Białoruski premier przyznał, że gospodarka Białorusi znajduje się w stanie krytycznym: „Niestety, czynniki zewnętrzne, które zostały zawarte w prognozie na 2016 rok, okazały się znacznie gorsze, niż moglibyśmy sobie wyobrazić. Chociaż – tłumaczył, – prognozy opieraliśmy na podstawie danych międzynarodowych instytucji finansowych”- oświadczył premier Białorusi Andriej Kobiakow w wywiadzie dla białoruskiej telewizji państwowej.
Przebywająca na Białorusi misja Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) dokonała oceny sektora finansowego. Eksperci MFW są zaniepokojeni poziomem zadłużenia przedsiębiorstw więc dla utrzymania stabilności finansowej zalecają wdrożenie natychmiastowych reform,- pisze „Niezawisimaja Gazieta”.
Wspólna misja MFW i Banku Światowego przebywała w Mińsku od 5 do 21 kwietnia. Jej celem była ocena sektora finansowego Białorusi. „Misja oceniła mocne i słabe strony sektora finansowego, jak również poddała analizie podstawy działań nadzorczych, mechanizmów i działań interwencyjnych w sytuacjach nieprzewidzianych oraz zastosowania mechanizmów stymulowania rozwoju sektora finansowego” – poinformował rzecznik misji.
Opinia MFW o stanie białoruskiej gospodarki jest o tyle ważna, że Mińsk zabiega o 3 miliardy dolarów. Na razie negocjacje z funduszem nie przyniosły rezultatów. Eksperci MFW domagają się reform i gwarancji na ich realizację, ponieważ w przeszłości obietnice reform nie zostały zrealizowane przez rząd, bo zakazał tego Łukaszenka. Kolejna misja przyjedzie do Mińska w czerwcu.
Wygłaszając w zeszłym tygodniu orędzie do narodu i parlamentu, Aleksander Łukaszenka polecił rządowi usunięcie wszelkich przeszkód biurokratycznych, które znajdą się na drodze podpisywania umów z międzynarodowymi instytucjami finansowymi i użyć ich jako „wielki potencjał inwestycyjny”.
„Współpraca z MFW, – mówił Łukaszenka, – wymaga „szczególnej uwagi”. Program z MFW – to nie panaceum, ale wskaźnik otwartości naszej gospodarki. Rozmawiając z nimi musimy bronić swoich interesów, musimy dowieść, żądać, żeby nas zrozumieli” – nakazał prezydent.
Według białoruskich obserwatorów, takie stanowisko Łukaszenki świadczy z jednej strony o dużej potrzebie pieniędzy. Z drugiej zaś strony wątpią, że jest to szczera i przemyślana decyzja głowy państwa.
„Łukaszenka ogłosił w swoim orędziu to, co powiedzieli mu doradcy, którzy proponują mu pozyskiwanie kredytów z zagranicznymi instytucji finansowych”, – uważa białoruski ekonomista Anton Boltoczko. Tym bardziej, że w bloku gospodarczym orędzia nie było żadnych wzmianek świadczących o przyszłych zmianach.
Eksperci ocenili propozycje gospodarcze dyktatora jako bardzo słabe i niemożliwe do zrealizowania w bieżącej białoruskiej rzeczywistości.
„Łukaszenka w swoim przesłaniu mówił rzeczy oczywiste; że jest potrzeba zwiększenia wydajności pracy, że trzeba tworzyć gospodarkę jutra, opartą na nano- i biotechnologii, rozwijać mały biznes, przyciągnąć bezpośrednie inwestycje zagraniczne, sprzedawać więcej na eksport, importować mniej niż importować, wytwarzać produkty wysokiej jakości, że trzeba terminowo spłacać długi, realizować założenia budżetowe tak, żeby wydatki nie przekroczyły dochodu… Jednocześnie białoruski dyktator wydawał się zapominać, że w kraju od roku szaleje recesja, dochody spadają, produkty nie są sprzedawane, a rosnące wierzytelności grożą bankructwem kraju”.
Przedawnione zadłużenie głównych gałęzi przemysłu – rolnictwa, budownictwa i przemysłu wynoszą odpowiednio – 31,6 proc., 20,7 i 19,9 proc. i zdaniem ekspertów, ich spłacenie nie jest możliwe.
Główną winą rządu, według niezależnych ekonomistów jest to, że zamiast zamykać przynoszące straty przedsiębiorstwa, przebranżowić, uczyć ludzi nowych kompetencji, ten przymyka oko na negatywne tendencje, co utrwala problemy i wręcz je pogłębia.
„Udział długu brutto w PKB przekroczył 70 procent. To już powyżej czerwonej linii. Progowa linia została zdefiniowana przez nasz rząd na 50 proc… Dziś jest to 70. Jesteśmy już na skraju niewypłacalności”- powiedział były szef Narodowego Banku Białorusi Stanisław Bogdankiewicz.
Kresy24.pl
1 komentarz
Darek
25 kwietnia 2016 o 19:05Białoruś jest typowym przykładem wysokiego kosztu niskich cen. Gaz kupują ok. 2x taniej niż my więc jego zużycie jest olbrzymie, nikomu nie opłaca się oszczędzać. Gdybysmy zużywali tyle samo w przeliczeniu na głowę to starczyloby go na ogrzanie i oświetlenie całej Polski i jeszcze sporo by zostało. Ale zamiast racjonalizacji mzonki o notechnologii i miliardy wyrzucone w elektrownię jądrową. To mogło działać tak długo jak dlugo Rosja miała pieniadze, a Białoruś majątek. Ponieważ energetyka jest podstawą gospodarki nie widzę dla nich ratunku, bez reform w tej dziedzinie kraj upadnie.