„A teraz Zachód i my staniemy przed moralnym wyborem: czy zasiąść do stołu negocjacyjnego z tak krwawą, brutalną dyktaturą”. Aleksander Milinkiewicz, były kandydat na prezydenta Białorusi w 2006 r., niezależny doradca Swietłany Tichanowskiej – o białoruskiej drodze do wolności.
— Są dwie możliwości (zwycięstwa demokracji w społeczeństwie) — zauważył Milinkiewicz w rozmowie z portalem „Solidarność”. Białoruski polityk przypomina, że w Polsce były one szczególnie widoczne, bo istniały dwa skrzydła słynnej polskiej dziesięciomilionowej „Solidarności”.
Jedna była gotowa negocjować, układać się PRL-owską władzą i oprawcami, druga radykalna, która uważała, że nie należy rozmawiać z tymi, którzy mają krew na rękach.
Jaką ścieżkę wybierze Białoruś?
— Gdy mówimy, czy możliwy jest okrągły stół z Łukaszenką, czy możliwe są negocjacje z nim, dziś wydaje się, że nie. Po prostu czerwone linie zostały przekroczone w takim stopniu, że jest to niemożliwe. Może się jednak zdarzyć, że np. Putin odejdzie ze stanowiska lub z tego świata i trzeba będzie zadecydować o losach Białorusi, znów pojawi się szansa — mówi Aleksander Milinkiewicz.
Polityk analizując metody nacisku na reżim Łukaszenki wskazuje, że sankcje nie są jedyną drogą do uwolnienia więźniów politycznych na Białorusi.
— To jest jak miecz obosieczny. Sankcje mogą być korzystne na dłuższą metę, mogą osłabić dyktaturę, ale w naszym przypadku niszczą niezależność. Więźniów politycznych uwalniano w drodze negocjacji, dialogu, gdy Łukaszenka był tak osłabiony i zastraszony przez Rosję, np. podczas konfliktu gruzińskiego, zgodził się na negocjacje i uwolnił wszystkich więźniów politycznych. Nie oznacza to jednak, że sankcji nie należy nakładać. Nigdy tak nie mówiłem i nie mówię. Są one bardzo potrzebne, ale sankcje nie są jedyną bronią, jaką dysponują siły demokratyczne.
Komentując białoruskie protesty ostatnich lat, Aleksander Milinkiewicz podkreślił, że nie uważa ich za porażkę.
– Każde takie wystąpienie – w latach 2006, 2010, 2020 – miało ogromne znaczenie, pomimo cierpień, aresztowań, więzień i przymusowych wyjazdów z kraju. Ta walka jest bardzo trudna. Trzeba zrozumieć, że chcemy nie tylko uwolnić się od dyktatury, ale także od ostatniego straszliwego imperium na świecie. Ono stoi za Łukaszenką i utrzymuje tę dyktaturę, bo łatwo się z nią negocjuje. Być może rosyjski reżim nie doszedłby do porozumienia z demokratami, nie byłoby to możliwe – mówi lider opozycji.
Wskazuje, że mimo goryczy, że walki nie udało się wygrać w 2020 roku, powstanie Białorusinów było ważnym krokiem w drodze do wolności. Bo naród „policzył szable” i przekonał się, że jest w nim potencjał do wygranej.
– Rewolucja zwykle przebiega w kilku etapach. Ale to wciąż droga naprzód. A dla mnie rok 2020 był kulminacją, ponieważ po raz pierwszy mamy większość w społeczeństwie. Jesteśmy ludźmi, którzy chcą żyć godnie, zgodnie z europejskimi wartościami i czuć się Europejczykami. (…). – W poprzednich fazach naszych rewolucji czegoś podobnego nie było. To jest ewolucja. Wydaje się, że ewolucja i rewolucja to różne procesy a okazuje się, że rewolucja prowadzi do ewolucji w umysłach ludzi. (…). – Białorusini nie wrócą do przeszłości, chcą iść do przodu” – mówi Milinkiewicz.
ba za gazetaby.media
1 komentarz
qumaty
20 grudnia 2023 o 16:03czasy są takie że niewyobrażalne materializuje się zdumiewająco szybko, więc za dajmy na to 5 lat Białoruś może być równie dobrze wolna i demokratyczna, albo może jej nie być wcale i obawiam się że obie opcje są prawdopodobne w proporcji fity-fifty. Plus cała paleta rozwiązań pośrednich. I nikt na dziś tego wiarygodnie nie wywróży.