Kolejny bandycki atak Rosji na Ukrainę. Minionej nocy Iskander uderzył w hotel w Kramatorsku na wschodzie kraju, rannych zostało wielu dziennikarzy.
Informacje na temat skutków ataku przekazał szef władz obwodu donieckiego Wadym Fiłaszkin. Dowiedzieliśmy się, że hotel był jednym z celów ataku. Ranni zostali trze dziennikarze – z USA, Wielkiej Brytanii i Ukrainy. W ataki poszkodowana została także polska dziennikarka i wolontariuszka Monika Andruszewska.
„Moja pierwsza osobista krew przelana za Ukrainę – akurat w Dzień Niepodległości. Po 10 latach wojny. Iskander tuż obok. Trochę pocięło mi tatuaż na prawej ręce, gdzie mam namalowane chabry przeplatane z kłosem zboża, nieprzypadkowo w kolorach ukraińskiej flagi. Gdy chwilę wcześniej w Warszawie przyznano mi nagrodę Stand with Ukraine Awards. Symbolicznie?”
– napisała Polka na Facebooku.
Zamieściła też zdjęcia – w tym jej samochodu, w którym widać zbite szkło oraz krew. Dalej napisała też:
„Tak może wyglądać każda możliwa osoba, w dowolnym miejscu Ukrainy, gdzie Rosjanie akurat postanowią uderzyć rakietą. Nie po linii frontu – po prostu po mieście w obwodzie donieckim, gdzie na przekór ludobójczym działaniom Rosji, wciąż trwa życie, pracują kawiarnie, salony piękności, dzieci bawią się na placach zabaw. Po prostu jedziesz po mieście. Po prostu żyjesz. Po prostu oddychasz. Rosjanom to wystarczy, by próbować cię zabić i walnąć Iskanderem tuż obok drogi, którą akurat jedziesz autem, zresztą po obiekcie cywilnym znajdującym się ze 20 metrów dalej”.
Agencja Reutera informuje, że dwóch jej dziennikarzy jest hospitalizowanych, trzeci uważany jest za zaginionego. W hotelu Sapphire znajdowała się sześcioosobowa ekipa dziennikarzy tej agencji.
swi/Polsatnews.pl,Facebook
1 komentarz
Jonek
25 sierpnia 2024 o 20:31Nawet nie zapytam, czy ta pani jest mądra?