Gdyby nie wybór Łukaszenki na prezydenta w 1994 roku, Białoruś mogłaby wejść do UE razem z Polską i Litwą. „Jeżeli nie byłoby granic, żylibyśmy właściwie w jednym państwie” – powiedział polski dyplomata podczas spotkania z białoruskimi dziennikarzami.
Słowa byłego ambasadora Polski w Mołdawii i Armenii – Wiktora Rossa, który spotkał się 20 grudnia br. w Warszawie z białoruskimi dziennikarzami, cytują w poniedziałek białoruskie niezależne media.
Agencja Telehraf podkreśla krytyczne słowa dyplomaty o aresztowaniu kandydatów na prezydenta w 2010 roku; „prezydent Białorusi wyszedł poza ramy przyzwoitości politycznej” – To się nie mieści w żadnych ramach. Jak w krajach arabskich”- powiedział Ross.
Według dyplomaty, gdyby nie wybór Łukaszenki w 1994 roku, Białoruś, która w naturalny sposób – historycznie , kulturowo – niewiele różni się od Polski, a w ZSRR była jedną z najlepiej rozwiniętych republik, dziś była by już w Unii Europejskiej. „Jeżeli otworzono by granice, żylibyśmy praktycznie w jednym państwie”.
Wiktor Ross zauważył, że w Europie Wschodniej odbywa się rekonstrukcja przestrzeni postsowieckiej w postaci Unii Celnej (UC), ale jest to proces sztuczny;
„Warunkiem wstąpienia do UC nie jest przeprowadzenie jakichkolwiek reform ekonomicznych. Budowany jest twór z Moskwą w centrum, która chciałaby zarządzać ponadnarodowymi organami” – uważa dyplomata i dodaje, że zarówno Białoruś jak i Kazachstan będą się przeciwstawiać zakusom Moskwy, nie chcąc tracić suwerenności.
Według dyplomaty, preferencje na gaz i ropę naftową, jakie Kreml proponuje Białorusi, hamują rozwój kraju, ponieważ nie stymulują lokalnej gospodarki.
Kresy24.pl/telegraf.by
4 komentarzy
józef III
29 grudnia 2013 o 23:06… dawno nie czytałem większej bzdury !
no comment
3 października 2014 o 11:53Gdyby nie było Łukaszenki, to Białoruś przechodziłaby to samo co Ukraina.
Aleksander IV
6 października 2014 o 19:04Po części prawda.
Gdyby zamiast granic istniał wolny handel
żylibyśmy jak w jednym państwie, jak w Rzeczypospolitej. Choć wybór Łukaszenki nie ma tu dużo wspólnego. Białoruś musi pozbyć się moskiewskiej agentury, a to już jest arcytrudne..
doliwaq
7 października 2014 o 15:58Jaka szkoda, że to tylko gdybanie… Cudownie byłoby móc pojechać ot tak sobie, do przyjaznego kraju, pozwiedzać stare polskie dworki, porozmawiać z ludźmi mówiącym językiem tak bardzo zbliżonym do Polskiego! Teraz trzeba mieć zaproszenie z Białorusi by tam pojechać, zwiedza się ruiny polskich dworów (choć czasem są remontowane, jak pałac w Różanach czy Nieświeżu), a ludzie boją się rozmawiać bo ktoś może usłyszeć, że są nieprawomyślni…