„Trzeba jechać do Doniecka przez Rosję, bo tam granica nie jest kontrolowana” – usłyszał dziennikarz Europejskiego Radia dla Białorusi w Zakładach Mleczarskich w Rohaczewie, kiedy próbował wyjaśnić – jak białoruskie towary trafiają do Donbasu.
W reportażu rosyjskiej dziennikarki z zajętego przez separatystów Ługańska pada fraza: „Na półkach sklepowych w Doniecku leży mnóstwo towarów pochodzących z Białorusi. Rosyjskich jest oczywiście więcej, ale i białoruskich nie brakuje”.
„Białoruskiego piwa jest dużo – potwierdza mieszkaniec Doniecka. W różnego rodzaju pojemnikach: szklanych- półlitrowych butelkach, plastikowych – półtoralitrowych, z białoruską akcyzą, jak trzeba. Sam widziałem „Białowieskie”, 1,5 litra 55 hrywien kosztuje.
Nie brakuje też wyrobów mleczarskich mleczarskich z Białorusi; masła, mleka skondensowanego. Jako dowód euroradio.fm otrzymało nawet zdjęcia towarów i czeku ze sklepu.
Ale jak to możliwe? Oficjalny Mińsk twierdzi, że nie uznaje żadnych „DNR –ów i LNR-ów”, uważa je za terytoria Ukrainy zaklinając się, że z samozwańczymi republikami nie prowadzi handlu.
Jak więc zatem trafiają tam białoruskie produkty? Może przez niekontrolowaną rosyjsko – ukraińską granicę, jako kontrabanda?
Zmicier Łukaszuk, reporter Europejskiego Radia dla Białorusi, podając się za biznesmena z Doniecka skontaktował się z działem handlu brzeskiego browaru, producenta piwa „Białowieskie” z pytaniem o możliwość zakupu partii piwa.
„Chodzi o to, że w Doniecku mamy już swojego przedstawiciela, z nim trzeba rozmawiać – on wszystko powie jak trzeba i co….To jest nasz przedstawiciel i na dzień dzisiejszy to z nim współpracujemy” – usłyszał dziennikarz od przedstawiciela państwowego zakładu.
A więc nie chodzi o jakąś pojedynczą ciężarówkę, która nieustraszenie pokonuje punkty kontrolne armii ukraińskiej. Nie! Mówimy o regularnym przedstawicielstwie białoruskiego zakładu państwowego na terytorium samozwańczej republiki.
Historia przybiera jednak niespodziewany obrót.
– Wybieram numer telefonu rohaczewskiego Zakładu Mleczarskiego. Tu opowiadam historię o „znajomym biznesmenie z Doniecka, który chciałby zakupić partię towaru, ale nie wie jak to zrobić”
„To zależy ile on chce, rozumiecie? Bo wieźć tam mniej niż ciężarówkę, mniejszą ilość nie ma sensu. Jeśli to ma być duża partia, trzeba zwracać się do tych, którzy wożą duże partie – choćby samochodami” – odpowiada pracownik mleczarni w w Rogaczewie, zupełnie nie zdziwiony moim pytaniem.
Euroradio: Myślę, że samochód to będzie dla niego akurat tyle, ile potrzebuje.
Rohaczew: A co, on sam boi się zadzwonić? Jeśli co, to Internet tam mają? Niech wyśle zamówienia na nasz adres mailowy. Tylko jest jedno ale: Jego firma musi być zarejestrowana na Ukrainie, w żadnym Doniecku czy jakimś DNR czy LNR – tylko na Ukrainie. Niech do nas napisze, a my sami się z nim skontaktujemy.
Euroradio: A jeśli są problemy z rejestracją firmy lub z ilością towaru, to do kogo tam na miejscu można się zwrócić?
Rohaczew: Jest firma, która czasami bierze u nas towar. Ot na przykład „Luganskprodlogistika”.
Euroradio: Rozumiem, że rejestracja firmy na terytorium Ukrainy jest potrzebna po to, żeby bez przeszkód dostarczyć towar przez granicę ukraińsko-białoruską?
Rohaczew: Dlaczego? Rosyjsko-ukraińską! Czołgów nie robimy dla nich, jest trochę prościej z dokumentami, łatwiej załatwić….
Euroradio: Czyli chodzi o granicę rosyjsko-ukraińską, która nie jest kontrolowana przez władze Ukrainy?
Rohaczew: Tak!
No rzeczywiście, czemuż by nie zarobić na wojnie? Tym bardziej, że i pod władzą separatystów żyją ludzie, którzy chcą jeść. Dzwonię do przedstawiciela browaru z Brześcia w Doniecku, do Nikołaja. Proponuję mu transakcję – z jego pomocą oczywiście sprzedaż białoruskich produktów. Tymczasem okrzyku radości moja propozycja w Doniecku nie wzbudziła…
„Nie wiem… W sumie, mamy już umowy z producentami mleka, przetworów mlecznych, sera … Proponujcie, może macie dla nas coś bardziej interesującego” – powoli, leniwie reaguje rozmówca.
Euroradio: Być może zainteresuje was nasza kiełbasa wędzona, jakieś kasze czy konserwy?…
Nikołaj: Konserwy….Tej opcji jeszcze nie braliśmy pod uwagę…. Proponujcie, rozważymy. Kiełbasy… Ja rozumiem, że jakość białoruskich kiełbas jest dobra, ale dla nas trochę za drogo pewnie wyjdzie. Ale proponujcie, może ubijemy jakiś interes.
Euroradio: Myślę, że powinniśmy od razu logistykę dostaw rozważyć: przez Ukrainę czy przez Rosję lepiej?
Nikołaj: Nie, my tak i tak przez Rosję to ciągniemy – przez Ukrainę nie wozimy niczego. Przez przejście „Uspienka”…
Oczywiście, zakazu na dostawy towarów wyprodukowanych w białoruskich przedsiębiorstwach do Doniecka czy Ługańska nie ma – ani ze strony Kijowa, ani ze strony Mińska. „Podmioty gospodarcze” mają prawo zawierania kontraktów na dostawy z kim chcą. O ile w sferę biznesu nie przenika polityka, duża polityka. A ta na razie milczy. Nie jest świadoma?
Zmiecier Łukaszuk/Europejskie Radio dla Białorusi
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!