Po śmierci Stalina ponownie zaczęto poruszać kwestię Polaków żyjących w ZSRS. Od 1956 roku do urzędów zachodnich republik Kraju Rad napłynęło kilkaset tysięcy wniosków o wyjazd do Polski. Na mocy polsko-sowieckiego porozumienia o późnej repatriacji, podpisanego w marcu 1957 r., z zachodnich republik sowieckich wyjechało prawie 100 tys. Polaków. Dodajmy, że większość owych późnych repatriantów pochodziła z Litwy i Białorusi.
Historia emigracji jednej z tysięcy polskich rodzin, które opuściły swoją ojczyznę, pokazuje, że był to właściwy wybór, bo dzięki temu świat dowiedział się o utalentowanym muzyku Czesławie Niemenie. Spójrzmy na jego drogę życiową z punktu widzenia sytuacji historycznej, środowiska, w którym dorastał, gdyż Czesław Juliusz Wydrzycki urodził się zaledwie siedem miesięcy przed wybuchem drugiej wojny światowej.
Jeden z najsłynniejszych polskich muzyków XX wieku urodził się 16 lutego 1939 roku we wsi Stare Wasiliszki (w ówczesnym województwie nowogródzkim). Wydrzycki rozpoczął swoją edukację muzyczną od śpiewu w chórze szkoły podstawowej oraz chórze kościelnym na, w którym grał również na organach. Profesjonalną naukę na instrumentach klawiszowych rozpoczął w klasie fortepianu liceum pedagogiki muzycznej w Grodnie, oraz tamtejszej szkole muzycznej, z której został wydalony formalnie za opuszczanie zajęć – nieformalnie za „nieprzydatność do zawodu muzyka”. To nie zaskakuje, gdyż w czasach sowieckich każdy, kto stylem wykonawczym odbiegał od powszechnie przyjętych „kanonów” nie miał prawa uczyć się w szkołach artystycznych.
Dzisiaj w Starych Wasiliszkach nadal można spotkać ludzi, z którymi Czesław dorastał lub studiował.
„Zawsze był uparty i nieprzewidywalny, a jednocześnie niezwykle prosty i ludzki” – opowiada o nim jego krajanka Zofia. „Od dzieciństwa i przez całe życie przyjaźnił się z moim mężem Zbyszkiem, a ja uczyłam się z nimi w klasie równoległej. Kiedy Czesław stał się Niemenem i zaczął się zmieniać, nie wywyższał się, nadal się z nami kontaktował, dzwonił, przychodził, przekazywał książki i broszury, zapraszał na koncerty. A Zbyszek jeździł do niego do Polski. Któregoś razu Czesław zadzwonił do Zbyszka z Erewania i zaprosił wszystkich swoich rodaków, swoich nauczycieli, na koncert do Wilna. Po przyjeździe poinformowali nas, że nie ma wolnych miejsc. A gdy już zaczęliśmy się nad tym zastanawiać, okazało się, że dla nas, rodaków Niemena z Wasiliszek, był zarezerwowany cały pierwszy rząd. A jak on śpiewał! Jak przyjęła go publiczność! To było coś wyjętego z fantazji” – zapamiętała.
Po tym koncercie Czesław odwiedził Wasiliszki. Nocował w domu serdecznego przyjaciela. „Dużo rozmawialiśmy, wspominaliśmy, robiliśmy zdjęcia… Czesław uwielbiał robić zdjęcia. Odwiedził kuzynkę Teresę, która ugościła go swoimi naleśnikami z pieca, wycałował wszystkie znajome babcie, pochodził po rodzinnym podwórku i ogrodzie, postał przy domu rodzinnym. Był bardzo wzruszony i zdenerwowany: niegdyś zamożny majątek popadł w ruinę” – wspominała Zofia.
Zachował się dom, w którym mieszkała rodzina Wydrzyckich. Obecnie znajduje się w nim muzeum. W jednej części domu mieszkał wujek Czesława Wiktor z żoną. Drugą połowę zajmowała rodzina ojca muzyka, Antoniego Wydrzyckiego. Dom wybudował w 1917 roku dziadek muzyka – Jakub Wydrzycki. Czesław Wydrzycki-Niemen mieszkał w tym domu przez 19 lat, a w 1958 roku wraz z rodziną opuścił BSRS. Po wyjeździe rodziny Wydrzyckich dom został sprzedany, a przez wiele lat funkcjonował tam sklep spożywczy: w połowie należącej do ojca Czesława, Antoniego, była część handlowa, w połowie wujka Wiktora znajdował się magazyn sklepowy. Po zamknięciu sklepu dom zaczął popadać w ruinę. Wujek muzyka, Wiktor, pozostał w Wasiliszkach aż do śmierci w połowie lat 80.
Wszyscy w rodzinie Wydrzyckich byli bardzo muzykalni: rodzice i dzieci śpiewali w chórze kościelnym, matka grała na mandolinie, siostra – na pianinie. Na płytach słuchali znanych rosyjskich i polskich artystów tamtych czasów: Szalapina, Lemieszewa, Kiepury. Ojciec powiedział, że „rośnie nowa Kiepura” – wspominał z uśmiechem Czesław Niemen. W domu często byli goście, dla których oczywiście grano na gramofonie. Rodzina zabrała gramofon ze sobą do Polski.
Czesław dużo czasu spędzał na strychu domu, gdzie urządził sobie „warsztat”: malował, wywoływał fotografie (miał własny aparat), grał na gitarze i akordeonie. Już jako znany wykonawca, powiedział w wywiadzie, że gdyby nie został muzykiem, najprawdopodobniej zostałby artystą.
Czesik śpiewał w chórze kościelnym, z powodzeniem występował na koncertach szkolnych, grał na pianinie. Nie lubił się uczyć: w jego głowie była tylko muzyka. W szkole muzycznej nie interesowały go żadne inne przedmioty niż jego specjalność. Według kuzynki Czesława, Teresy, zawsze marzył o zostaniu muzykiem. „Poczekaj, mamo, kiedyś też posłuchasz moich piosenek!” – powiedział kiedyś matce, słuchając w domu płyty.
Ojciec Czesława był specjalistą od wszystkiego. Pięknie śpiewał, grał na organach, potrafił naprawiać instrumenty muzyczne, a nawet naprawił organy w kościele, zostawiając na piszczałce wysokotonowej napis: „Naprawił Antoni Wydrzycki. Marzec 1939”. Antoni profesjonalnie wykonywał także oporządzenie dla zwierząt inwentarzowych oraz skórzane buty.
Dlaczego Wydrzyccy wyemigrowali do Polski? Czesława wyrzucono ze szkoły muzycznej w Grodnie, a po jej ukończeniu zostałby powołany do wojska. Ojciec, widząc jego zdolności muzyczne, postanowił wyjachać do Polski. Kościół w Starych Wasiliszkach był zamknięty, a Wydrzyccy byli pobożnymi katolikami. Szkoła była rosyjska. Nie było mowy o posługiwaniu się językiem białoruskim, a tym bardziej polskim.
Ponieważ Antoni Wydrzycki był szanowanym mistrzem w swoim rzemiośle, rodzina nie doświadczyła trudności finansowych – czego nie można powiedzieć o okresie, gdy Wydrzyccy zamieszkali w Polsce. Antoni Wydrzycki umarł nie całe dwa lata po emigracji. Dlaczego tak się stało, mimo że nie skarżył się na stan zdrowia? Niewykluczone, że podupadł na zdrowiu z powodu tęsknoty za domem. Tam miał zamówienia z Grodna i Wilna, a w Polsce, aby zarobić na życie, chodził z torbą z narzędziami i szukał pracy. Rodzinie pomagał brat rodziców Józef, który w 1945 roku przeprowadził się do Polski i pracował jako nauczyciel śpiewu.
W 10 klasie Czesław zakochał się w swojej przyszłej żonie Marii Klauzunik, która pochodziła z rodziny lekarskiej. Dzień przed wyjazdem do Polski Czesław zabrał wieczorem sekretarza rady wiejskiej do domu Marii, gdzie, mówią w Wasiliszkach, podpisali dokument ślubny, czyli pobrali się. Rano przyjechał samochód po rzeczy rodzinne, ale Czesława nie było! Matka martwiła się, ojciec jest zły. Później zorientowali się, że Czesław prawdopodobnie przebywał w domu Marii. Nie powiedział też rodzicom o ślubie. Pomógł załadować torby, wsiadł na motocykl i pojechał za ciężarówką na stację. Maria płakała. Po pewnym czasie Czesław przyznał, że poślubił Marię. Potem otrzymała zaproszenie z Polski, przeszła długie procedury biurokratyczne i przyjechała do męża.
Z małżeństwa urodziła się córka, ale siedem lat później para rozwiodła się. Młodej rodzinie brakowało pieniędzy, nie mieli też mieszkania. Maria nie chciała, aby Czesław został muzykiem. Uważała, że lepiej, aby zająć się czymś bardziej przyziemnym i zapewnił rodzinie dobrobyt. Uczyła się w Liceum Medycznym w Gdańsku i mieszkała w akademiku, a Czesław nocował w kotłowni kultowego klubu studenckiego „Żak”. Polscy biografowie Niemena zgodnie twierdzą, że to właśnie Gdańsk dał początek muzycznym eksperymentom nieznanego wówczas Czesława Wydrzyckiego. To była stolica big beatu: tak młodzi ludzie nazywali rock and rolla, czego zakazywała komunistyczna cenzura. Zarabiał na strojeniu fortepianów. Wkrótce rozpoczęła się jego bogata kariera muzyczna. Zaczął w popularnym zespole „Niebiesko-Czarni”, w którym szybko objął kluczową rolę. W tym okresie zaczął używać pseudonimu scenicznego Niemen. W tej grupie odniósł pierwszy poważny sukces – w 1962 roku został finalistą pierwszego festiwalu młodych wykonawców w Szczecinie. Kilkakrotnie występował z zespołem w legendarnej paryskiej sali Olympia, a napisaną w 1964 roku piosenkę „Czy mnie jeszcze pamiętasz” podarował słynnej Marlenie Dietrich, a ona wykonując ją zadedykowała swojej matce.
Kiedy Czesław Niemen koncertował w ZSRR, zawsze starał się odwiedzać swoje rodzinne Wasiliszki. Te wizyty Nemena to barwna historia. W 1972 roku dał koncert w Domu Oficerów w Grodnie, skąd przyjechał do Wasiliszek. Wszyscy cieszyli się na jego widok, dla nich wciąż był ich Czesikiem. Ubrany był jak hipis: bluza z kapturem i dżinsy z dziurami. Ludzie mówili: „Czesio, nie masz się w co ubrać tam w Polsce? W takim razie znajdziemy ci tutaj jakieś spodnie”. Następnym razem ubrał się niewyzywająco.
Jego ostatnia wizyta bardzo zaskoczyła mieszkańców wioski. Występy odbyły się w kwietniu 1979 roku w Moskwie. Pozostał mu jeden dzień wolny, który wykorzystał na podróż do Wasiliszek. Wziął taksówkę i przyjechał do oddalonej o prawie 1000 km rodzinnej wsi. Odwiedził każdy zakątek osady, poszwedł do swojego ulubionego miejsca – głazu na brzegu rzeki Łebiedź. Niestety rzeka wyschła, bo we wsi przeprowadzono rekultywację terenu. Głaz do dziś stoi na swoim miejscu, za ogrodem Wydrzyckich, w którym mały Czesik uwielbiał spędzać czas. Odwiedził krewnych, wszystkie swoje ulubione miejsca i po kilku godzinach powrócił do Moskwy.
Upływający czas wymazuje z pamięci to, co nieistotne, powierzchowne, nieważne. Całe serce oddał swojej drugiej żonie – Małgorzacie, swojej muzie, jak ją nazywał. To był wspaniały duet, uznawany za najpiękniejszą parę w polskim show-biznesie. Ich miłość trwała do samego końca. Na krótko przed śmiercią muzyk napisał do swojej kuzynki Teresy w Starych Wasiliszkach: „Przyjadę do Was, może na cały miesiąc. Może moja mała ojczyzna, w której spędziłam 19 lat, doda mi nowej energii i sił, dzięki czemu będę mogła żyć jeszcze kilka miesięcy, a może nawet rok. Niestety Czesław Niemen nie zdążył tam dotrzeć. Zmarł 17 stycznia 2004 roku w Warszawie.
Opr. TB
1 komentarz
Jerzy
17 czerwca 2024 o 22:08Ja mieszkam w Kanadzie. Te piosenki najlepsze Niemena to kopie piosenek zachodnich. Stary jest ten Swiat, … On jest beztalenciem i kiedy byl w USA zaczął kupować książki z nutami i piosenkami z USA.
To taka Polska Wondrzczkowa i Got. Oni wszyscy kopiowali