Siła bożonarodzeniowej tradycji była w Polsce na tyle potężna, że nie odważyły się jej zaatakować nawet PRL-owskie siły ciemności – pisze w najnowszym, okolicznościowym eseju Marcin Herman.
Mimo, że demonstracje polityczne są coraz częściej zwoływane, to pojawia się na nich coraz mniej ludzi. Tymczasem, jak co roku, ustawiają się przed Bożym Narodzeniem długie kolejki przed konfesjonałami. W niektórych parafiach jest także Noc Konfesjonałów i na nocną spowiedź przychodzą również tłumy wiernych. Prawie wszyscy z nas zasiądą do wigilijnej kolacji, na Pasterce i Mszach św. Boże Narodzenie znowu pojawią się tłumy. Również ci, którzy zwykle nie chodzą do kościoła.
I tak to jest, wciąż, jak od wieków, okazuje się, że rytm życia Polaków wyznacza kalendarz liturgiczny, a nie polityczny. A w tym kalendarzu Boże Narodzenie ma miejsce szczególne.
W Polsce Boże Narodzenie jest szczególne nawet dla niewierzących bądź wyznających inne religie obywateli. Nie od dziś i nie od wczoraj Polacy na pierwszy rzut oka wydają się beznadziejnie podzieleni i skłóceni. Bo przecież nie tylko o politykę bieżącą się kłócimy, ale dosłownie o wszystko. Taki mamy charakter. Ale są takie momenty w roku, jak właśnie Boże Narodzenie, gdy spory się „resetują”, „resetują” się też w swoich duszach i sercach pojedynczy Polacy. Dzięki sakramentom i modlitwie albo na świecki sposób. Jestem pewien, że ten społeczny rytuał świątecznego zjednoczenia pozwala trwać polskiej wspólnocie mimo wszystko. I nie jest przypadkiem, że w Polsce nawet komuna, nawet w czasach stalinowskich, nie odważyła się tknąć Bożego Narodzenia (tak jak to się stało w ZSRS, NRD czy Jugosławii, gdzie zastąpiono Boże Narodzenie „nową, świecką tradycją” Nowego Roku).
Wyobraźmy sobie Polskę bez Bożego Narodzenia, które jednoczy wszystkich. Nie, to jednak wciąż niewyobrażalne. A dopóki jest Boże Narodzenie, jest też Polska. Pamiętali o tym albo po prostu odczuwali to ci wszyscy nasi przodkowie, których historia skazała na poniewierkę, zesłanie tułaczkę albo poszukiwanie szczęścia na najdalszych krańcach świata. Mogli stracić wiele – nadzieję, więzy z Ojczyzną, bliskich, przyjaciół, zdrowie, nawet język i wiarę, ale zawsze tliło się w nich światło Bożego Narodzenia. Jak w obrazie Jacka Malczewskiego „Wigilia zesłańców”. To jedno z najpiękniejszych, najbardziej polskich i najbardziej ludzkich jednocześnie dzieł sztuki. Tak, jak piękna, arcypolska i arcyludzka jest nasza Wigilia i Boże Narodzenie.
Marcin Herman
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!