W dwudziestoleciu międzywojennym afery i skandale wybuchały co rusz, ale nie dlatego, że okres ten był pod tym względem w czymkolwiek bogatszy od innych. Wtedy po prostu bardzo rozrosły się media, z miejsca dryfując w kierunku niemal tabloidyzacji.
W dwudziestoleciu międzywojennym z jednej strony rewolucja obyczajowa, z drugiej młody kapitalizm, z trzeciej nieprawdopodobne zamieszanie polityczne, a z czwartej i bieda powodowały, że w każdej z tych kategorii często dochodziło do bulwersujących opinię publiczną tąpnięć. Nagminne i najgłośniejsze były afery kryminalne – o nich jednak nie będziemy tu pisać, mają zresztą wyjątkowo bogatą literaturę.
Pozostają zatem polityka, gospodarka, a także coś, co zawsze skutecznie przykuwało uwagę tłumów – skandal obyczajowy z udziałem najważniejszych ludzi w państwie.
Gdzie jest generał?
6 sierpnia 1927 r. pod Dworzec Wileński w Warszawie podjechał samochód Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych. Było to piękne auto: Cadillac 314, bardzo ekskluzywne i szybkie – osiągało prędkość nawet 125 km/h, co jak na tamte czasy było czymś zawrotnym. Było również dyskretne. Grube firanki zawieszone na tylnych szybach skutecznie powstrzymywały wzrok ciekawskich przed tym, co rozgrywało się wewnątrz pojazdu. A tamtego dnia miały rozegrać się rzeczy, których nie powinni oglądać ludzie postronni. Zwłaszcza wówczas, gdy do samochodu wsiadł niewysoki mężczyzna koło czterdziestki, ubrany w cywilny szary płaszcz – mimo to był żołnierzem, i to generałem.
Nazywał się Włodzimierz Zagórski i w tamtym momencie widziano go po raz ostatni.
Gen. Zagórski był jednym z najwyżej cenionych oficerów armii polskiej. Dość powiedzieć, że szczerze nielubiący go – z wzajemnością – Józef Piłsudski nigdy nie zdecydował się przyjąć jego dymisji, powierzał mu coraz bardziej odpowiedzialne stanowiska, a także to on właśnie awansował go na generała. Te szlify zresztą Zagórskiemu się należały.
Ten syn powstańca styczniowego Jana Zagórskiego i Rosjanki, księżnej Anny Kozłow, był oficerem armii austriackiej, w czasie I wojny światowej służył w wywiadzie na terenie Galicji. Był też szefem Komendy Legionów Polskich, a w ramach Rady Regencyjnej przygotowywał projekt niezależnej od zaborców armii polskiej. Po 11 listopada 1918 r., kiedy władzę przejął Piłsudski, Zagórski formalnie przeszedł w stan spoczynku, ale nie na długo. W roku 1920 uczestniczył w Bitwie Warszawskiej, jako szef sztabu gen. Józefa Hallera na froncie północnym. Po pokonaniu bolszewików ponownie znikł z armii, znów jednak na chwilę. Po zabójstwie prezydenta Gabriela Narutowicza wystosował list do gen. Władysława Sikorskiego:
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!