Za samobójczą śmierć więźnia – 6 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej, taki wyrok usłyszał strażnik więzienia w Żodino. Jak na warunki białoruskie werdykt sądu jest bezprecedensowy. Funkcjonariusz więzienny został oskarżony o podżeganie do samobójstwa i nadużycie władzy.
Sam proces i artykuł z którego skazano strażnika więziennego, to na Białorusi ewenement.
Informacje o śmierci więźniów pojawiają się w białoruskich mediach dość często, ale pomimo wskazywanych przez biegłych sądowych ewidentnych śladów bicia, tortur, połamanych kończyn, wyraźnych śladów znęcania się nad więźniami, żaden funkcjonariusz więzienny nie był dotąd pociągnięty do odpowiedzialności.
W tym przypadku, więzień rzeczywiście sam odebrał sobie życie, ale jak się okazuje sprawy nie można było zamieść pod dywan, bo ojcem samobójcy okazał się znany na Białorusi działacz sportowy.
Do zdarzenia doszło w karcerze więziennym w Żodino w listopadzie 2013 roku. Artiom Karpowicz trafił tam po bójce na stołecznej stacji metra „Instytut kultury”. Po odsiadce w zwykłej celi, został przeniesiony do izolatki, za naruszanie rygoru więziennego, ale tam również, według funkcjonariuszy żodinskiej tiurmy, Artiom nie chciał podporządkować się obowiązującym regułom, za co oberwał gumową pałką od strażnika więziennego, porucznika Aleksandra Potaszowego.
Po kilku dniach, kiedy Potaszow pełnił służbę, znów doszło do konfliktu. Według akt sprawy, Artiom Karpowicz nie wytarł wody z podłogi, i nie ubrał się w więzienny kombinezon. Potaszow nakazał mu zrobienie porządku i wrócił do celi po pewnym czasie, ale okazało się, że więzień znów nie posłuchał. Jak wskazano w wyroku sądu, „funkcjonariusz zamiast sporządzić raport dla komendanta więzienia, naniósł na więźnia 10 ciosów gumową pałką i pięściami. Więzień – napisano w postanowqieniu sądu, został takimi działaniami doprowadzony do rozpaczy i popełnił samobójstwo przez powieszenie się na rękawie kombinezonu”.
Inni więźniowie, którzy siedzieli w karcerach, w chwili, w której dochodziło do samosądu, wystąpili przed sądem w charakterze świadków. Jak zeznali, wydaje im się, że słyszeli odgłosy uderzeń i słowa strażnika; „Jeśli nie będzie sprzątnięte, powieś się”.
Sam strażnik zeznał w sądzie, że „Karpowicz szukał z nim konfliktu, z wyzywającym wyrazem twarzy odmówił wykonywania poleceń. W pewnej chwili, jak powiedział Potaszow, więzień skoczył na niego, wykonał ruch, który ten ocenił jako napaść, dlatego uderzył go. Potaszow zeznał, że więzień krzyczał, że wszystko zrozumiał, i prosił żeby go więcej nie bić, ale jednocześnie pchnął go i próbował dalej atakować. Strażnik znów dał mu czas na posprzątanie celi. Wkrótce po tym, funkcjonariusz dowiedział się, że Karpowicz nie żyje. Wersję Potaszowa potwierdzili inni strażnicy.
Zawodnik, który przechodził zaburzenia psychiczne?
W postanowieniu sądu napisano, że już po śmierci skazanego eksperci doszukali się u niego … schizofrenii paranoidalnej. Ale nie stwierdzili jednoznacznie, że była ona przyczyną bezpośrednią samobójstwa.
Artiom Karpowicz nie był aktywnym użytkownikiem portali społecznościowych, ale dziennikarzowi Euroradia Jewgienijowi Wołoszynowi udało się zdobyć kilka informacji o nim.
Chłopak miał niespełna 25 lat, był mistrzem sportów Muay Thai i do pewnego czasu uprawiał tę dyscyplinę z powodzeniem.
Sportowcy z którym trenował, zgodzili się anonimowo porozmawiać o swoim koledze.
„Znaliśmy go długo i z bardzo różnych stron. Artom rzeczywiście był dobrym człowiekiem. Tylko kiedy wypił, mógł narozrabiać, – przekonują koledzy Karpowicza z treningów. – Ale ostatnie półtora roku zaczął gdzieś znikać, w klubie pojawiał się coraz rzadziej. Ostatni raz widziałem go miesiąc może dwa przed śmiercią”.
ERB: Obrońcy strażnika Potaszowa twierdzą, że w chwili, w której Artiom wylądował w więzieniu źle się zachowywał, prawdopodobnie był pod wpływem jakichś szkodliwych substancji. Czy wiecie coś o tym?
„Koledzy mówili coś o szkodliwych substancjach, ale to spekulacje. Ja niczego podobnego nie zauważyłem. Dla mnie był to normalny człowiek. W ostatnim czasie wymieniliśmy ze sobą może parę słów po treningu. Śmierć Artioma jest dla wszystkich jego przyjaciół szokiem. Powiedziano mi, że chłopak, z którym wdał się w bójkę w metrze, nie oskarżył go, a mimo to Artioma odwieźli do więzienia. Chcieli go tam chyba wychować, czy co? Kiedy ojciec zabierał jego rzeczy , to wiele tam brakowało, zegarka, telefonu, coś takiego mówili. Ojca o śmierci Artioma też nie powiadomili od razu, początkowo podobno ukrywali to”.
Żona skazanego strażnika powiedziała Euroradio, że nikt nie spodziewał się takiego wyroku, nawet adwokat przekonywał, że nie istnieją dowody jego winy.
„Początkowo nie przyznawał się do niczego, ale później adwokat powiedziała nam, że w sprawę zaangażowali się jacyś wpływowi ludzie, i nic nie będzie mogła zrobić… Dlatego przyznał się częściowo do zarzutu o „nadużycia władzy”, ponieważ więzień rzucił się na niego, a Sasza zastosował siłę fizyczną. Mąż został uznany za winnego, chociaż ja do tej pory nie rozumiem, dlaczego sprawa rozpatrywana była w Berezynie. Najpierw była w Żodino, tam gdzie się do zdarzyło, potem została przeniesiona do Borysowa, potem do Smolewicz, aż wreszcie upchnęli ją w grajdołku w Berezynie, po cichutku odbył się sąd, i wszystko wspaniale” – powiedziała żona skazanego funkcjonariusza.
Ojciec zmarłego w żodinskim więzieniu – pisze Euroradio, to znany na Białorusi działacz sportowy, dlatego fakt ten nasuwa uzasadnione pytania; czy trafiłby Aleksander Potaszow na sześć lat do kolonii karnej, gdyby samobójcą był ktoś inny?
Euroradio przypomina kilka przypadków tajemniczych zgonów w białoruskich więzieniach. Jednym z nich jest śmierć Igora Pticzkina – zmarłego w niejasnych okolicznościach w więzieniu na „Wołodarce” w Mińsku przed dwoma laty. Po zaledwie czterech dniach od momentu gdy trafił do więzienia (skazany na 3 miesiące za jazdę samochodem bez prawa jazdy) rodzina otrzymała wiadomość o jego śmierci. Władze więzienia poinformowały matkę, że jej syn zmarł na atak serca.
Podczas oględzin ciała okazało się, że jest ono całe pokryte wybroczynami, a na nadgarstkach widać otwarte rany po mocno zaciśniętych kajdankach. Nawet gołym okiem widać było połamane żebra. Zdjęcia ciała 21 – letniego Pticzkina za zgodą rodziny trafiły do Internetu.
W sieci zamieszczono też filmik nagrany przez Igora Pticzkina w komisariacie, zaraz po zatrzymaniu przez milicję. „Powieszę cię na ch…. jak żabę” usłyszał od milicjanta chłopak, który wstawił się za innym zatrzymanym. I dowiedział się, że zatrzymany obywatel nie ma żadnych praw….
Kresy24.pl/euroradio.fm