„Były wiezień Łukaszenki Mikoła Statkiewicz 25 marca wyprowadzi ludzi na ulice. Poleje się krew, będą ofiary w ludziach, ale on nie cofnie się przed niczym. W walce o tytuł lidera opozycji jest gotów pójść na starcie”, – taka teza wybrzmiała w materiale wyemitowanym 6 marca przez białoruską telewizję publiczną.
Telewizja BT pokazała „raport specjalny” z masowych protestów, które rozlewają się po kraju. Jego autor próbował przekonać widzów, że stoi za nimi były więzień Łukaszenki – Mikoła Statkiewicz, który wykorzystuje Białorusinów po to, by zostać liderem opozycji, a w walce o ten tytuł jest gotów poświęcić każdą ofiarę.
Anonimowy autor reportażu przekonuje, że za organizacją marszów protestacyjnych w białoruskich miastach stoi Białoruski Kongres Narodowy i jego lider Mikoła Statkiewicz.
„Po Płoszczy 2010 – wyszedł zza kratek”, – zauważył autor, ale nie zająknął się, że opozycjonista został uznany za winnego organizacji tzw. masowych zamieszek i skazany na sześć lat więzienia, a w 2015 roku zwolniony decyzją Łukaszenki, ponieważ zaszła nagła potrzeba poprawy stosunków z Zachodem.
O tym autorzy nie wspominają. Autor nie pojmuje, jak Statkiewicz, były oficer białoruskiej armii, dziś otrzymujący emeryturę wojskową, śmie występować przeciwko tej władzy, która zapewnia mu stały dochód. Jak to możliwe? Jak może wyprowadzać ludzi na ulice. A jak to robi? Otóż przekupuje naród przy pomocy innego lidera opozycji Andrieja Sannikowa i ukraińskiego biznesmena Smancera. Z tym ostatnim, jak Statkiewicz miał konsultować wszystkie działania jeszcze podczas Płoszczy – 2010.
W materiale wystąpili mało znani ukraińscy politolodzy, którzy przekonywali, że wszyscy ci, którzy angażowali się w wydarzenia na Majdanie w 2014 roku, nie otrzymali w zamian nic. Beneficjentami przewrotu zostali ci, którzy wyprowadzili ludzi na ulice. „Żyją wspaniale, dostali świetne posady, wyjeżdżają za granicę, a prostych ludzi mają w …”, – podsumowuje głos zza kadru. Analogia jest doskonale zrozumiała.
Autorzy materiału szczególną uwagę poświęcają anarchistom, określając ich jako szczególnie niebezpieczny element protestu. Podczas ostatniego „marszu pasożytów” w Brześciu, rzeczywiście to anarchiści maszerowali na czele wielotysięcznej kolumny, choć materiały filmowe świadczą, że społeczeństwo przyłączało się spontanicznie. W każdym razie akcenty nie są przypadkowe.
W reportażu jest paralela; białoruscy anarchiści jak bojownicy na Ukrainie. Wybrzmiewa też nieznana dotąd informacja: że niejaki Siergiej Romanow, anarchista z Bobrujska został rzekomo zatrzymany w 2014 roku ze 150 gramami trotylu, który miał rzekomo użyć do popełnienia ataku terrorystycznego podczas obchodów Dnia Niepodległości w Mińsku.
Nawiasem mówiąc, w materiale dominują kadry z Ukrainy; są zabici, ranni, krew na bruku, zamieszki i przemoc. Anarchiści przedstawieni są w raporcie jako bojowa siła Statkiewicza.
Końcowa część tej historii to swego rodzaju ostrzeżenie dla Białorusinów. Lektor przypomina, że punktem zwrotnym w Kijowie była pierwsza krew podczas protestu. „Jej pierwszą ofiarą, – przypominają propagandyści, był Białorusin Michaił Żyznieuski. W ich wersji, śmierć chłopaka była rytualnym mordem opozycji, dającym asumpt do rozpoczęcia wojny.
Twórcy reportażu ostrzegają widzów, że Statkiewicz i jego współpracownicy wykorzystują prostych ludzi do własnych celów politycznych, które zamierzają osiągnąć według ukraińskiego scenariusza.
Głos za kadrem nie odpowiedział na najważniejsze pytanie: kto wyprowadza Białorusinów na protesty, kto jest autorem niepopularnego, poniżającego biedniejący naród – dekret numer 3? Skąd negatywny stosunek do władz w regionach, gdzie Statkiewicza nie widziano na oczy? Kto doprowadził Białorusinów do tego, że niektórzy targają się na własne życie, nie będąc w stanie zapłacić „podatku od darmozjadów”?
Odpowiedzi na te pytania lektor nie udziela, choć wydawałoby się, że są oczywiste. I to one, a nie Statkiewicz są powodem, dla którego Białorusini powiedzieli dość!
Kresy24.pl/naviny.by
2 komentarzy
mich
7 marca 2017 o 17:05kazdy kto wspiera majdany w ruskich mira niech wie ze sowieci zacieraja rece bedzie kolejna aneksja
SyøTroll
8 marca 2017 o 08:14UE nie jest na rękę kolejna przeradzająca się w wojnę domową, kolorowa rewolucją, będzie więc ostrożniejsza, jeśli do czegoś na Białorusi dojdzie. Już ma wystarczający problem z niedokończoną libijską, syryjską i ukraińską. Europejskiej Armii i dalszej integracji europejskiej w kierunku Federacji Europejskiej, wciąż nie ma.