Czy Rosjanie przygotowują się do zajęcia budynków państwowych na Białorusi? Zaniepokojone władze w Mińsku rozpoczęły masowe polowanie na rosyjskich foto-szpiegów po tym jak na Homelszczyźnie schwytano obywatela Rosji fotografującego miejscowe MSW i komendę wojskową.
Zatrzymany 23 lutego w Łojowie w Obwodzie Homelskim obywatel Rosji Aleksiej Kolesniczenko został zrewidowany, przesłuchany i sprawdzony przez KGB na wykrywaczu kłamstw. W jego aparacie znaleziono także zdjęcia szeregu innych białoruskich budynków administracyjnych, urządzeń dworca kolejowego w Homlu, lotniska oraz fragmentów części bliżej nieokreślonego samolotu.
W końcu jednak Rosjanina wsadzono jedynie dla porządku na 10 dni „za przeklinanie w miejscu publicznym”, a potem wypuszczono. Twierdzi, że jest geologiem, wcześniej przebywał na Ukrainie, a potem objechał wiele białoruskich miast i – jak mówi – „fotografował wszystko jak leci”.
Pewnie gdyby Kolesniczenko nie był Rosjaninem dostałby zamiast 10 dni aresztu – 10 lat więzienia. Ale w białoruskich służbach zapanowała nerwowość. Po co Rosjanie robią takie rzeczy?
Tymczasem podobne doniesienia nadeszły także z innych regionów Białorusi. Na razie świadczą one jednak bardziej o panicznych zachowaniach białoruskich służb niż faktycznym rosyjskim szpiegostwie.
W Mińsku zatrzymano m.in. dziennikarza gazety Komsomolska Prawda – Dmitrija Łasko, który fotografował budynek Białoruskiej Akademii Nauk. Z kolei w Iwiu na Grodzieńszczyźnie – blogerów, którzy fotografowali miejscowe kino i bibliotekę.
W Głębokiem na Witebszczyźnie dziennikarza z aparatem fotograficznym na wszelki wypadek w ogóle nie wpuszczono do siedziby władz rejonowych. Jakie sekrety państwowe może kryć wnętrze rajispołkomu w Głębokiem – trudno powiedzieć.
Tymczasem białoruskie MSW wydało tajną instrukcję, która zresztą natychmiast przeciekła do internetu, nakazującą funkcjonariuszom tropienie i zatrzymywanie osób fotografujących lub filmujących budynki państwowe, w tym szczególnie budynki milicji i resortów siłowych oraz obiekty strategiczne.
Zgodnie z instrukcją, zatrzymane osoby mają być rewidowane, przesłuchane, sprawdzone w bazach danych MSW, a także należy im założyć kartoteki milicyjne. O wszystkich takich przypadkach ma być natychmiast informowane centrum operacyjne MSW w Mińsku. Instrukcję podpisał wiceminister spraw wewnętrznych, generał-major Mielczenko.
W kontekście sytuacji na Ukrainie i obaw, że Białoruś może podzielić jej losy, obawy białoruskich władz przed wojną hybrydową mogą być zrozumiałe, tym bardziej, że schwytany w Łojowie Rosjanin miał rzeczywiście dość „nietypowe” zainteresowania.
Tyle, że w realiach białoruskich kampania łapania rosyjskich szpiegów niechybnie zamieni się w polowanie na niezależnych dziennikarzy, a przy okazji i na zwykłych obywateli z aparatami i kamerami, którzy z jakichś przyczyn wydadzą się funkcjonariuszom podejrzani. Przecież skoro centrala wydaje specjalną instrukcję, to trzeba wykazać się jakimiś wynikami?
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!