W zgiełku politycznych awantur ostatniego tygodnia prawie bez echa przeszła 10. rocznica śmierci Anny Politkowskiej – niezależnej rosyjskiej dziennikarki uciszonej przez władze.
Gdyby żyła, w sierpniu skończyłaby 58 lat.
Dekadę temu jej zakrwawione zwłoki znaleziono w windzie bloku, w którym mieszkała. Na miejscu milicja znalazła pistolet – prawdopodobne narzędzie zbrodni.
Zawadzała Kremlowi. Pisała żarliwe, pełne pasji akty oskarżenia pod adresem rosyjskich władz i samego Władimira Władimirowicza. A jemu bruździć nie wolno.
Pisała o odrażających praktykach do jakich dochodziło w czasie II wojny czeczeńskiej. O tym, jak wojsko handlowało zwłokami swych przeciwników za butelkę wódki.
W „Panu Tadeuszu” padają takie słowa: „kto z ruskim carem raz się zwadził, ten już na tej ziemi nie zgodzi się szczyrze/ I musi bić się, albo gnić w Sybirze”. Nawet na Sybir Politowskiej nie wzięto.
W świecie zdominowanym przez plotkę, bylejakość oraz metodę „kopiuj-wklej” była dziennikarką rzetelną. Kiedy brała się z jakiś temat, drążyła go do końca.
Pracowała m.in dla „Izwiestii”, „Obszczej Gaziety” i „Nowej Gazety” – szczególnie ten ostatni tytuł warto zapamiętać, bo to stamtąd wychodzą poeci „którzy pamiętają”.
Została uhonorowana licznymi nagrodami za sztukę żurnalizmu, choć lepiej powiedzieć, że były to medale „za odwagę”.
Cześć Jej Pamięci!
Kresy24.pl
1 komentarz
JURIJ RUSKI BANDYTA
12 października 2016 o 15:44JEJ PISMA BĘDĄ ZNAKOMICIE SŁUŻYŁY PODCZAS PROCESU PRZECIWKO LUDOBÓJCZEJ KREMLOWSKIE WSZY… R.I.P. … })