Czego szukają Czytelnicy na łamach gazet? Jedni wiadomości politycznych, inni – gospodarczych. Większość jednak poszukuje ciekawostek z własnego regionu i ze świata. Tak było i w okresie międzywojennym. Oto kilka przykładów takich wiadomości z łamów lwowskiej prasy codziennej. I znów jak zawsze mają one odniesienie do dnia dzisiejszego. Zapraszam do lektury.
Nadzwyczajne zjawisko we Lwowie.
Od dwóch dni produkują się codziennie o godz. 8. wiecz. w sali Sokoła-Macierzy Erik Hanussen i Marta Farra, którzy wykonują produkcje wkraczające w cudowny świat nadprzyrodzonych zjawisk. Hanussen produkuje się objawami telepatji podziw wzbudzającymi a to wykonanymi z kontaktem i bez kontaktu, a nawet z zawiązanymi oczyma, a więc doręczanie nieadresowanych listów osobom na sali, tym, dla których istotnie były przeznaczone; wyszukiwanie szpilek, najstaranniej ukrywanych podczas jego nieobecności, a nawet odgadywanie strony, numeru i adresu abonenta telefonicznego, który przez komisje z pośród publiczności wybrany został z książki telefonicznej, a które swą precyzyjnością budzą podziw. Na środę Hanussen ze swą partnerką zapowiadają sensację publiczną, wykonana pod kontrolą komisji, złożonej z władz, prasy i lekarzy. Mianowicie każe zapakować się do wora i zawiązać, poczem wsadzi się do auta i jeżdżąc nim po Lwowie w ciągu 20 minut podejmuje się odnaleźć szpilkę, uprzednio schowaną przez komisję, obojętnie czy zakopaną w ziemi, czy zamkniętą w jakiejś kasie, czy ukrytą przy osobie, znajdującej się w mieszkaniu bądź w lokalu publicznem. Na znalezienie szpilki, schowanej w szufladzie biurka jednego z urzędów lwowskich Hanussenowi potrzeba było jedynie 18 minut!
Magia – rzecz niepojęta zawsze przyciąga i fascynuje, nawet jesli uprawiają ją różni hochsztaplerzy.
Przeciętna miesięczna cena gazu.
Jak ustaliła Izba handlowa i przemysłowa we Lwowie na podstawie faktycznie uskutecznionych transakcji, płacona za metr sześcienny w zagłębiu Borysławskiem, wynosi za marzec 1925 roku 3,79 grosza. Przy obliczaniu ceny gazu, przypadającego na udziały brutto, odliczają kopalnie z powyższej ceny koszta pobierania gazu z kopalni i koszta tłoczenia.
Cena gazu i dziś jest tematem, który spotykamy w codziennych rozmowach na ulicy, w środkach transportu i w domach. Ceny „kąsają” nasze kieszenie.
Rozporządzenie do którego nikt się nie stosował.
Na kilka dni przed Wielkanocą został ogłoszony w prasie i na plakatach zakaz wszelkiej strzelaniny na ulicach i placach miejskich, praktykowany bezkarnie od czasu wojny. Tymczasem zakaz pozostał na papierze nieobchodząc i niedotycząc, jak się okazało, nikogo. W niedziele Wielkanocną od wczesnego ranka straszliwe wybuchy, przerażające mieszkańców, rozległy się szczególnie na polance tuż przy ul. Okólskiego, a więc prawie na ul. Leona Sapiehy (rejon Komisariatu VI PP). Wybuchy te zwabiły zgraje uliczników. Ogółem wystrzałów tych było od godz. 8 do godz. 12 – 108 (sto ośm!). Niektóre wybuchy były tak potężne, że szyby drżały w okolicznych domach i dzieci płakały.
Tak było zawsze: wydawano rozporządzenia, które pozostawały tylko na papierze. Tak jest i dziś, chociażby w kwestii zabudowy centrum miasta
Lwów w cyfrach.
Według ogłoszonego przez Urząd Statystyczny biuletynu za styczeń 1925 roku zawarto we Lwowie 147 małżeństw, w tem 80 rz. kat., 12 gr. kat. i 53 mojrz. W tem samym miesiącu zmarło 340 osób (163 kobiet i 177 mężczyzn). Urodzeń było ogółem 502 (244 chłopców i 258 dziewcząt), w tem rz. kat. 200, gr. kat. 83 i mojrz. 184. Pogotowie ratunkowe wzywane było 763 razy (412 do mężczyzn, 254 do kobiet i 95 do dzieci).
Ciekawe, czy dziś można by zdobyć dane, ile razy interweniowało pogotowie i do kogo?
Hotel Europejski. (z Gazety Porannej i Wieczornej)
Przyjechali 13 kwietnia: Por. Piotrowski Bronisław z Żurawicy, inż. Skibniewski Wacław, obywatel z Tyśmienicy, Baranowska Eugenia, urzęd. z Warszawy, inż. Landau Aleksander z Katowic, Blaim Ludwik, nadleśn. państw. z Pawłowa, Miernowski Antoni, urzęd. z Warszawy.
A co jak ktoś chciał przyjechać do Lwowa incognito?
Ślub
pny Jadwigi Beckównej, córki prof. Uniwersytetu Jana Kazimierza z p. Kazimierzem Zakrzewskim, współpracownikiem naszego pisma, odbył się wczoraj w południe w kościele OO Bernardynów. Młodej parze przesyła redakcja Gazety Lwowskiej i Gazety Porannej serdeczne życzenia.
Śluby znanych osobistości zawsze gromadziły tłumy gapiów
Płaczący Łoś brał naiwnych na szybę.
Przez dłuższy czas grasował we Lwowie notowany i karany złodziej Jan Łoś (zam. ul. św. Zofii 6), który dopuszczał się oszustw w ten sposób, że chodził po domach i z płaczem opowiadał, że przypadkiem stłukł szybę sklepową wartości 85 zł. i że brak mu jeszcze 5 zł. do zapłacenia odszkodowania. W ten sposób od szeregu ludzi wyłudził pieniądze. Dopiero posunęła mu się noga u adwokata dr. Kollera, który oddał oszusta w ręce policji.
Płakać jak bóbr – to jest znane powiedzenie, ale płakać jak Łoś – to było coś nowego.
Walka o… stan.
W dziedzinie mody toczy się w ostatnich miesiącach wielka walka: walka o linię stanu. Jedna armia dąży do skrócenia stanu, druga upiera się zawzięcie przy stanie przedłużonym, który zaciera wszelkie kobiece okrągłości kształtów, zarówno biustu, jak i bioder. Cały szereg wybitnych paryskich firm krawieckich wprowadzają modele prostych sukien z paskiem, umieszczonym tylko odrobinę poniżej linii stanu. Suknie te na razie nie bardzo entuzjazmują elegantki paryskie, bowiem robią wrażenie wyciągniętych z lamusa dawnej mody.
Dla kobiet tęższych jest ten zakus katastrofalny – ale niestety są one obecnie w mniejszości.
Najnowsze wybryki mody.
Paryskie modnisie zachwycone są znów głupstewkiem, które weszło w modę na pewien czas, dopóki nie zastąpi go – inne głupstewko. Najnowszy „krzyk mody” każe nosić przy podwiązce maleńką żarówkę elektryczną wraz z baterią. Niewiastka, wracając wieczorem do domu, ugiąwszy nieco sukni, świeci sobie po schodach. A jeżeli ma przy sobie towarzysza, pozwala mu w ten sposób oglądać siebie w interesującem oświetleniu. Nowość ta przyniosła pomysłowemu wynalazcy majątek, gdyż lampki-podwiązki zostały natychmiast rozchwytane.
Temat mody zawsze był na topie, szczególnie wśród pań, a już tak coś nowego jak świecące podwiązki… Teraz mamy LED-żaróweczki, które można umieścić wszędzie
Piękno przy szpetocie.
Rozkwitająca jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej wiosna przybiera Lwów, tak bogaty w ogrody i parki w przecudne koronkowe szaty młodego listowia drzew. W tej porze przedwiośnia zaczyna występować całe piękno świeżo wyciętej w ogrodzie Kościuszki szerokiej alei, tworzącej wspaniały prospekt od ul. Matejki do ul. Trzeciego Maja. Niestety przy tak wykwintnym stroju tym ostrzej występuje każdy nieodpowiedni szczegół i każde zaniedbanie. Nieszczęsny Gołuchowski z podziurawiona jak stary czerep głową, zdaje się na to tylko sterczeć na poobijanym cokole, aby wzywać niebo i ziemię na świadectwo swej krzywdy. Niemniej srogi wyrzut ciskają Lwowianom w oczy beznose i okaleczone grupy kamienne u głównego portalu gmachu Uniwersytetu. Mamy nadzieję, ze będzie to być może po raz ostatni. Zarząd miasta, tak dbały o podniesienie Lwowa w każdym kierunku, zajmie się wreszcie sprawą odnowienia pomnika Gołuchowskiego, a władze uniwersyteckie pomyślą nareszcie o protezach dla figur, które maja zdobić, a nie szpecić wejście do Uniwersytetu.
Tramwaj czy zakład kąpielowy.
Coraz bardziej zacierają się w naszej pamięci wspomnienia lat wojennych i tych wszystkich trudności, które musieliśmy znosić. Odbudowało się gmachy, poczyniono milionowe inwestycje… ale dlaczego mają te czasy przypominać się w sposób bardzo nieprzyjemny, wytłumaczeniem którego może być tylko jedno: niedbalstwo. Dlaczego po tylu latach nie można załatać dziur w ścianach i dachach naszych wozów miejskiej kolei elektrycznej? To też podczas deszczu pasażerowie bez dopłaty do ceny biletu przejazdu mogą brać natryski górne i boczne, jako też kąpiele nożne i nasiadkowe. Apeluję zatem w imieniu całej publiczności, używającej tramwaju, aby M. Z. E. zajął się nakoniec remontem wozów, co przecież nie kosztuje bajońskich sum i może chyba być pokryte, zwłaszcza przy tak wysokich cenach biletów jazdy.
/Pasażer tramwajowy/
Kwestia wyglądu miasta i wygody życia w nim zawsze leżała na sercu mieszkańcom Lwowa.
Świątynia chrześcijańska we Lwowie do sprzedania z wolnej ręki.
Od kilku dni we Lwowie toczą się rozmowy w sprawie kupna świątyni prawosławnej przy ul. Franciszkańskiej. Stroną sprzedającą jest metropolia prawosławna w Czerniowcach, jako zawiadowca bukowińskiego funduszu cerkiewnego. O kupno zabiega jak najenergiczniej metropolita grecko-katolicki ks. Andrzej Szeptycki. Wątpliwe, czy zdoła on złożyć olbrzymia cenę kupna, żądaną przez metropolitę czerniowieckiego. Wynosi ona nie mniej nie więcej jak 125 tys. dolarów. Cerkiew prawosławna została wybudowana przez Bukowiński prawosławny fundusz religijny w 1898 roku i pozostawała w zawiadywaniu prawosławnego metropolity czerniowieckiego. Metropolita gr. kat ks. Andrzej Szeptycki daje już podobno 100 tys. dolarów. Przedstawiciel jego był kilkakrotnie w okolicach cerkwi i przy pomocy fachowców oglądał jej wnętrze, urządzenia, dalej ogród i budynek mieszkalny przy cerkwi. W całej tej sprawie tajemnicą pozostaje stanowisko rządu polskiego. Podobno nowy minister oświaty i wyznań religijnych Stanisław Grabski podczas swego niedawnego pobytu we Lwowie zajmował się tą sprawą. Opinia publiczna jest zadnia, że rząd musi dopilnować, żeby interesy państwa polskiego i społeczeństwa nie poniosły szkody.
Chyba jednak się Szeptyckiemu nie udało…
Ludzkość za lat 75 pójdzie spać.
Tak wywróżył pustelnik włoski, którego wszystkie wróżby dotychczas się spełniły. Dzienniki donoszą o znalezionych w pustelni zmarłego przed stu laty zakonnika koło Caulonja starych, pożółkłych papierów, spisanych prawdopodobnie około r. 1760, a zawierających szereg proroctw na czas aż do r. 2000. A więc czytamy tam o rewolucji franc. w r. 1792, o wynalazku gilotyny, o rewolucji i zmianie króla francuskiego w r. 1830, o wielkich powodziach, a w r. 1831 powstaniu polskiem i w r. 1850 (dwa lata pomyłki: 1848), wreszcie na r. 1915 zapowiada proroctwo wielką wojnę światową i głód powszechny. Skoro tyle przepowiedni mnicha z Caulonji się sprawdziło, posłuchajmy tedy co nas jeszcze czeka: W r. 1925: trzęsienie na ziemi i morzu oraz kataklizmy. W r. 1950 zjawią się trzy słońca. W r. 1960 morze pochłonie Sycylję, a Neapol spali się. W 1970 r. trzęsienie ziemi zniszczy Francję i Hiszpanję. W r. 1980 zaraza spustoszy cały Wschód, w 1990 nastąpi niezwykle długie 6-dniowe zaćmienie słońca. Ziemia pogrąży się w mroku i pokryje się śniegiem. W r. 2000 – koniec świata!
Jak dobrze, że już żyjemy w 2016 roku i wiele z tych prognoz się nie sprawdziło.
Oryginalna pisownia została zachowana
opracował Krzysztof Szymański, Kurier Galicyjski, 2016 r. nr. 7 (251)
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!