Białoruskie zakłady „Czerwony Metalista” w Mohylewie wypłaciły swoim pracownikom wynagrodzenie za sierpień nożycami i pokrywkami do garnków. Każdy dostał 16 nożyc, 200 pokrywek, no i 10 kg cukru na osłodę.
Teoretycznie płace w tym zakładzie wynoszą średnio 260 USD, ale jest nadzieja, że przynajmniej część tej kwoty ludzie otrzymają jednak w gotówce. Wśród robotników zakładu krążą już pogłoski, że za wrzesień dostaną wypłaty w widelcach, łyżkach i nożach kuchennych.
Ale kolektyw „Czerwonego Metalisty” i tak jest zadowolony, gdyż w niektórych zakładach Mohylewa ludzie w ogóle przestali dostawać już premie, a na pensje czekają miesiącami.
Ponieważ wiele wskazuje, że w miarę załamywania się białoruskich finansów płacenie „w naturze” będzie w tym kraju praktyką coraz częstszą, interesujące mogą okazać się wzajemne przeliczniki tych nowych „walut”. Dwie łyżki za widelec? Pięć pokrywek za nożyce?
Zresztą Białoruś ma już dość bogate doświadczenie w tym zakresie jeszcze z lat 90-ch, kiedy również nierzadkie było płacenie w zakładach ich własną produkcją. Hitem, który chyba na zawsze przejdzie do annałów światowych finansów, było wtedy wypłacenie w jednym z kołchozów pensji w postaci… gnojówki, po którą trzeba było przyjść z własnymi wiadrami.
Kresy24.pl
2 komentarzy
putler faszyst
10 września 2015 o 17:00hehehe russkij mir 🙂
ptk
10 września 2015 o 18:07Bo władze wiedzą ( i na swoim odcinku realizują również) że większość białorusinów wypłaca sobie pensję samodzielnie – co tam kto ma pod ręką. Najbardziej podobała mi się rozmowa z ochroniarzem pewnej budowy – widzę napakował już całą przyczepkę stali, pustaków i styropianu – pytam przecież jesteś ochroniarzem czemu kradniesz? Odpowiedz – pilnuję żeby inni mojego nie ukradli