Nieobecność czołowych przywódców Białorusi w Davos-2018 jest niezbitym dowodem na prowincjonalność białoruskiego przywództwa. Ale najbliżsi współpracownicy prezydenta odetchnęli z ulgą na wieść, że Łukaszenka nie pojedzie do Szwajcarii.
Białoruś straciła szansę, by przypomnieć o sobie światu i Europie. Zdaniem ekonomisty i politologa Jarosława Romańczuka, trwające w Szwajcarii Światowe Forum Ekonomiczne było doskonałą szansą na wzmocnieniw suwerenności kraju, jego pozycji na mapie świata.
„To szczególnie ważne dla Białorusi w świetle polityki zagranicznej naszego wschodniego sąsiada, imperialnej ekspansji Kremla pod flagą „ruskiego miru”. Jest to logiczne w świetle inicjatywy Helsinek-2 ogłoszonej przez Aleksandra Łukaszenkę, czyli przekształcenie Białorusi w miejsce nowych rozmów pokojowych w celu rozwiązania problemów współczesnego świata.
Davos-2018 dzieli się pomysłami, przemyśleniami na temat zmiany polityki gospodarczej, ładu korporacyjnego w świetle przełomowych technologii IV rewolucji przemysłowej. Chodzi o tworzenie miejsc pracy w globalnym podziale systemu pracy, o transformację starych sektorów przemysłu i zwiększenia wydajności pracy. Aleksander Łukaszenko stale domaga się zlikwidowania 6-10-krotnego opóźnienia tego wskaźnika w stosunku do światowych liderów. Naukowcy, biznesmeni, konsultanci i decydenci mówią o tym wszystkim właśnie w Davos, ale przedstawicieli białoruskich władz tam zabrakło” – pisze Romańczuk..
Ekonomista wskazuje, że w Davos zostanie wypracowana nowa koncepcja odnowienia Europy – New Concept for Europe.
„To bardzo aktualna kwestia dla Białorusi, zarówno w kontekście stosunków z Unią Europejską, jak i poprawy konkurencyjności kraju w ramach Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej. Z praktycznego punktu widzenia Davos jest o wiele lepszym i bardziej wartościowym miejscem do takich rozmów, niż bezsensowne i nudne formalne spotkania sojuszniczych organów, tym bardziej prezydenckich pohukiwań na ministrów czy gubernatorów. Jednak głosu Białorusi tam zabraknie”.
Zdaniem politologa i ekonomisty, ignorowanie przez oficjalny Mińsk Davos-2018 wydaje się szczególnie skandaliczne w kontekście przyjęcia Dekretu nr 8 w sprawie gospodarki cyfrowej, i dekretu nr 7 w sprawie rozwoju przedsiębiorczości.
Jarosław Romańczuk uważa, że to w Szwajcarii Białoruś powinna ogłosić całemu światu swoje nowe inicjatywy, zaprosić teoretyków i praktyków IV rewolucji przemysłowej do współpracy.
„Ale nas tam nie ma. To jest porażka Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które nie było w stanie znaleźć właściwych argumentów i przekonać prezydenta do udziału w Davos-2018- z jednej strony, z drugiej strony – organizatorów Forum, aby stworzyć sekcję dla Białorusi, by mogła zaprezentować swoje stanowisko”.
Jarosław Romańczuk przekonuje, że nieobecność czołowych przywódców Białorusi w Davos-2018, jest niezbitym dowodem na prowincjonalność białoruskiego przywództwa. Dotyczy to przede wszystkim otoczenia Aleksandra Łukaszenki, które boi się takich forów, bo zdecydowana większość ministrów, szefów departamentów i komitetów wykonawczych nie zna języków obcych. Jego zdaniem -z rzadkimi wyjątkami obawiają się nowoczesnego formatu komunikacji.
„Obawiają się, że głowa kraju ujrzy tę gigantyczną otchłań, która dzieli ich od współczesnych polityków, decydentów i liderów współczesnych korporacji. Dlatego dla otoczenia prezydenta to nawet lepiej, że Aleksander Łukaszenka błyszczy na tle przewodniczących komitetów wykonawczych, „czerwonych dyrektorów”, niż miałby mieć bezpośredni dostęp do światowej elity.
Nie chcieli udziału w Davos „czerwoni dyrektorzy”, agrarni baronowie, lobby budowlane i przemysłowi „generałowie”. Oni, jak diabeł święconej wody boją się rywalizacji na pomysły, modele towarów i usług. Im bardziej opłaca się „obniżyć” budżet, ale bez udziału światowych liderów korporacyjnych i technologicznych w białoruskiej gospodarce”.
Zdaniem Romańczuka, kategorycznie sprzeciwiała się udziałowi Łukaszenki w Davos spora grupa białoruskich propagandystów i ideologów, zwłaszcza tych, którzy straszą Łukaszenkę różnymi teoriami spiskowymi, NATO, masonerią i Rockefellerami.
„Ich teoretyczna bezwartościowość szybko wyszłaby na jaw w Davos w trakcie otwartego dialogu z przedstawicielami biznesu, nauki i społeczeństwa obywatelskiego. Wreszcie sam Aleksander Łukaszenko nie okazuje żarliwej chęci rewizji swoich poglądów, przekonań i wartości XX wieku”.
Ekonomista podsumowuje: jeśli władze Białorusi nie skonfrontują się z rzeczywistością, o której dyskutuje się podczas forum w Davos, zwrócą się do niego setki tysięcy młodych Białorusinów. Ale już w statusie obywateli innych krajów.
Kresy24.pl/facebook.com/AB
5 komentarzy
Jan butelka
24 stycznia 2018 o 16:33Kacap ,kolchoznik lukashenko nie pojechal bo nie wie jak zachowac sie przy stole,,Kresy to Polska ??????
Kros
25 stycznia 2018 o 10:34Nie masz racji. Łukaszenka potrafi zachować się przy stole. Nie ulegaj propagandzie.
jan
11 marca 2019 o 10:09Słyszałem od rdzennych Białorusinów na Białorusi , że Łukaszenko to ukrainiec
Jan
24 stycznia 2018 o 16:33E, tam. Przecież Davos Baćce do niczego nie jest potrzebne. On ma plan … zrobić z Białorusi potęgę informatyczną …
pol
25 stycznia 2018 o 14:33Baćka to zacofaniec i ekonomiczna miernota ale za to wierny kacapskiej ideologii , wie że każdy krok w strone cywilizacji Białorusi to jego osobista śmierć ale i upadek prokremlowskich elit oraz całego ruskiego-mira .