Aleksander Łukaszenka właśnie zapowiedział, że nie ma mowy o odstąpieniu państwa od podatku „od pasożytnictwa”, i 1 października przedstawi nową wersję dekretu. Tego samego, który wiosną 2017 roku wywołał masowe protesty w całym kraju. Białorusini protestowali wówczas przeciwko obowiązkowi płacenia przez niepracujących specjalnego haraczu dla państwa.
„Mamy na Białorusi co najmniej pół miliona ludzi, którzy nie pracują. 200 tysięcy możemy zwolnić: wielodzietnych rodziców, chorych, inwalidów, ludzi, którzy może chcieliby pracować, ale z powodu sytuacji życiowej nie mogą. Ale już pozostałe 300 tysięcy to ci, którzy powinni pracować, ale nie pracują. A my powinniśmy ich do tego zmusić. Ot cała ideologia” – powiedział Łukaszenka 3 sierpnia, zapowiadając, że nad zubożałym, pogrążonym w kryzysie społeczeństwie nadal wisi miecz Damoklesa.
Według działacza związkowego Siergieja Bałykina, ta walka z „pasożytnictwem” na Białorusi będzie dla reżimu kosztowna, ale przede wszystkim bezowocna.
– Pomysł walki z „pasożytnictwem” jest nieefektywny ekonomicznie. Państwo traci zbyt dużo pieniędzy, aby zebrać nie wiele tylko po to, by ukarać tak zwanych „pasożytów”. Ale praca w tym kraju, czy się to podoba czy nie, nadal jest prawem, a nie obowiązkiem człowieka. Oczywiste jest, że niektórzy ludzie prowadzą aspołeczny tryb życia, ale to margines, który rozsądniej byłoby zostawić w spokoju, niż próbować wyciągnąć coś od nich. Bo co można uzyskać od alkoholika, z wyjątkiem butelki osławionego „czerniła”?, – mówi działacz Niezależnego Związku Zawodowego, którego cytuje portal belprauda.org
2 kwietnia 2015 prezydent Aleksander Łukaszenka podpisał dekret № 3 „o zapobieganiu uzależnienia społecznego”. Mieszkańcy kraju, którzy nie przepracowali 183 dni w roku i jednocześnie nie są zarejestrowane jako bezrobotne, zobowiązani są do zapłacenia na rzecz Skarbu Państwa opłaty w wysokości 20 jednostek bazowych (równowartość ok. 850 zł).
W lutym tego roku doszło do fali protestów społecznych, których uczestnicy wzywali m.in. do odwołania dekretu nr 3. Aleksander Łukaszenka odstąpił pod presją społeczną, zapowiadając odroczenie poboru składek na rok. Nakazał rządowi do 1 maja zatrudnić wszystkich bezrobotnych oraz zwiększyć średnie wynagrodzenie w kraju do 500 dolarów. Niestety urzędnikom nie udało się wypełnić prikazu baćki.
Działacze społeczni, aktywni podczas wiosennych protestów zapowiadają, że jeśli restrykcyjny dekret zostanie wprowadzony w życie, znów wyjdą na ulice. Obawiając się wypełnienia obietnic, białoruski reżim uderzył w Niezależny Związek Zawodowy (REP). 3 sierpnia, pod zarzutem uchylania się od podatków aresztowani zostali liderzy organizacji.
Kresy24.pl/AB
3 komentarzy
olek
5 sierpnia 2017 o 09:18i bardzo dobrze nie pracujesz chcesz korzystać z bezpłatnej służby zdrowia płać
jw23
8 sierpnia 2017 o 14:48no to jaka ona „bezpłatna” skoro trzeba płacić?
SyøTroll
8 sierpnia 2017 o 09:49To tylko swoista legalizacja szarej strefy; nie pracujesz, masz z czego żyć mimo że nie jesteś „bezrobotny”, płać składki zdrowotne ze swojej kieszeni.