W Tbilisi już szósty dzień trwają protesty przeciwko władzom kraju i miasta, na tle zarówno politycznym, jak i socjalnym. Wczoraj do strajku dołączyli się pracownicy metra w Tbilisi, co spowodowało praktycznie paraliż miasta. Domagają się 45 proc. podwyżki.
Protestujący regularnie na ulicach miast od sześciu dni ludzie domagają się zaś oczyszczenia kraju z korupcji. – Ten system musi zostać zniszczony – powiedział przywódca protestów Zaza Saralidze, który 4 czerwca spotkał się z premierem Giorgim Kwirikaszwili (na zdjęciu). Twierdzi, że premier podziela jego zdanie
Niepokoje zaczęły się od wyroku sądu, w sprawie dwóch młodych mężczyzn oskarżonych o zabicie nastoletniego syna Zazy Saralidze i innego 16-latka. Do zbrodni doszło w grudniu. Sąd miejskie w Tbilisi skazał ich na 10 i 9 lat więzienia. Rodziny ofiar uważają jednak, że kto inny jest odpowiedzialny zbrodnię i są to krewni pracowników biura prokuratora generalnego. Zainicjowali protesty domagając dymisji prokuratora generalnego Irakli Szotadze. Pod ich naciskiem rzeczywiście zrezygnował z funkcji. Ale potem protestujący zaczęli dommagać się dymisji całego rządu, już nie tylko z powodu sprawy zabójstwa młodych ludzie, ale też korupcji panującej, jak podkreślają, na szczytach władzy.
Oprac. MaH, rferl.org
fot. Tasnim News Agency, CC BY 4.0
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!