Białoruś pozostaje jedynym krajem – partnerem UE, który do tej pory nie zawarł porozumienia o partnerstwie i współpracy. A było tak blisko…
W niedawnym wywiadzie dla agencji BiełaPAN szefowa delegatury UE na Białoruś Andrea Victorin oświadczyła, że pełnoprawna dwustronna współpraca wymaga określenia pewnych warunków ramowych, a jeśli zostaną one zrealizowane, ich konsekwencją powinno być podpisanie długo oczekiwanego porozumienia.
Łukaszenka mówił o przystąpieniu do UE
Historia białoruskiej wersji porozumienia o partnerstwie i współpracy sięga listopada 1992 roku, kiedy podczas wizyty w Mińsku delegacji Komisji Europejskiej, podjęto decyzję o przygotowanie dokumentu.
Dzięki porozumieniu, Białoruś miała możliwość posiadania statusu kraju o gospodarce będącej w okresie przejściowym, co z kolei przyczyniłoby się do stworzenia strefy wolnego handlu między Białorusią a UE, zniesienie ograniczeń ilościowych w handlu, złagodzenia reżimu wizowego dla urzędników i biznesmenów, wzajemnego uznawania dyplomów, etc.
Negocjacje rozpoczęły się w styczniu 1993 roku i choć nie obeszło się bez trudności, 22 grudnia 1994 umowa została parafowana, a następnie zatwierdzona przez Radę UE. Składało się na nią 82 artykuły, 8 załączników i kilka wspólnych i jednostronnych deklaracji dotyczących interpretacji niektórych przepisów.
Mając na uwadze obecny stan stosunków między Białorusią a Zachodem, i UE w szczególności, trudno sobie wyobrazić, że nie kto inny, ale właśnie Aleksander Łukaszenka 6 marca 1995 roku podpisał w Brukseli umowę. Mało tego, podczas ceremonii podpisania umowy powiedział, że Białoruś zrobiła „ważny pierwszy krok w kierunku najważniejszego celu – przystąpienia do Unii Europejskiej”.
Aby umowa weszła w życie potrzebna była jeszcze ratyfikacja przez Radę Najwyższą, parlamenty państw członkowskich UE i Parlament Europejski.
Od strony formalnej, przewidywane były postępy w reformach gospodarczych i politycznych, zaplanowano też kontrolę w 1998 roku na okoliczność stworzenia strefy wolnego handlu. Następnym krokiem miało być zawarcie umowy stowarzyszeniowej Białorusi z UE, co dawałoby możliwość w perspektywie rozważenia kwestii członkostwa.
Nie ulega wątpliwości, że był to okres najściślejszej dwustronnej współpracy. Jednak nawet wówczas przewodniczący Rady UE, minister spraw zagranicznych Francji Alain Juppe zauważył, że „partnerstwo musi opierać się na pełnym poszanowaniu prawodawstwa i praw człowieka, wolnych wyborów, liberalizacji gospodarki i dążenia do budowania gospodarki rynkowej”.
Władza ważniejsza niż Europa
Wkrótce jednak, oficjalny Mińsk wybrał zupełnie inny kierunek. Główną przeszkodą dla potencjalnego zbliżenia z UE stało się referendum konstytucyjne w 1996 roku, dające pełna władzę prezydentowi, a po którym Rada Najwyższa została rozwiązana.
Plebiscyt odbył się pomimo ostrzeżeń zjednoczonej Europy, że dążenie do autorytarnej formy rządów wraz z innymi naruszeniami demokracji i praw człowieka stanowi zagrożenie dla porozumienia o współpracy i partnerstwie z UE.
W konsekwencji, 15 września 1997 roku Rada ministrów spraw zagranicznych UE wprowadziła w życie wszystkie planowane ograniczenia dotyczące współpracy dwustronnej, w tym wstrzymanie procedury zawarcia podpisania umowy o współpracy.
Do tego momentu umowa została ratyfikowana przez stronę białoruską, osiem państw członkowskich UE (Dania, Hiszpania, Irlandia, Wielka Brytania, Szwecja, Grecja, Austria i Włochy). Niemiecki Bundestag również ratyfikował, ale nie złożył dokumentów ratyfikacyjnych.
Pozostałe sześć państw członkowskich i Parlament Europejski zamroził ratyfikację.
Przeszkody pozostają
Oczywiste jest, że od tamtego czasu dokument się zdezaktualizował, w każdym razie na pewno wymagałby radykalnych zmian. Jednak nawet przy rysującej się w ostatnim czasie poprawie stosunków między Mińskiem a Brukselą, mówienie o realności podpisania umowy w tym samym formacie byłoby absolutną przesadą, co w rzeczywistości potwierdziła Andrea Victorin.
Przede wszystkim sankcje UE wobec dużej grupy białoruskich urzędników oraz przedsiębiorstw sponsorujących reżim, nie zostały jeszcze całkowicie zdjęte, a tylko zawieszone. W takich okolicznościach, prowadzenie choćby wstępnych konsultacji w sprawie porozumienia byłoby przedwczesne.
Ale nawet zniesienie sankcji nie oznacza, że wszystkie bariery zostały usunięte. Oczywiście, okoliczności – napięta sytuacja, która powstała w wyniku rosyjskiej agresji na Ukrainie mogą sprawić, że Bruksela może nieco przymknąć oczy na pozostające bez zmian problemy z prawami i przestrzeganiem podstawowych wolności. Jednak nie oznacza to, że takie samo stanowisko zajmą parlamenty wszystkich krajów członkowskich UE, które często mają odrębne zdanie, kierują się swoją logiką, własnymi interesami. Szczególnie teraz, kiedy jest ich już 28.
Wydaje się, że właśnie dlatego możliwe opcje współpracy między Białorusią a Unią Europejską są obecnie dyskutowane jako konkretne projekty, takie jak MOST, przewidujący przyciągnięcie białoruskich specjalistów do europejskiego środowiska naukowego i zawodowego.
Prowadzone są również negocjacje o ułatwieniach wizowych, konsultacje w sprawie modernizacji, dialog białoruskich ekspertów z różnych resortów i branż z Komisją Europejską w dziedzinie ekologii, ekonomii i finansów, rozwoju współpracy poprzez międzynarodową pomoc techniczną.
Ogólnie rzecz biorąc, taki rozwój wypadków należy przyjąć z zadowoleniem, pod jednym wszak warunkiem; że nie doprowadzi on do sytuacji, w której dotychczasowy wymóg przestrzegania demokracji i praw człowieka nie stanie się tylko nic nieznaczącym sloganem, ale realnym probierzem dalszej współpracy.
Andriej Fiedorow/naviny.by
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!