100 lat temu, 4 marca 1917 roku bolszewicy sowieccy powołali milicję robotniczo – chłopską Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych. Komisariat był głównym narzędziem w rękach władz radzieckich, którym posłużono się do ogromnych represji wobec własnych obywateli i poza granicami byłego ZSRR, a także masowych deportacji różnych narodowości, w tym Polaków.
Huczne świętowanie setnej rocznicy to dobitny dowód na to, że idolami obecnej białoruskiej władzy są nadal bohaterowie sowieckiej tradycji państwowej. Po rozpadzie Związku Radzieckiego milicje pozostały tylko na Białorusi i Ukrainie (do lipca 2015).
Od kilku dni odbywają się na terytorium całego kraju parady, akademie, koncerty, pokazy, w Mińsku odsłonięto pomnik policmajstra, uroczyście otwarto muzeum milicji, ale główną atrakcją jubileuszowych obchodów będzie premiera filmu „Ślady na wodzie”, opowiadającego historię walki dzielnych chłopaków z NKWD z podziemnym ruchem antykomunistycznym na terenie Grodzieńszczyzny, o działalności milicji w pierwszych powojennych latach na terytorium zachodniej Białorusi.
O roli milicji białoruskiej w walce z partyzantką antysowiecką w powojennej Białorusi Minister Spraw Wewnętrznych generał Igor Szuniewicz opowiedział 2 marca w telewizji publicznej. Chwalił się, jak bohaterscy milicjanci rozbili na początku lat 50. „ponad 300 doskonale uzbrojonych band”.Według niego „różnego rodzaju element kryminalny, odszczepieńcy, od dezerterów a kończąc na dywersantach, zgrupowali się w bandy, które działały na jednej zasadzie: zabijać i rabować, nieść chaos i zamęt”.
„To były duże bandy, broni w nich nie brakowało – podkreślał Szuniewicz, – często byli zaopatrywani z zagranicy. Obecni tam byli inspiratorzy ideologiczni, którzy kierowali tym podziemiem przestępczym. Trzeba przyznać, że pewna struktura organizacyjna oczywiście istniały wtedy”.
W 2014 roku w Lidzie (Grodzieńszczyzna) na budynku lidzkiego oddziału rejonowego milicji, gdzie po wojnie mieścił się tam sztab NKWD, Szuniewicz odsłonił pamiątkową tablicę. Przemawiając wówczas mówił, że sztab kierował operacjami przeciwko „nacjonalistycznym bandom, które targnęły się na integralność terytorialną Białorusi”, a „w trudnych latach powojennych milicjanci pokazali przykład odwagi i męstwa w wypełnianiu zawodowego obowiązku: mają na koncie dziesiątki i setki naprawdę heroicznych czynów”.
Nikt nie miał wątpliwości, że mówiąc o „bandach”, Szuniewiczowi chodziło o żołnierzy AK, którzy dla dzisiejszego reżimu na Białorusi są bandytami.
Armia Krajowa walczyło na terenie zachodniej Białorusi o Polskę w granicach sprzed 1939 roku. Ostatni dowódca AK połączonych sił Szczuczyn-Lida, Anatol Radziwonik ps. „Olech”, zginął w walkach z NKWD w 1949 roku. W maju 2013 r. Związek Polaków na Białorusi postawił mu krzyż we wsi Raczkowszczyzna (na terenie prywatnym), ale został zniszczony przez tzw. „nieznanych sprawców”. Tych ostatnich nie znaleziono, ukarano za to ówczesnego szefa ZPB Mieczysława Jaśkiewicza i szefową Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi Weronikę Sebastianowicz. Musieli zapłacić wysokie grzywny za …. zorganizowanie „masowego zgromadzenia”.
Milicja białoruska nie raz pokazywała swoje prawdziwe oblicze, podczas rozpędzania manifestacji opozycyjnych. Tymczasem stojący na jej czele Szuniewicz, zapewniał przed ostatnimi wyborami prezydenckimi, że jego formacja „w najnowszej historii kraju ani razu w brutalny sposób nie rozpędzała akcji protestacyjnych”.
Według niego armatki wodne, psy, granaty ogłuszające i gumowe kule – to broń używana przez „sąsiadów Białorusi z krajów demokratycznych, natomiast białoruska milicja używa tarcz i gumowych pałek, ponieważ są to środki obrony koniecznej”.
Dlaczego szef białoruskiego MSW paraduje w mundurze NKWD?
Kresy24.pl
3 komentarzy
SyøTroll
3 marca 2017 o 13:00O tradycje trzeba dbać, w przeciwnym wypadku naród traci tożsamość, oraz ciągłość istnienia, w efekcie czego pojawiają się białe plamy w jego historii.
Polak z Białorusi
3 marca 2017 o 14:35W twej historji już są tylko same plamy,a narodowości żadnej nie masz, trolliku
Luk
4 marca 2017 o 01:13To prawda trollu. Naród sowiecki straci tożsamość i ciągłość istnienia jeśli przestanie dbać o tradycje.
Dlatego sowieciarze z Rosji i Białorusi stale przypominają o sowieckich „bohaterach” i tradycji.