„Otrzymuję listy od ludzi z różnych części Białorusi” – napisała Andżelika Borys w liście zamieszczonym na Facebooku przez pierwszego prezesa Związku Polaków na Białorusi Tadeusza Gawina. – Większość z tych osób to Białorusini, więc bardzo się cieszę, że to Białorusini piszą do mnie słowa poparcia. Proszę o przekazanie ode mnie słów wielkiej wdzięczności!” -pisze w liście zza krat liderka polskiej mniejszości.
List Andżeliki Borys publikują dziś niezależne media białoruskie, podkreślając, że liderka największe organizacji społecznej na Białorusi napisała po białorusku
„Piszę po białorusku, bo myślę, że po polsku by nie doszedł. Choć moje myśli są oczywiście po polsku” – czytamy w liście do Tadeusza Gawina.
47-letnia Andżelika Borys pisze, że jest „zdrowa” i „zaaklimatyzowana” w „sanatorium”, „jak gdyby cofnęła się do historii sprzed osiemdziesięciu lat”. Dodaje, że nawet w takich miejscach znajdują się ludzie normalni i pozytywni.
80 lat temu, w latach 30. i 40., totalitarne reżimy Związku Sowieckiego przeprowadzały masowe represje wobec Polaków.
Uwięziona działaczka polskiej mniejszości pisze też, że przez ostatnie trzy miesiące była woluntariuszem nauczycielem: „Wszędzie gdzie przebywałam, uczyłam dziewczyny języka polskiego i była to dla mnie wielka przyjemność”.
Andżelika Borys uspokaja co do stanu jej zdrowia, pisze, że wszystko u niej w porządku.
List jest datowany na 24 czerwca. Przypomnijmy, że
Andżelika Borys została zatrzymana 23 marca br. Dwa dni poźniej aresztowano czterech innych działaczy polskiej mniejszości; członków zarządu organizacji Andrzeja Poczobuta, Marię Tiszkowską i Irenę Biernacką oraz dyrektorkę polskiej szkoły społecznej w Brześciu Annę Paniszewą.
Postawiono im zarzut „podżegania do nienawiści na tle narodowościowym” i „rehabilitowanie nazizmu”. Prokuratura zarzuca im, że dochodziło do tego podczas imprez masowych dla młodzieży, podczas których rzekomo honorowano członków „band antysowieckich”. Według śledczych działania liderów polskiej mniejszości miały służyć rehabilitacji nazizmu, usprawiedliwiania ludobójstwa narodu białoruskiego na Grodzieńszczyźnie i Ziemi Brzeskiej. Z artykułu białoruskiego kodeksu karnego grozi im nawet 12 lat kolonii karnej.
Trzy działaczki mniejszości polskiej Maria Tiszkowska i Irena Biernackaoraz dyrektorka polskiej szkoły społecznej w Brześciu Anna Paniszewa zgodziły się na propozycję zwolnienia z więzienia w zamian za wyjazd do Polski.
Andżelika Borys i Andrzej Poczobut pozostają za kratkami. Informacje o ich stanie są fragmentaryczne, ponieważ, podobnie jak w innych sprawach politycznych, prawnicy więźniów są ograniczeni umową o zachowaniu poufności.
Dziś Polacy są drugą co do wielkości mniejszością narodową na Białorusi, mieszkają tam od wieków.
Andżelika Borys, pochodząca ze wsi Grzebienie na Grodzieńszczyźnie, została po raz pierwszy wybrana na przewodniczącą Związku Polaków w 2005 roku. Ministerstwo Sprawiedliwości RB nie uznało wówczas wyników wyborów, ponieważ reżim w Mińsku chciał, aby na czele organizacji stanął człowiek namaszczony przez łukaszystów..
Tzw. na Białorusi „sprawa Polaków” doprowadziła do eskalacji stosunków między Białorusią a Polską, a wewnątrz Białorusi do stygmatyzacji Polaków.
Białoruscy obrońcy praw człowieka uznali Borys i innych polskich działaczy za więźniów politycznych.
oprac. ba za nn.by
1 komentarz
Jarosław
20 maja 2023 o 20:33Słowo „przepraszam’ czy słowa „proszę o wybaczenie” – to słowa ludzi, którzy bardzo żałują i godni są wybaczenia po naszym wybaczeniu stają się niewinni. Wówczas nam jest wybaczone, że potrafiliśmy wybaczyć. Ilu oprawców, zdrajców wypowie te słowa. Czy ich potomkowie potrafią powiedzieć „przepraszam za ojca, przepraszam za matkę”.
Pamiętam z opowiadań tylko jednego, który musiał doświadczyć by przeprosić i poprosić o wybaczenie. A był to człowiek, który wysyłał mojego ojca do więzień ubeckich kilkukrotnie. Po którymś razie ojciec bardzo zachorował.
Zwolniono go, trafił do szpitala w którym oddział dla dorosłych graniczył z oddziałem dziecięcym z którego dobiegał płacz dziecka, którym się mój tata zainteresował. Po krótkim czasie tata nawiązał znajomość z tym chłopczykiem.
Siostra oddziałowa pozwoliła by tata się nim zaopiekował. Chłopczyk się bardzo przyzwyczaił i zapomniał o rodzicach. Odwiedzała go jego mama, dziękując tacie za opiekę. Przyszedł czas wypisu chłopczyka. Dziecko powiedziało do mojego ojca: „Poznam pana z moim tatą. Przyjedzie po mnie po wypisie. Chłopczyk wraz ze swoim tatą podszedł do mojego ojca żeby się pożegnać. Mój tata stanął oko w oko ze swoim oprawcą, który wówczas potrafił powiedzieć: „przepraszam, wybacz mi”. Od tamtej pory mój ojciec od ubeckich więzień był uwolniony.
Syn oprawcy dorastał. Ojciec oprawca powiedział do swojego syna: „Jesteś już pełnoletni, załatwię ci pracę w urzędzie, to będzie ci w życiu łatwiej”. Syn na to odpowiedział: „Tato, a czy łatwiej ci jest z tym co robisz? Bo ja się za ciebie wstydzę, ale nie chcę żebyś ty się wstydził za mnie”. Między nimi powstała straszna awantura, syn na stałe opuścił dom. Po odejściu syna ojciec się załamał, gdyż był jego jedynym synem. Po jakimś czasie spotkałem tego ojca na pogrzebie mojego taty. Podszedł do mnie, podał mi rękę i smutno powiedział: „Bądź taki jak twój ojciec, a nie będziesz żałował”. Póki jeszcze możemy prośmy o wybaczenie i wybaczajmy.
Jarosław Bobiński