Po tym jak przetrzymywana na Białorusi Polka podjęła głodówkę protestacyjną w polskim konsulacie w Brześciu, do MSZ w Warszawie został wezwany białoruski ambasador. Poinformował o tym portal TVN24.
– Ministerstwa Spraw Zagranicznych Białorusi i Polski zajmują się tą kwestią – zapewnił lakonicznie po spotkaniu z dyrektorami departamentów konsularnego i wschodniego w polskim MSZ ambasador Wiktar Gajsionak. Na razie nie wiemy jednak co konkretnie usłyszał białoruski dyplomata w trakcie spotkania.
Przypomnijmy, że Teresa Strzelec, której od ponad miesiąca reżim Łukaszenki nie chce wypuścić z Białorusi, ogłosiła w poniedziałek głodówkę na terenie polskiego konsulatu w Brześciu. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, Polka protestuje przeciwko bezczynności i nieskuteczności polskiego MSZ w jej sprawie. Swoją głodówkę ogłosiła na piśmie, które oficjalnie wręczyła kierownictwu polskiej placówki w Brześciu. Jak poinformował nas mąż głodującej Polki – Jarosław Strzelec, Konsul Generalna RP usiłowała w pierwszej chwili za wszelką cenę nakłonić panią Strzelec, aby nie podejmowała głodówki. Uwięziona na Białorusi Polka postanowiła jednak rozpocząć protest. – Żona nie ma innego wyjścia. Doprowadzono ją do ostateczności i będzie głodowała do skutku – mówi pan Strzelec.
Białoruskie służby celne nadal domagają się od Teresy Strzelec zapłacenia absurdalnie ogromnego cła za jej wielokrotnie mniej wart samochód, który same wcześniej zarekwirowały i sprzedały. Co więcej, anulowały jej wizę i w ten sposób uniemożliwiają jej powrót z Białorusi do Polski. Polski konsulat w Brześciu podjął pierwsze – nieskuteczne zresztą – działania w tej sprawie dopiero 10 dni po tym jak Teresa Strzelec zwróciła się do niego o pomoc. W końcu pod naciskiem polskiej opinii publicznej polscy dyplomaci wystosowali do władz białoruskich notę w tej sprawie, jednak strona białoruska na nią nie reaguje. Polski MSZ nie podjął natomiast żadnego działania na wysokim szczeblu w obronie uwięzionej Polki.
W kwietniu 2012 r. kobieta wybrała się swoim samochodem na wycieczkę do Mińska. Jej auto zepsuło się tuż za Brześciem, więc zostawiła je w warsztacie samochodowym. Po powrocie z wycieczki, okazało się, że samochodu nie ma, bo po jego naprawie nieletni syn białoruskiego mechanika potajemnie wziął kluczyki, aby się przejechać. Zatrzymała go milicja i zamiast zwrócić auto właścicielce, przekazała je białoruskim służbom celnym. Te z kolei auto zatrzymały, oświadczając, że o jego dalszym losie zadecyduje sąd. Pod koniec stycznia zapadł wyrok sądowy, nakazujący zwrot samochodu państwu Strzelec. Kiedy małżeństwo udało się po odbiór swojej własności, okazało się, że Jeepa nie ma bo urząd celny sprzedał go jeszcze w zeszłym roku. Celnicy poinformowali panią Teresę, że musi zapłacić ogromną karę za… dopuszczenie auta do sprzedaży na terenie Białorusi, podatki i cło.
5 marca Teresa Strzelec i jej mąż pojechali na Białoruś, by wynająć adwokata. W drodze powrotnej na granicy zatrzymała ich białoruska straż graniczna, która anulowała jej wizę i tym samym uwięziła na Białorusi. Obecnie pani Strzelec od ponad miesiąca mieszka „kątem” w Brześciu w bardzo trudnych warunkach.
Kresy24.pl
1 komentarz
Banhajer
9 kwietnia 2013 o 09:03Do Prezydenta Rzeczypospolitej, aktualnie: Bronisław Komorowski
Ze względu na brak obrony obywatela (nie pierwszy raz) przez to Państwo, które kiedyś kochałem zrzekam się obywatelstwa polskiego.
Szalę rozgoryczenia tym krajem przelała sprawa Pani Teresy Strzelec więzionej na Białorusi choć wyrok tamtejszego sądu przyznał jej rację.
Prasa podała, iż polski konsulat rozpoczął jakiekolwiek działania (nieskuteczne) dopiero po 10 dniach od zgłoszenia sprawy i to pod naciskiem opinii publicznej.
Marny to kraj, który tak traktuje swoich obywateli dlatego dziękuję i żałuję, że kiedykolwiek identyfikowałem się z tym państwem.
Bez poważania
Kazimierz Banhajer