszenka zawsze ze spokojem podchodził do sankcji nałożonych na jego osobę, zakaz wjazdu do Stanów Zjednoczonych czy Unii Europejskiej. Przyjęciem biletu wstępu do „elitarnego klubu zachodniego” Łukaszenka się nie zbłaźni.
Dlatego metoda, zastosowana ponad ćwierć wieku temu wobec ZSRR na tej wysepce sowieckiej cywilizacji może nie zadziałać, – podsumowuje Aleksander Nowosicz.
Kresy24.pl/rubaltic.ru
1 komentarz
kressy
12 listopada 2016 o 10:41jest podporzadkowany