Zamarzający pochód wojsk napoleońskich z nadzieją wyczekiwał Smoleńska, gdzie miały znajdować się pękające w szwach magazyny ze zbożem, wiwendą i odzieniem, a przede wszystkim kwatery, w których można by zregenerować siły i podreperować zdrowie. W lipcu Napoleon zamierzał stworzyć w nim bazę aprowizacyjną.
Jednak kolejnym gubernatorom miasta, gen. Michałowi Ignacemu Kamieńskiemu i gen. Louisowi Grandeau d’Abeaucourtowi, nie udało się wykonać zadania. Po ciężkich walkach, ostrzale artyleryjskim Wielkiej Armii i podpaleniom Rosjan, miasto było ruinie. Większość z 12 tys. mieszkańców uciekła lub ewakuowała się z wojskami rosyjskimi. Nadto, akcji aprowizacyjnej w guberni smoleńskiej, ale też zabezpieczeniu logistyki dla wojsk operujących na wschodzie, skutecznie przeciwdziałały operujące z Czernichowszczyzny 27-tys. wojska generałów Gabriela Ignatiewa i Fiodora Hertla wspierane przez 10 tys. pospolitaków. Nie było więc mowy o przywróceniu handlu i odbudowie miasta. Prawda, ówczesnemu gubernatorowi miasta gen. Henri Charpentierowi udało się zgromadzić znaczne zapasy mąki, tyle że z braku dostatecznej liczby piekarni chleba było jak na lekarstwo.
O zorganizowaniu bazy rzemieślniczej dla przebrania letnie odzianej i obutej Wielkiej Armii nie było mowy. Skromne zasoby żywnościowe zostały rozgrabione i zeżarte przez spływających do Smoleńska od 8 listopada maruderów i dezerterów, którzy od miesięcy nie przebywali przy swoich jednostkach, ich zaplecze – markietanki i handlarzy – oraz ochraniającą Napoleona starą gwardię. Słowem, stara bida. Na domiar złego, w końcu października Rosjanie zajęli Witebsk. Prysły więc nadzieje cesarza na usadowienie się w Smoleńsku i wznowienie kampanii w 1813 roku z rejonu miedzy Dźwiną a Dnieprem.
Rosjanie już pod Wiaźmą w październiku próbowali osaczyć wtedy jeszcze dość sprawnie wycofującą się Wielką Armię. Jednak kunktujący Kutuzow wciąż obawiał się kompromitacji i podobnie jak w bitwie o Małojarosławiec zaatakował zbyt małymi siłami. To pozwoliło wojskom napoleońskim wyrwać się z zamykającego się okrążenia. Ponowna okazja nadarzyła się po wymarszu przednich korpusów Wielkiej Armii ze Smoleńska – w okolicach Krasnego, ok. 50 km na zachód od Smoleńska. Tym razem Kutuzow dysponował wyraźną przewagą liczebną. Poza tym wyniszczone dotychczasowym odwrotem wojska napoleońskie były rozciągnięte na trakcie ze Smoleńska do Orszy.
Mówi się, że Napoleon popełnił błąd, nie skupiając wszystkich wojsk w Smoleńsku i okolicach, dzięki czemu w czasie ostatniego etapu odwrotu dysponowałby siłami, które skutecznie stawiałyby opór Rosjanom. Tyle że w zniszczonym mieście nie dało się rozmieścić 50 tys. żołnierzy, nie mówiąc o ich odżywieniu. Tym sposobem, kiedy 14 listopada Napoleon z młodą i starą gwardią wyruszał ze Smoleńska, a dzień potem idący na przedzie 5. Korpus polski pod dowództwem gen. Józefa Zajączka mijał Krasne, zamykający pochód dziesięciotysięczny 3. korpus Neya dopiero wkraczał do Smoleńska. Inna sprawa, że Kutuzow, który w tym czasie miał niewielkie rozeznanie o składzie, liczebności i przemieszczaniu się poszczególnych korpusów Wielkiej Armii, rozciągniętych na trakcie między Smoleńskiem i Krasnym, wciąż nie palił się do rozgromienia wroga.
Ataki podejmowane przez operujące po obu stronach drogi rosyjskie dywizje Miłoradowicza, Ostermana-Tołstoja, Ożarowskiego, Strogonowa i Paskiewicza, które w oczekiwaniu na główne siły Kutuzowa starały się szarpiącymi atakami kozaków opóźnić marsz Napoleona, a przede wszystkim izolować poszczególne korpusy nieprzyjacielskie, były inicjatywą ignorujących dyrektywę jednookiego feldmarszałka o unikaniu wyczerpujących bojów pozycyjnych. Między 15 a 18 listopada, w okolicach Krasnego doszło do kilku zaciętych starć pozycyjnych, które okazały się najkrwawszą bitwą w czasie odwrotu Wielkiej Armii spod Moskwy. Wówczas Wielka Armia liczyła ok. 50 tys. żołnierzy: 45 tys. piechurów i kawalerzystów oraz 5 tys. artylerzystów, saperów i pontonierów.
15 listopada do Krasnego dotarł 5. Korpus gen. Józefa Zajączka, zastępujący mocno poobijanego po upadku i przygnieceniu przez konia Poniatowskiego, wraz z Napoleonem i starą gwardią. Następnego dnia znajdujący się w środku pochodu, na wschód od Krasnego, 4. Korpus wicekróla Włoch ks. Eugeniusza Beauharnais zaatakowała dywizja Paskiewicza. W kilkugodzinnym boju korpus poniósł ciężkie straty i znalazł się okrążeniu. Beauharnais odrzucił jednak propozycję kapitulacji i w nocy, dzięki pomocy znającego rosyjski płk. Stanisława Klickiego, który sprawnie przeprowadził resztki korpusu pomiędzy rosyjskimi obozowiskami i posterunkami, korpusowi udało się wyrwać z matni i dotrzeć do Krasnego. Z formacji liczącej 8 tys. żołnierzy ocalała połowa. Włosi stracili też całą odtworzoną w Smoleńsku artylerię i tabory.
Tego dnia ze Smoleńska wymaszerował 1. Korpus marsz. Davouta, pozostawiając w tyle 3. Korpus Neya. Po dotarciu do Korytni pozostawił mu do wsparcia jedynie 2. Dywizję gen. Stephane`a Ricarda. Napoleon wiedząc, że Davout i Ney samodzielnie nie zdołają się przebić do Krasnego, a strata ich korpusów oznaczałaby zagładę Wielkiej Armii, zaatakował Rosjan na wschód od miasta. W krwawych walkach 17 listopada udało się mu zająć Uwarowo, co umożliwiło Davoutowi przebicie się do Krasnego. W tej sytuacji zarządził odwrót, pozostawiając na pastwę losu korpus Neya. Najbardziej zależało mu ocaleniu starej gwardii, dlatego też w walkach osłonowych i próbie oderwania się od Rosjan wojska napoleońskie poniosły największe straty w ludziach i artylerii.
Inna sprawa, że decyzję Kutuzowa o nieatakowaniu wycofujących się wojsk napoleońskich – polecił generałom Tormasowowi, Miłoradowiczowi i Golicynowi wstrzymanie przegrupowania oddziałów, co przeszkodziłoby w odwrocie wroga z Krasnego w kierunku Orszy – zaczęli sabotować gen. Benningsen i wspomniany Golicyn. Zarządzili uderzenie i ostrzał artyleryjski młodej gwardii, osłaniającej w Krasnym odwrót reszty wojsk napoleońskich. Ich śladem poszedł Miłoradowicz, który zaatakował maszerujące do miasta dywizje korpusu Davouta. Mimo pięciokrotnej przewagi Rosjan, Francuzi nie tylko odparli natarcie, ale sprawnie przebili się przez płonące Krasne.
Ostatnim aktem dramatycznego odwrotu resztek Wielkiej Armii ze Smoleńska było desperacka próba przebicia się korpusu Neya przez obozujące na trakcie do Krasnego wojska rosyjskie. Marszałek po połączeniu się z dywizją Ricarda dysponował 8 tys. żołnierzy. W ciężkich walkach stracił 7 tys. żołnierzy (3 tys. poległo i 4 tys. odniosło rany lub dostało się do niewoli). Z niedobitkami zdołał przedrzeć się do Orszy, w czym pomógł płk Konstanty Przebendowski i jego 1 pułk strzelców konnych Księstwa Warszawskiego. Dzięki Polakom, którzy doskonale znali okolice Smoleńska, bo przed kilkoma tygodniami włączono ich w skład garnizonu smoleńskiego, marszałkowi udało się lasami przedostać na zachód. W bitwie pod Krasnem Wielka Armia straciła ok. 40 tys. żołnierzy, w tym ponad 13 tys. zabitych, 26 tys. rannych i wziętych do niewoli. Do Orszy dotarło też ok. 20 tys. z 50 tys. maruderów i „oderwańców”.
TB
1 komentarz
subiekt Rzecki
11 lipca 2024 o 01:38Napoleon poniósł klęskę na swoje własne życzenie i nie ma co się rozczulać i analizować za bardzo przebiegu tej, z góry skazanej na klęskę, idiotycznej kampanii moskiewskiej.
Polscy politycy rozsądnie proponowali Napoleonowi, aby w 1812 r. skupić się na odbudowaniu potęgi Polski, na zgromadzeniu zapasów żywności, ubrań, amunicji – utworzeniu solidnego zaplecza materialnego i miejsc szkolenia rekruta dla działań w Rosji. A dopiero w następnym roku iść wiosną na Moskwę, a nie w połowie lata, po wyczerpujących walkach w Europie Środkowej.
Niestety, jak to bywa u ludzi zakochanych we własnej legendzie, Napoleon „wiedział lepiej”. Podobnie jak 100 lat potem Adolf wiedział lepiej, że zimą można zdobyć Stalingrad, wbrew opiniom generałów.
Potem Napoleon z uśmiechem mówił, że stracił podczas wyprawy na Moskwę ok. 120 tys. ludzi, ale tylko 30 tys. Francuzów – cytat z pamięci, więc nie gwarantuję liczb. Chodzi o sens wypowiedzi pokazujący lekceważący stosunek Napoleona do swoich sojuszników w Środkowej Europie.
Z perspektywy lat widać, że jedynym rzeczywistym skutkiem wyprawy Napoleona na Moskwę było wyniszczenie Europy Środkowej, a zwłaszcza Polski. – Nie jest ważne, jakie miał zamiary, ważne, co w praktyce osiągnął.
Był zbyt inteligentnym i doświadczonym dowódcą, aby nie zdawać sobie sprawy z tego, co robi.
Co łączy Napoleona, Piłsudskiego i Wałęsę ? – Niech każdy sam sobie odpowie. – Że też w tym kraju nikt nie uczy się na błędach.