Jakie są perspektywy Białorusi w starciu z Rosją, która nie raz udowodniła, że prowadząc wojnę hybrydową, działa szybko, bezwzględnie, ignorując wszelkie normy międzynarodowe, zaprzeczając oczywistym faktom.
Nie ma chyba wątpliwości, że Rosja jest najbardziej doświadczonym krajem w zakresie operacji hybrydowych. Elementy wojen hybrydowych były podczas radziecko-fińskiej wojny 1939 roku, w czasie aneksji przez ZSRR państw bałtyckich w 1940 roku – „bez jednego wystrzału”, w sierpniu 2008 roku pod hasłem „ochrony obywateli rosyjskich” w Południowej Osetii, a w 2014 roku – na Krymie i w Donbasie.
Według politologa Wiktora Denisenko, wykładowcy Uniwersytetu Wileńskiego, któremu bliższa jest definicja wojny hybrydowej Georgija Poczepcowa, jako wojny, w której agresor stara się ukryć jej wojskowy charakter oraz udział w niej struktur państwowych. W wojnie tej zdecydowanie wzrasta rola elementu informacyjnego, w którym perfekcyjnie zmanipulowana rzeczywistość pokazywana jest z hiper intensywnością. Nie jest to wojna jednej twarzy, jednego człowieka, ale zmieniają się one na potrzeby „ładunku informacyjnego”.
Wiktor Denisenko opisał dwa warianty wojny hybrydowej, którą może rozwinąć Rosja wobec Białorusi. Choć obydwa wadają się dziś być fantastyką, to nie są pobawione logiki.
Pierwsza opcja – „bez Łukaszenki”
Ten wariant zakłada sytuację, w której z wielu przyczyn niezależnych od Łukaszenki, głowa białoruskiego państwa traci stanowisko.
W tej sytuacji Rosja mogłaby ogłosić nowy rząd „nie posiadający legitymizacji”, uruchomić swój straszak propagandowy o przejęciu władzy przez nacjonalistów i pojawieniu się „zagrożenia dla ludności rosyjskojęzycznej”. Uzasadnieniem interwencji będzie przy tym wypełnienie zobowiązań dotyczących ochrony Państwa Związkowego, bezpieczeństwo rodaków i utrzymanie stabilności i pokoju.
Kreml oczywiście postawi w tej sytuacji na siły prorosyjskie, a zwolennicy europejskiej drogi rozwoju zostaną oskarżeni o przymusową białorutenizację kraju.
Wiktor Denisenko, nie wyklucza jednak opcji wojny hybrydowej „z Łukaszenką”.
Jest to opcja, która zdaniem litewskiego politologa może zostać zastosowana, jeśli białoruski prezydent przestanie „zadowalać Moskwę”.
W tej sytuacji straszakiem będzie wyciąganie na światło dzienne informacji kompromitujących głowę białoruskiego państwa. Tak jak w filmach rosyjskiej stacji NTW „Chrzestny baćka”, cel będzie jeden – zdyskredytować głowę państwa.
Interwencja Kremla zostanie usprawiedliwiona koniecznością obrony bratniego narodu i zabezpieczenie stabilności Białorusi. Sprawcami okażą się oczywiście wszystkie te siły proeuropejskie.
Niestety, przy zastosowaniu jednego z tych wariantów wojny hybrydowej, – uważa Wiktor Denisenko, Białoruś przegra, stanie się rosyjskim protektoratem lub zostanie inkorporowana w skład FR tracąc swoją suwerenność.
Kresy24.pl/ej.by
10 komentarzy
maro
23 października 2015 o 11:33na bialorusi nic sie nie wydazy gdyz tam juz nie ma ludzi tylko zombi,mowiace,pracujace,jak im sie powie co maja robic to zrobia,jak im powiedza ze od dzis sa russkami to beda russkami,zalosny narod
miki
23 października 2015 o 17:01Heh-nawet jeśli masz rację to chyba dobrze.Dlaczego? Ano dlatego że gdy usłyszą że ruskie są be, bardzo be to się od ruskiego świata odwrócą i to szybciej niż teraz Niemcy, Francja czy Austria które tęsknią bardzo za kontaktami z Kremlem, a najbardziej za interesami. W Rosji nie będzie lepiej, jeno gorzej-możliwe że więc za rok, dwa, trzy dojdzie do rewolucji. Sami Rosjanie to biorą powaznie pod uwagę o ile sytuacja gospodarcza nie będzie się poprawiać.Co ciekawe za kilka lat mamy 100-lecie rewolucji w Rosji….. w sam raz okazja……
bolo
23 października 2015 o 18:29Za kilka lat mamy rocznicę bitwy nad Niemnem.
Filip Kostrzewa
24 października 2015 o 10:01Tak dokładnie to 100-lecie rebelii w Rosji za dwa lata
gena
26 października 2015 o 15:23Nie bredz maro, byle4s tam choc raz na poczatku 90- tych?
Lwowiak mały
23 października 2015 o 12:14Przecież tam to nawet Łukaszenka prawie wcale nie mówi po białorusku(chyba że się już nauczył dla idei).
O wojnie jakiejkolwiek na Białorusi nie ma nawet co myśleć, ten kraj jest jak guma od majtek Putina z Rosją związany, bezgranicznie co oznacza że granice z Rosją są tylko umowne, na papierze(jak z Ukrainą).
SyøTroll
23 października 2015 o 13:01Oczywiście że tak, i to nawet napiszę, że spore. Ponieważ to nie Rosja tę ewentualną wojnę rozpocznie, tylko pewien zachodni sąsiad Białorusi, na zlecenie swego odległego, jak zwykle, Sojusznika (duża litera zamierzona).
kuba9131
24 października 2015 o 10:33I tak Rosja to kraj terrorystyczny.A Łukaszenka to tylko przydupas Putina na Białorusi.Póki Białoruś jest prorosyjska to jest dla ruskich okej.A jeśli stanie się prozachodnia to oznacza scenariusz ukraiński.Więc nie trolluj dla Putina za ruble i nie kłam że Polska na polecenie USA rozpocznie wojnę.Miłość do Ruskich trzeba leczyć w psychiatryku
SyøTroll
26 października 2015 o 14:12jeśli stanie się bardzie proeuropejska, nie powinno być problemów, jeśli zaś nowa białoruska władza zacznie szukać kozłów ofiarnych i innych prorosyjskich trolli, oficjalnie w celu ich eliminacji ich wpływu na życie społeczne, a w rzeczywistości w celu odwrócenia uwagi społeczeństwa od zmian polityczno-gospodarczych, to będzie kłopot. Rosji, na Ukrainie, od początku zależało na zachowaniu wpływów, oraz pokoju. Nie udało się z winy władz kijowskich. Oby przyszłe proeuropejskie władze białoruskie nie poszły tą drogą.
putlerek
23 października 2015 o 14:54Oczywiście, że w Polsce rozpocznie „rewolucję” na wzór majdanowej uciskana „mniejszość” rosyjska i rosyjskiefile. A Putin „dbając” o żywotne interesy Rosji wspomoże te „mniejszości”. Stalin także w 1920r „chronił” robotników i chłopów a 1939r „bronił” Białorusinów i Ukraińców zawierając „Pakt” i granicę na Bugu z Hitlerem.