Białoruś straszy ukraińskimi nacjonalistami. „11 września na białorusko – ukraińskiej granicy (na północy obwodu rówieńskiego) Prawy Sektor planuje rozmieszczenie swoich sotni, liczących co najmniej 200 uzbrojonych członków organizacji”,- zapowiedział szef Sztabu Sił Zbrojnych Białorusi gen. Biełokoniew.
Informacja o koncentracji sił Prawego Sektora na granicy z Białorusią umknęła uwadze obecnych na briefingu 29 sierpnia dziennikarzy, którzy skupili się na scenariuszu zbliżających się rosyjsko – białoruskich ćwiczeń „Zapad – 2017”, a ukazujące się po tym materiały prasowe dotyczyły wymyślonej przez strategów wojskowych agresywnej Wejsznorii, która ma zaatakować Państwo Związkowe Rosji i Białorusi.
„Celem tej operacji jest niedopuszczenie do inwazji na Ukrainę jednostek sił zbrojnych Rosji z terytorium Białorusi, podczas fazy przygotowawczej do manewrów „Zapad-2017″. Wprawdzie takie poglądy wydają nam się co najmniej śmieszne, ale my spokojnie reagujemy na te nieodpowiadające rzeczywistości wymysły”, – powiedział podczas konferencji prasowej Biełkoniew.
Tymczasem, jak pisze portal Białorusskij Partizan, wypowiedź naczelnika sztabu jest alarmująca.
„Prawy sektor” to ulubiony element rosyjskiej propagandy. Nawet aneksja Krymu była usprawiedliwiana faktem, że „karne oddziały” tej organizacji udają się na półwysep. Straszono nim też mieszkańców Donbasu, zanim rozpoczęli hybrydową rosyjską agresję w regionie.
Dwa dni po wystąpieniu szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Białorusi, jeden ze związanych z Kremlem think – tanków „Fundacja Kultury strategicznej” wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że „Prawy sektor” planuje jakąś prowokację na granicy z Białorusią.
„Teraz jest jasne, kto podczas ćwiczeń Zapad-2017 zamierza organizować na terytorium Ukrainy prowokacje pod cudzą flagą … Organizatorzy prowokacji z łatwością poświęcą życie dziesiątek, a nawet setek ludzi, aby móc po raz kolejny oskarżył Rosję o agresję”, – czytamy na stronie internetowej organizacji.
Oświadczenie generała Biełokoniewa nawet bez wzmianki o ofiarach wywołuje trwogę, ale w takim kontekście jest jeszcze bardziej niepokojące i skłania do refleksji, czy taka wrzutka nie ma na celu przykrycia czegoś, delikatnie mówiąc, niedobrego?
Zapytany przez Białoruskiego Partyzanta ppłk Bogdan Senik, naczelnik Wydziału ds. Informacji Społecznej Sił Zbrojnych Ukrainy powiedział, że obawy strony ukraińskiej związane z rosyjsko – białoruskimi manewrami są znane, podobnie jak środki powzięte przez Ukrainę dla wzmocnienia granicy. Jednocześnie dodał: „Nie chciałbym komentować subiektywnych oświadczeń politycznych szefa Białoruskiego Sztabu Generalnego”.
Dowódca stacjonującej na Rówieńszczyźnie 10 sotni Prawego Sektora powiedział, że podobnych bzdur nie zamierza komentować. Dodał przy tym, że nie jest wykluczone, iż jest to „wrzutka informacyjna”, która może zostać użyta jako „pretekst do agresji”.
Artiom Skoropadskij, rzecznik organizacji uważa, że taka wypowiedź wynika z faktu, że „białoruskie przywództwo nie jest niezależne, dlatego gra w rosyjską propagandę”.
„Może to tylko straszak na potrzeby wewnętrzne. Powiedzą; my tu pokojowo nastawieni, cenimy sobie spokój i stabilizacje, ale to cholerne „prawoseki” nam mieszają. Jeżeli jest to zapowiedź agresji, niech wiedzą, że do czyjegoś nie pretendujemy, ale swego też nie oddamy. „Prawy Sektor” jest na czele rewolucji narodu ukraińskiego, jesteśmy jednymi z pierwszych, którzy wyruszyli na front wschodni. Jeśli trzeba będzie powitać ich w lasach na granicy północnej, spotkamy się w lasach”, – mówi rzecznik prasowy „PS”.
„Propagandową kaczką” nazwał oświadczenie Biełokoniewa były oficer operacyjny kierownictwa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy, pułkownik rezerwy Oleg Żdanow.
„Organizacja Prawy Sektor w takiej formie, jak w 2014 roku, już nie istnieje. I nie jest raczej sposobna do poważnych samodzielnych działań operacyjnych.(…) Myślę, że oświadczenie Biełokoniewa to „propaganda kaczka”, mająca na celu eskalację sytuacji i zastraszenie ludności Białorusi, aby uzasadnić obecność Sił Zbrojnych w swojej okolicy. Chociaż nie wykluczam prowokacji organizowanych przez rosyjskie służby specjalne. Na dzień dzisiejszy myślę, że mamy do czynienia z klasycznym anschlussem Białorusi ze strony Rosji”- mówi Oleg Żdanow.
Jak element „strategicznej operacji specjalnej Federacji Rosyjskiej przeciwko Białorusi według wariantu krymskiego” traktuje oświadczenie białoruskiego generała ekspert wojskowy Aleksiej Arestowicz. Jego zdaniem, słowa Biełokoniewa oznaczają rozłam w rządzącej elicie Białorusi, z rozmysłem sterowany przez Kreml.
„Jeśli Łukaszenka czyni jakieś gesty w stronę Ukrainy, stara się rozwijać stosunki gospodarcze, a nawet współpracę wojskowo-techniczną, białoruskie siły bezpieczeństwa ewidentnie „pojechały w stronę wielkiego Pu. A przynajmniej wierchuszka”. Pozwala to Kremlowi przeciągnąć ich na swoją stronę według krymskiego scenariusza, i sprawić, że będą lojalni Państwu Związkowemu Rosji i Białorusi, w większym stopniu wierni Moskwie niż suwerennej Białorusi.
Według Arestowicza, przez takich funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa, masową propagandę i rozniecanie zagrożeń ze strony Zachodu i „banderowców”, Rosja stara się zburzyć realne mechanizmy polityki zagranicznej i krajowej suwerennej Białorusi de facto, z możliwością zachowania suwerenności de iure”.
Sądząc po tym, że 5 września Łukaszenka zażądał od dowódców wojskowych, by przestali się publicznie tłumaczyć i usprawiedliwiać, na jakieś bardziej konkretne wyjaśnienia ze strony białoruskiej nie ma co liczyć.
Kresy24.pl/Белорусский партизан/AB
8 komentarzy
witek
7 września 2017 o 18:03to kiedy lwow przylaczymy do Polski ale bez ukrow!!”.
eryk
8 września 2017 o 09:18Lwow,Tarnopol,Grodno,Wilno zawsze Polskie!!!!
jw23
8 września 2017 o 12:02Grodno i Wilno nigdy nie były polskie. Należały do Litwy, która razem z Polską tworzyła wspólną Rzeczpospolitą.
Kazimierz S
7 września 2017 o 18:45Prowokacja, agent, troll, agresja, trzecia siła, propaganda.
Japa
8 września 2017 o 08:37Nie robiłbym z tego problemu. Ja co tydzień , przy okazji rozgrywek piłkarskich, widzę dyslokacje „prawego sektora” w asyście ludzi Płaszczaka. W Polsce do tego przywykliśmy jak i do miesiączek z drabinką w tle. Na Ukrainie kibole nazywają się „fanaty”. Nie sa ni na jotę mniej kretyńscy niż nasi. Bardzo szybko reagują na terapię w postaci pał, gumowych kul, gazu itp. Podobnie jak naszych łatwo ich w tłumie rozróżnić po tatuażach SS-sowskich, czy innych takich symbolach totalitarnych.
Jak zajdzie potrzeba, to będzie się ich leczyć w zamkniętych przestrzeniach z napisem na bramach: praca czyni wolnym.
Polak z Białorusi
10 września 2017 o 06:55Prawdzi kibole w ogóle nie reagują na „t.zw terapie pał i gazu”, jak pisze Japa, jako perwsi oddawali swe życia w dniach Majdanu,mimo rozbieżności swych umiłowań do rozmaitych drużyn. Potrafili się zjednoczyć. Piszesz „Jak zajdzie potrzeba, to będzie się ich leczyć w zamkniętych przestrzeniach z napisem na bramach: praca czyni wolnym.” Myśle, to najlepiej pokazuje twoje aspirację., chociaż tatuaże SS są nie do przyjęcia.., jednak takich są jedynki i takich Patrioci nie akceptują. A ciebie już żadna lekarnia nie wyleczy, szczujnia putlerska! Spadaj do RoSSji! Skąd tylko się bierzecie!? Chociaż wiadomo, tak, to twoja praca za tłuste „30 groszy”
BO
8 września 2017 o 09:04Biedny ten Łukaszko, tak ładnie musi sie nadstawiać Putlerkowi
wasko
8 września 2017 o 10:12Owszem prowokacja może mieć miejsce, ale tak poważnie to na terytorium Białorusi ćwiczy ponad 100tys żołnierzy regularnych wojsk a tu zbieranina 200 chłopa i jeśli Putin tego nie zaplanował to nic nie powinno się wydarzyć, ale jeśli to zaplanował to te 200 chłopa może wystarczyć.
P.S.
Ukraina powinna wzmocnić swoją granice z Białorusią i to samo powinien zrobić Łukaszenko jeśli cokolwiek jeszcze może zrobić dla swojego dobra we własnym kraju.