Po zamieszkach zorganizowanych przez zwolenników Bidziny Iwaniszwilego w Tbilisi przed dorocznym orędziem Micheila Saakaszwilego, policja grozi aresztem… stronnikowi prezydenta.
Po tym, jak 8 lutego doszło w Tbilisi do bezprecedensowych wydarzeń, zorganizowanych przez zwolenników Bidziny Iwaniszwilego, w których zagrożone było bezpieczeństwo głowy państwa i korpusu dyplomatycznego akredytowanego w Gruzji, policja ukarała mandatami w wysokości ok. 200 zł zaledwie dwie osoby, które zaraz po zatrzymaniu wypuszczono.
Trzeciemu mężczyźnie, który oskarżony został o chuligaństwo i przemoc wobec osoby publicznej (podczas zamieszek uderzył deputowaną opozycyjnego Zjednoczonego Ruchu Narodowego, Chiorę Taktakiszwili, raniąc ją do krwi) grozi grzywna bądź kara pozbawienia wolności od 2 do 5 lat.
Zdumiewa brak stosownej reakcji policji na zagrożenie bezpieczeństwa głowy państwa, członków jego partii oraz dyplomatów obcych państw. Ale nie tylko to. Odpowiedzialnością karną policjanci straszą mera Tbilisi, że może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej, bo nie chce do nich przyjść w celu złożenia zeznań.
Gruzińska policja twierdzi, że chce w związku z zamieszkami przesłuchać mera Gigiego Ugulawę w charakterze świadka. Ten jednak, nauczony doświadczeniem swoich kolegów ze Zjednoczonego Ruchu Narodowego, którzy wzywani w charakterze świadków, pozostawali już w areszcie, odmówił stawienia się na policję, zapraszając funkcjonariuszy do swojego biura. W konsekwencji stróże prawa zagrozili, że również Ugulawa może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej w związku z odmową złożenia zeznań.
Przypomnijmy, że do zamieszek doszło w związku z orędziem – dorocznym raportem o stanie państwa, jaki Micheil Saakaszwili miał przedstawić parlamentowi. Na uroczystych posiedzeniach sejmu zwoływanych z tej okazji byli co rok obecni, obok parlamentarzystów, również przedstawiciele rządu i dyplomaci. Tymczasem w tym roku Bidzina Iwaniszwili i parlament, w którym większość ma utworzone przez niego ugrupowanie „Gruzińskie Marzenie”, postanowił, że nie chcą słuchać orędzia prezydenta i nie dopuścili do wygłoszenia go w budynku sejmu.
Saakaszwili postanowił więc wygłosić orędzie w Bibliotece Narodowej, do której również go nie dopuszczono, a oczekujący tam dyplomaci musieli z powodu zamieszek uciekać przed podburzanym tłumem bocznymi drzwiami. Ostatecznie prezydent wygłosił przemówienie w pałacu prezydenckim.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!