Jest szansa na podpisanie umowy oświatowej z Mińskiem, która pozwoliłaby skierować na Białoruś kolejnych nauczycieli języka polskiego – tak wynika z wystąpienia wiceminister spraw zagranicznych Polski Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz na posiedzeniu senackiej Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą, które odbyło się 4 marca.
Udział w posiedzeniu komisji wziął także prezes Związku Polaków na Białorusi Mieczysław Jaśkiewicz. Referował on senatorom aktualną sytuację mniejszośći polskiej na Białorusi.
Według Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz w ostatnich miesiącach po stronie reżimu Alaksandra Łukaszenki nastąpiło pewne ograniczenie działań godzących w mniejszość polską. – To nie oznacza, że sytuacja jest satysfakcjonująca – zastrzegła wiceminister. Jej zdaniem, zmianę jakościową w tej kwestii może przynieść jedynie zmiana sytuacji politycznej na Białorusi. Mimo to udało się poprawnie procedować kwestię umowy oświatowej, która może stać się bazą prawną do dalszej współpracy z białoruskimi władzami. MSZ liczy na to, że umowa zostanie parafowana w najbliższych tygodniach. Jak zaznaczyła Pełczyńska-Nałęcz, polscy dyplomaci starali się przekonać władze białoruskie, że umowa przyniesie obustronne korzyści i że stanowi realizację normalnych praw mniejszości polskiej, a nie jest ingerowaniem w wewnętrzną politykę. Stanowiłaby zarazem odpowiedź Białorusi na realizowane przez nasz kraj wsparcie jej obywateli przebywających w Polsce.
Kwestia nauczania języka polskiego to jeden z trudniejszych problemów, z jakimi borykają się Polacy, żyjący na terenie Białorusi. Dość wskazać, że nauka realizowana jest tylko w 196 „punktach nauczania” o różnym charakterze, a zaledwie w trzech szkołach język polski znajduje się w programie. Jest też problem z nauczycielami z Polski. Jeszcze w 2005 roku było ich 20, ale po zaostrzeniu sytuacji na Białorusi obecnie przebywa ich tam zaledwie czworo.
Jak wskazywał Mieczysław Jaśkiewicz, prezes Związku Polaków na Białorusi, w związku z przejęciem przez władze domów polskich brakuje miejsc, gdzie można by uczyć ojczystego języka. Także szkoły nie wywiązują się z programów, bo język polski jest zazwyczaj przedmiotem fakultatywnym i nie dokłada się starań, aby te zajęcia były właściwie realizowane.
Dlatego Polacy organizują się najczęściej wokół parafii, gdzie istnieje możliwość krzewienia kultury polskiej. – Dla nas oświata i kultura to sprawy najważniejsze, choć przypisują nam działanie polityczne. Tyle że już rozmowa w języku polskim to sprawa polityczna – stwierdził Jaśkiewicz. Tłumaczył, że Polakom na Białorusi brakuje kontaktu z kulturą polską, żywym językiem, brakuje polskich książek, a także dotacji dla osób podejmujących trud nauczania języka polskiego.
Sytuacja w polskiej oświacie na Białorusi zaczęła się pogarszać po dokonanym przez rząd Białorusi w 2005 roku rozłamie w największej polskiej organizacji w tym kraju, jaką jest Związek Polaków na Białorusi. Część ZPB, kierowana przez Mieczysława Jaśkiewicza znajduje się w opozycji wobec panującego na Białorusi reżimu i jest nielegalna w świetle prawa białoruskiego, ale jest uznawana przez rząd w Warszawie. Druga część ZPB, kierowana przez Mieczysława Łysego, zachowuje lojalność wobec reżimu Aleksandra Łukaszenki i nie jest uznawana przez Warszawę.
Już rok po rozłamie w ZPB, mimo protestów rodziców, z pomocy nauczycieli z Polski zrezygnowała funkcjonująca w państwowym systemie edukacji Białorusi szkoła z polskim językiem nauczania w Wołkowysku. W takiej samej szkole w Grodnie od kilku lat wykłada tylko jeden polski specjalista.
Kresy24.pl/ znadniemna.pl/naszdziennik.pl
1 komentarz
Paweł
7 marca 2014 o 22:38Przy takim sposobie zachowania, to nic nie jest wiadomo. Polscy nauczyciele nie są potrzebni na Białorusi. Niech już sobie dadzą spokój. Wystarczy, bo wiadomo, że oni nie są tylko nauczycielami, ale promotorami V kolumny