Duma z 100. rocznicy odzyskania (wywalczenia) niepodległości rozlewa się szerokim frontem od Finlandii i Karelii – była też i taka efemeryda – przez Polskę i Czechosłowację – po Ukrainę oraz Krym. Wśród współczesnych spadkobierców tamtejszych bytów politycznych znajdują się również włodarze Litwy, którzy zamierzają uczynić ten rok niezwykłym.
My, Polacy możemy się zżymać, że nasi północno-wschodni sąsiedzi czczą pamięć o czymś, co nigdy nie powstałoby gdyby nie aktywna pomoc Państw Centralnych. Że akt niepodległości Litwy z 16 lutego 1918 bardziej przypomina polski akt 5 listopada, niż przyjazd Piłsudskiego do Warszawy.
Cóż, zawsze lepiej być Królestwem Litwy niż wileńską generał-gubernią Imperium Rosyjskiego i nie chodzi o tu o większą antypatię piszącego względem któregoś z zaborców, ale o to, że był to krok w dobrym kierunku; z czasem można było liczyć na większą „finlandyzację” państewka wobec Berlina, etc.
Tymczasem wileńscy samorządowcy wyszli z inicjatywą, by w Dzień Niepodległości – przypomnijmy, mowa o 16 lutego – transport publiczny był bezpłatny dla wszystkich. Jak przekonują pomysłodawcy, chodzi o zwiększenie masowości święta i usprawnienie jego przebiegu.
„Wydarzenia rozpoczną się rano i będą trwały do wieczora, dlatego chcemy, aby mieszkańcy mieli możliwość jak najliczniejszego uczestniczenia w nich, bez ograniczeń spowodowanych wydatkami na dojazd. Jednocześnie możemy zmniejszyć korki tworzone przez wjeżdżające do centrum samochody. Dlatego chcemy zaproponować radzie miasta dyskusję nad propozycją podarowania na 16 lutego bezpłatnego transportu publicznego wszystkim mieszkańcom i gościom miasta” – powiedział mer miasta Remigijus Šimašius.
Telesfor
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!