Mińsk i Teheran oficjalnie potwierdziły, że są w trakcie negocjacji kontraktu o dostawach irańskiej ropy.
Obie strony mają już doświadczenie w tej materii, bowiem w zeszłym roku na Białoruś trafiły dwa transporty – 600 i 800 tysięcy baryłek. Jak oświadczył irański ambasador w Mińsku współpraca ta „jest wygodna” dla każdej ze stron.
Co do tego, że jest to kolejna próba uniezależnienia się od Rosji nie ma nikt wątpliwości. Jakkolwiek „wygodna” byłaby irańska ropa, jej dostawa nigdy nie będzie prostsza niż rosyjskiego surowca. Związane jest to nie tylko z infrastrukturą przesyłową, ale i z technicznym wyposażeniem białoruskich rafinerii, które były budowane z myślą o rosyjskiej nafcie.
Mińsk zresztą specjalnie się z tym nie kryje, że chciałby, na ile to możliwe, stworzyć alternatywę dla rosyjskich rurociągów. Jedną z przyczyn były wydarzania z lat 2016 – 2018, które na Białorusi określane są mianem skandalu. Wtedy to Moskwa całkiem jawnie zaczęła żądać od Łukaszenki ustępstw w dziedzinie politycznej, gospodarczej i militarnej w zamian za utrzymanie preferencyjnych cen ropy.
Tego upokorzenia białoruski prezydent nie zapomniał. Stąd rozmowy z Teheranem, który proponuje zresztą nie tylko ropę. Prowadzone są rozmowy o uruchomieniu montowni irańskich samochodów osobowych pod marką Dena i Dena Plus. Za pięć lat produkcja ma osiągnąć pułap 5 tysięcy sztuk. Nie jest to dużo, ale tonący brzytwy się chwyta. Tym bardziej, że Mińsk nie ma najlepszych doświadczeń z irańskimi samochodami.
Podobny projekt usiłowano zrealizować już w roku 2006, kiedy rozpoczęto pracę nad montownią samochodów Samand. Współpraca ta zakończyła się w roku 2013 wypuszczeniem na rynek 2 tysięcy samochodów i kłótnią udziałowców, czyli Iranu i Białorusi.
Adam Bukowski
1 komentarz
observer48
19 czerwca 2018 o 00:35Jaki port będzie przyjmował irańską ropę?