Jeszcze rok temu nikt nie spodziewał się tak dramatycznego położenia tego kraju. Co prawda, po Majdanie i ucieczce Wiktora Janukowycza do Rosji, wiele mogło się zdarzyć, ale nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Dla Ukrainy następny rok będzie „być albo nie być” w jej młodej państwowości.
Na bardzo złą sytuację gospodarczą, rozdarcie polityczne walczących o wpływy polityków obozu premiera Arsenija Jaceniuka i jego samego z obozem prezydenckim, nakłada się interwencja zbrojna i czynne wspomaganie separatyzmu na wschodzie Ukrainy przez Rosję. Przy takim zbiegu niekorzystnych czynników, podlanych sosem niezadowolenia społecznego, czasu, jaki jeszcze pozostał do zmiany położenia kraju, praktycznie nie ma.Brak zaufania społecznego do polityków i tragiczna sytuacja socjalna, szczególnie na wschodzie Ukrainy, dodatkowo komplikują próby ratowania kraju.
Można tylko liczyć na przytomność i instynkt samozachowawczy rządzących. Wszyscy muszą zdać sobie sprawę, że Ukrainie nikt nie pomoże skoro ona nie zacznie pomagać sobie sama!Syta Europa, powoli obojętnieje na sprawy ukraińskie. Konfliktów zbrojnych i związanych z tym tragedii aktualnie na świecie jest kilka i tam przenosi się uwaga opinii publicznej. Ukraińcy, niestety, muszą sobie zdać sprawę, że nie są jedynymi, którym należy poświęcić uwagę i im pomóc. Jedyną szansą na poprawę sytuacji jest rozpoczęcie głębokich reform strukturalnych i ustrojowych, zmianę sądownictwa, sprzedaż ziemi, rozpoczęcie tworzenia zrębów samorządności i odejście od centralizmu oraz zajęcie się największym problemem Ukrainy – walką z korupcją.
Jak wiadomo, są to procesy długofalowe i rozłożone w latach, ponieważ problem leży w mentalności ludzi, którzy ją dawno zaakceptowali, oswoili się z nią i zapominają, że sami padają jej ofiarą.Czas w którym trzeba rozpocząć działania naprawcze jest wielce niesprzyjający, ale wyboru nie ma. Tylko rozpoczęcie procesu gruntownych zmian systemowych daje szanse na pomoc Ukrainie. W innym wypadku nikt jej nie będzie udzielał, poza pomocą humanitarną, ale w końcu nie o to chodzi. Jak wiadomo w chwili obecnej rezerwy walutowe Ukrainy to tylko około 12 mld dolarów. Dodatkowo ciąży Ukrainie dług wobec Gazpromu, którego gwarantem spłaty jest Unia Europejska.
Wojskowe działania wojenne na wschodzie kraju kosztują każdego dnia około 14 mln USD, a wyłączenie Donbasu z obrotu gospodarczego kraju – to o 25% mniejszy przychód do kasy państwa. Kroplówki finansowe z UE (ostatnio 0,5 mld euro) czy Stanów Zjednoczonych niczego nie załatwiają. Umowa stowarzyszeniowa z Unią Europejską otworzyła drzwi dla około 95% produktów ukraińskich. Dla Ukrainy jest to szansa aktywizacji własnej produkcji i przetwórstwa. Pierwsze efekty tego widać chociażby w Polsce, gdzie producenci drobiu zmuszeni są zmierzyć z konkurencją ukraińską.
Szansa eksportu, przy zamkniętym niemalże całkowicie dla niego rynku rosyjskiego, jest bezcenna. Paradoksalnie w chwili obecnej zużycie gazu ziemnego na Ukrainie spadło o 30% (mimo zbliżającej się zimy), może świadczyć to o tym, że jednak można oszczędniej gospodarować tym surowcem. Ukraina zmuszona jest pokazać, że bardzo chce zmian i je rozpoczęła, wtedy inwestorzy – Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Bank Światowy, bez wahania wyasygnują niezbędne środki na modernizację gospodarki. Jednak gospodarka i ekonomika są w znacznym stopniu uzależniona od działań politycznych.
Tu niestety, ale zostaje tylko wiara w racjonalność ich myślenia. Jeżeli premier Jace-niuk poskromi swoje ambicje i będzie współpracował z prezydentem Poroszenką jest szansa na skuteczne reformowania państwa. W innym wypadku kraj, który jest na skraju przepaści zapewne się w nią stoczy. Nikt tego nie chce, łącznie z Europą. Jedno jest pewne, tylko Rosja jest zainteresowana takim obrotem sprawy, czyli notorycznym konfliktem, osłabiającym Ukrainę. Prezydent Putin ze swoja polityką imperialną zabrnął tak daleko, że może już nie widzieć furtki, która mu została, aby się wycofać.
Dużym niebezpieczeństwem dla Ukrainy jest lobby rosyjskie i jego wpływy w Unii Europejskiej. Takie kraje jak Włochy, Grecja, Austria, Bułgaria czy Węgry są tego przykładem. Ostatni flirt z Francją pod pozorem niesprzedanych Mistrali (okręty desantowe) i jawne finansowe wspo-maganie skrajnie radykalnej partii Marii Le Pen pokazują siłę Władimira Putina. Ostatni list niemieckich inte-lektualistów i polityków (Schroeder, Koschnik, Kohl i inni) nawołujący kanclerz Angelę Merkel do łagodnego traktowania Rosji i złagodzenie sankcji, wyraźnie pokazuje wpływ tego lobby. Putin dobrze o tym wie i liczy na rozbicie jedności Europy, a w przyszłości jej rozkład. Powyższe przykłady lobbingu są także bardzo groźne dla Ukrainy.
Politycy ukraińscy powinni starać się budować koalicje państw, przeciwnych działaniu Rosji, aby mieć przeciwwagę tego lobbingu. Jednak mam wrażenie, że ukraińscy politycy o tym nie pamiętają, a brak pamięci o tym może zaważyć o losach naszego sąsiada.Tak więc tygiel ukraiński, w którym miesza wielu w nie zawsze w zbożnych intencjach, jest już bliski wrzenia, ale mam nadzieję, że nie wykipi. Wielka szkoda, że za błędy polityków, tworzących sytuacje kryzysowe, muszą cierpieć obywatele. Dotyczy to nie tylko Ukraińców, ale także Rosjan, których gwałtowne podwyżki cen żywności także przyprawiają o ból głowy i niepewność jutra, choć rosyjska propaganda o tym milczy. Mam cichą nadzieję, że jednak następny rok będzie spokojniejszy nie tylko dla Ukrainy, ale dla całej Europy i że znajdą się polityczne, a nie militarne, rozwiązania obecnej napiętej sytuacji.
Jan Wlobart
Kurier Galicyjski/ 19 grudnia 2014–15 stycznia 2015 nr 23–24 (219–220)
2 komentarzy
Stefan F.
29 grudnia 2014 o 23:09Miejmy nadzieję,że 2015 rok przyniesie pokój Ukrainie, po pogonieniu z Kremla Fiutina. W naszym, polskim interesie jest mieć za sąsiadów Ukraińców ,a nie Rosjan. Wystarczy ,że graniczymy z nimi przy obwodzie kaliningradzkim. To zupełnie wystarczy.
karramba
30 grudnia 2014 o 02:03Blood, Sweat & Tears