Dokument „Chodorkowski” Cyrila Tuschiego to przykład współczesnej propagandy filmowej, która usiłuje przedstawiać postać oligarchy Michaiła Chodorkowskiego w kadrach, stwarzających wrażenie obiektywności. Pozornie dokładna biografia rosyjskiego kleptokraty eksponuje ofiarę putinowskiej autokracji przy głosach rozsądku polityków czy jego współpracowników, rozrzuconych od Tel-Avivu do Londynu. Reżyserowi filmu udało się pokonać tysiące kilometrów w Rosji Putina-Miedwiediewa, jak i po całym świecie w poszukiwaniu prawdy o swoim bohaterze.
Dokument, już poprzez wybór formuły wypowiedzi (czy 15-minutową laurkę o nieobecnym, bo zamkniętym w kolonii karnej bohaterze), uświadamia jak dużo niemiecki reżyser zrobił dla udowodnienia niewinności Chodorkowskiego. Chwilami można odnieść wrażenie, że Tuschi nadmiernie zaangażował się w obronę oligarchy Chodorkowskiego (wychodzącego chwilami od niechcenia na jego mecenasa), więzionego w kraju „demokracji suwerennej”.
Zgodnie z tym, co film pokazuje, wszystko w Federacji Rosyjskiej co oficjalne, musi być zgodne z prawem. Michaił Chodorkowski został osadzony na szczytach władzy ekonomicznej najpewniej przez sowieckie specsłużby (GRU?). Po latach wymyślił sobie, że może stać się propagatorem „otwartego społeczeństwa”, zrywając zbyt obcisłą smycz. Jednak FSB przypomniała mu o miejscu w szeregu, mimo posiadania miliardów dolarów na koncie przez ówczesnego właściciela koncernu „Jukos”.
Możliwe jest dopatrywanie się zdrady Chodorkowskiego wobec patronów, którzy jako komsomolca wypromowali go w ramach „aktywnych przedsięwzięć” (active measures, aктивные мероприятия). Druga filmowa wersja wyjaśnienia przyczyny jest zgodna z prawem uciszenia Chodorkowskiego i zesłania go do kolonii karnej, gdyż zagroził ujawnieniem prawdy o źródłach sukcesów kleptokratów z lat 90. A może po prostu chodziło o zapowiedź sprzedaży rosyjskiego majątku amerykańskiej korporacji?
Niemieckie dokumentalista nie zauważa – podobnie jak ludzie Zachodu – zaangażowania cywilnych i wojskowych specsłużb w tworzenie procesu transformacji gospodarczej Europy Wschodniej. Zwykli ludzie zachłysnęli się tzw. wolnością, a „przedsiębiorcy prywatni” rozpoczęli uwłaszczanie państwowego majątku i błyskawiczne tworzenie fortun. Tak Chodorkowski przedzierzgnął się z działacza Komsomołu w dyrektora banku, a wkrótce właściciela jednej z największych firm na świecie.
Dokument „Chodorkowski” eksponuje przemianę niezgrabnego homo sovieticus w człowieka światowego, bez prowincjonalnych wąsów, w designerskich okularach – tego który miał zbawić Rosję. Wszystko to działo się naturalnie w zgodzie z sowiecką (rosyjską/bizantyjską) tradycją. Ale „demokracja suwerenna” z Putinem na czele nie zaakceptowała metod promowanych w ramach strategii „społeczeństw otwartych”. A nic bez błogosławieństwa FSB nie udaje się w „suwerennej” praworządności postsowieckiej. Nieposłuszny kleptokrata został skazany i wyeliminowany z życia publicznego. Chodorkowski trafił za kratki pod zarzutem przestępstw podatkowych, podobnie jak Al Capone w Chicago, co jest czytelnym powinowactwem losów obu postaci.
Współcześni następcy krwawych czekistów nie wymagali przyznania się do winy od oligarchy, jak to bywało dawniej w sowieckim raju. Pomocnicy FSB w togach nie zmuszali jego prawnika do potępienia klienta wspólnie z prokuratorem w „pokazówce”. Proces Chodorkowskiego nie musiał być tajny, gdyż sędziowie otrzymali dokładne instrukcje dotyczące wyroku na długo przed pierwszym posiedzeniem i nie mogli wydać innego werdyktu niż kremlowskie zalecenie: winny.
W Rosji Putina-Miedwiediewa wina czy jej brak nie decydują o finale więziennym (oby tylko), czego nie pokazał dokument. Inni kleptokraci, nadal mieszkają w Rosji i co nie powinno dziwić są winni podobnych przestępstw, co posiadający mniej szczęścia bohater dokumentu. Sprawiedliwość czekistowska/efesbowska ignoruje tych złodziejskich biznesmenów, gdyż akceptują i wspierają post-sowieckiego „cara-prawodawcę” Putina. W takiej Rosji znaczenie „suwerennej demokracji” w jej prawnym aspekcie nadal pozostaje iluzją, której nie chciał zrozumieć Chodorkowski, owładnięty ideami „społeczeństwa obywatelskiego”.
Dopiero po drugim obejrzeniu pojawiają się pytania skąd w dokumencie animacja 3D i który to budżet filmu dokumentalnego wytrzymałby włączenie tak długich sekwencji animowanych? Można się tylko domyślać, co miał do ukrycia główny architekt przemian ekonomicznych za Jelcyna – Anatolij Czubajs i dlaczego tak obcesowo zbył reżysera. Rosyjskiego niedźwiedzia nie chcieli drażnić wypowiedziami dawny niemiecki minister spraw zagranicznych Joschka Fischer. Wnikając w dokumentalną biografię Chodorkowskiego, można tylko przeczuwać jak było naprawdę. Sam dokument Cyrila Tuschiego stanowi wstęp czy może raczej bryk z losów transformacji socjalizmu w kapitalizm bez sygnalizowania informacji o najważniejszych procesach zakulisowych.
FeKo
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!