Mroczny powiew średniowiecza… Mężczyzna w kitlu spawalniczym, uzbrojony w miecz, łuk i kropacz nabijany żelaznymi kolcami ganiał po ulicach białoruskiego miasta krzycząc „Wolność dla Szkocji!”
Atakował samochody, a przerażonych przechodniów pytał o „drogę do zamku angielskiego barona”.
Jak ustaliła prokuratura, przed atakiem „szkockiej gorączki” spawacz jednego z homelskich zakładów przez trzy dni raczył się alkoholem, a następnie „zjadł jakiś cukiereczek”, pod wpływem którego nagle uznał, że jest szkockim średniowiecznym bohaterem, zaś samochody to „czerwone i zielone smoki”.
Kiedy już się z nimi jako tako uporał ogłosił, że musi zdobyć „twierdzę angielskiego lorda”, czyli miejscowe przedszkole w dzielnicy Sielmasz. Ponieważ chciał się tam dostać „tajnym przejściem”, zaatakował wyjście przeciwpożarowe z budynku.
Zwycięstwo było blisko, ale właśnie wtedy z odsieczą zamkowi przybyła „gwardia królewska” w postaci oddziału miejscowej milicji. Zdążył jeszcze krzyknąć „Wolność dla Szkocji!” po czym został obezwładniony. Następnie białoruski William Wallace trafił do lochu, czyli izolatora śledczego.
Odpowie jednak nie za „bunt przeciwko królowi”, ale skromnie – z paragrafu za chuligaństwo.
Kresy24.pl / Sowiecka Białoruś, Charter97
2 komentarzy
Grzegorz Szturo
10 sierpnia 2014 o 00:20niezwykle istotna informacja 🙂
Piotr Sowiński
10 sierpnia 2014 o 09:30Korbacz nie kropacz