Coraz trudniej utrzymać iluzję jedności w szeregach amerykańskich republikanów. Dla wielu z nich, myślących tradycyjnymi kategoriami zimnowojennymi Trump to nieszczęście.
Tym razem nie chodzi o senatora Johna McCaina, którego łatwo było oskarżyć z jednej strony o rusofobię (jak gdyby można było czynić z tego zarzut!) z racji tego, iż walczył w Wietnamie, a więc na własnej skórze poczuł siłę zimnowojennego napięcia, z drugiej zaś o anty-trumpizm, mogący być de facto zemstą za paskudną skądinąd tyradę przyszłego prezydenta USA pod jego adresem.
Tym razem sprawy nie da się już upudrować. Do McCaina dołączył inny, bodaj czy nie równie charyzmatyczny senator – a mianowicie reprezentujący stan Tennessee Bob Corker, który – uwaga, mocne! – wezwał Kongres USA, by „wzmocnił pozycję tych urzędników nowej administracji, którzy prezentują twarde stanowisko wobec Rosji”.
Oczywiście ów komunikat jest równie precyzyjny, co stwierdzenie, że w „Polsce kradną”. Nie o to jednak w tym wszystkim chodzi. Jeśli do słów Corkera dodamy wystąpienie senatora Demokratów Chrisa Murphy’ego, zawierające zarzut wobec ekipy Trumpa, iż kwestionuje ona fakt wspierania przez Rosjan separatystów w Donbasie, to zobaczmy narodziny sytuacji, w której stosunek do Rosji w USA staje się przedmiotem sporu NIE między Demokratami a Republikanami, ale między administracją prezydenta a Kongresem.
Jeśli tak dalej pójdzie – być może wyrośnie z tego nowa siła, jacyś „bonapartyści” Trumpa, kto wie? Jemu samemu taki rozwój wydarzeń może być całkiem na rękę – ponieważ będzie uwiarygadniał go jako człowieka spoza układu. Pamiętają Państwo śp. Andrzeja Leppera? Ze sceny politycznej zmiotło go to, że z trybuna ludowego stał się reprezentantem establishmentu w eleganckim garniturze.
Trump o Lepperze raczej nie słyszał, ale miał w życiu wiele czasu (przypomnijmy, że ten człowiek ma 70 lat), żeby studiować mechanizmy rządzące polityką. I mógł – to oczywiście domysł – wywnioskować, że o ile łatwo wypłynąć na fali powszechnego niezadowolenia, o tyle koszmarnie trudno jest pozostać wiarygodnym w oparciu o sankiulocki elektorat, gdy już się jest u władzy.
W tej sytuacji zwarty demokratyczno-republikański sojusz blokujący Trumpa w Kongresie będzie pełnić funkcję doskonałej wymówki. Można wyobrazić sobie przyszłe wystąpienia głowy państwa, pełne sformułowań: „zdradziły mnie własne szeregi, bo nie chcą prawdziwej zmiany”, „trzeba dalej osuszać to bagno”, etc.
Ale jeśli następca Obamy wybierze inną koncepcję dla swojej prezydentury, to znaczy pozostanie wierny formule aktywisty-załatwiacza i koniecznie będzie chciał zrobić coś – mniej ważne, co – to przy takim oporze Kongresu w sprawach rosyjskich niewykluczone, że machnie ręką na rozgrywkę w trójkącie Waszyngton-Mokswa-Pekin i obierze kurs na izolacjonizm. Dramat polega na tym, że za kilka powrót do światowej ekstraklasy może okazać się nierealny.
Dominik Szczęsny-Kostanecki
6 komentarzy
Paweł Bohdanowicz
10 lutego 2017 o 09:50Rosja nie jest już supermocarstwem. Jest co najwyżej potencjalnym terrorystą, mogącym wysadzić Świat i siebie w powietrze. Jest też małym rozrabiaką, który napada na słabszych sąsiadów. Jednak jako CZĘŚĆ PRZECIWWAGI dla Chin może być dla USA cenna… niestety. Jako specjalista od brudnej roboty również 🙁
Po zwycięstwie Trumpa zapanowała w polskich środowiskach niepodległościowych wielka radość i nadzieja. Ale w dzisiejszym świecie nic nie jest proste.
Jedno jest pewne: musimy powiększać własny potencjał, bez względu na to, co okaże się z Trumpem. Moim zdaniem siłę narodu i państwa tworzą trzy potencjały:
1. Potencjał gospodarczy
2. Potencjał militarny
3. Potencjał intelektualny
Ten trzeci bywa bardzo niedoceniany. Niesłusznie! Żydzi na przykład zrobili karierę głównie na tym trzecim.
jubus
10 lutego 2017 o 11:57Niestety, wszystko roztacza się o perspektywy. Zimna Wojna między USA, a ZSRR się skończyła, a zaczęła się między USA, a ChRL.
Rosja jest tylko pionkiem, który zmuszony z winy USA i UE, do bycia sojusznkiem ChRL. I to faktycznie ChRL, którą USA popierali, w starciu z ZSRR jest dzisiaj problemem.
Niestety, bardzo wiele osób tego nie widzi, także ten portal. Generalnie rzecz biorąc, świat już nie operuje w relacjach Wschód-Zachód, ale raczej raczej Północ-Południe. Jest bardzo wielu aktorów na świecie, BRICS chociażby. UE się wali, ale trzon zachodnioeuropejski ma wydźwięk antyamerykański i prorosyjski. Polska natomiast w czarnej d…, bo nie potrafi sobie, tak jak USA odnaleźć miejsca w tej układance.
Skoro Polska chce być w UE (co popiera obecny rząd, tak samo jak poprzedni), to musi być teraz przeciwko USA, przeciwko Rosji, ale za to za Chinami. Skoro chcemy być za USA, to musimy być przeciwko UE, Chinom i z Rosją.
Innej możliwości nie ma, wybierajcie, po której stronie jesteście.
Albo róbcie jak Orban, czyli dobrze żyjemy ze wszystkimi. Niestety, PiS to takie same przygłupy jak PO.
Luk
10 lutego 2017 o 21:51@Dominik Szczęsny-Kostanecki
Też początkowo miałem wiele obaw co do nowego prezydenta, ale ostatnie wiadomości pokazują, że te obawy mogły być mocno na wyrost.
Prezydent Trump bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i kto wie czy za jego prezydentury i dzięki jego działaniom Rosja nie zacznie się rozpadać.
Oto wiadomości które bardzo mnie ucieszyły, ucieszą zapewne Pana jak i wielu czytelników portalu:
„Donald Trump podjął pierwszy krok w stronę zapowiadanej ekspansji amerykańskiego sektora energetycznego. Zapowiedział zielone światło dla budowy dwóch kontrowersyjnych i wstrzymanych przez prezydenta Obamę ropociągów Keystone XL i Dakota Access.
Jeśli będę zbudowane, mogą wspomóc podwojenie produkcji amerykańskiej ropy za 2-3 lata. Decyzja Trumpa jest pierwszym formalnym znakiem nadchodzącego boomu naftowo–gazowego.”
https://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/nowy-boom-amerykanskich-lupkow/
„W swej pierwszej po objęciu prezydentury rozmowie telefonicznej z Władimirem Putinem Donald Trump zakwestionował jako niekorzystny dla USA amerykańsko-rosyjski układ ograniczający liczbę głowic nuklearnych – poinformował w czwartek Reuters.
(…)
Według owych źródeł, gdy Putin wspomniał o możliwości przedłużenia zawartego w 2010 roku układu o potocznej nazwie Nowy START, Trump poprosił o przerwę, by doradcy wyjaśnili mu, o jaki układ chodzi. Potem powiedział Putinowi, iż jest to jedna z kilku złych umów wynegocjowanych przez administrację Baracka Obamy i że Nowy START przynosi korzyści Rosji.”
http://forsal.pl/artykuly/1018689,wkraczamy-w-nowa-geopolityczna-ere-trump-kwestionuje-uklad-nuklearny-z-rosja.html
„Prezydent USA Donald Trump pozdrowił Litwę z okazji zbliżającego się Dnia Odrodzenia Państwa Litewskiego (16 lutego). W nadesłanym liście podziękował też Litwie za wsparcie udzielane Ukrainie i pochwalił ją za zwiększenie finansowania obronności kraju.
„Wsparcie Litwy dla suwerenności i niepodzielności terytorialnej Ukrainy, a także starania o dywersyfikację źródeł energii przyczyniają się do wspólnego celu, jakim jest zwiększenie bezpieczeństwa Europy i regionu” – czytamy w liście prezydenta Trumpa adresowanym do prezydent Litwy Dalii Grybauskaite, w którym Litwa została określona jako „lider w krzewieniu demokracji i wzmacniania wspólnoty transatlantyckiej””
http://forsal.pl/artykuly/1018979,prezydent-donald-trump-podziekowal-litwie-to-ceniony-sojusznik-nato.html
Najprawdopodobniej to Rosja by chciała by nowy prezydent USA był postrzegany jako prorosyjski i jej trolle usilnie nad tym pracowały i nadal pracują.
Fakty zaczynają temu przeczyć i jeśli taka linia prezydenta Trumpa jak pokazano w zalinkowanych artykułach będzie kontynuowana, to będzie znaczyć, że chyba mogliśmy wpaść w pułapkę dezinformacji zastawioną przez Moskwę…
Dominik
10 lutego 2017 o 23:51Szanowny Panie,
Dziękujemy za ciekawy komentarz. Miejmy nadzieję – mówię szczerze – że tak właśnie było, tzn. że to Rosja przyprawiła Trumpowi gębę rusofila. Jak mówi Pismo: „po owocach ich poznacie”. List do Dalii Grybauskaite rzeczywiście jest dobrym sygnałem. Ale pytanie czy to nie jest tak, że Trump wystawił wsparcie USA na aukcji, krzycząc: „kto da więcej?”
Luk
11 lutego 2017 o 14:02Jeżeli to „licytowanie” się przełoży na zwiększenie zbrojeń europejskich członków NATO to tylko wyjdzie nam to wszystkim na dobre.
Zgadzam się, że należy poczekać na owoce nowej prezydentury i jednak pewną dozę ostrożności w tej kwestii nadal zachowuję. Niemniej jednak ostatnie wiadomości pokazują, że możemy liczyć co najmniej na zwrot dotychczasowej linii nowego prezydenta. Jestem raczej dobrej myśli. Pozdrawiam.
observer48
13 lutego 2017 o 00:19@Luk
Całkowicie się zgadzam. Mieszkam w Ameryce Północnej niemal trzy dekady, a Trumpa obserwuję od początku lat 1990. i nie wydaje mi się, aby zgodził się na jakiekolwiek ustępstwa nie dające Ameryce naprawdę poważnych korzyści, o czym świadczy choćby jego opinia o traktacie START, który jest rzeczywiście niekorzystny dla USA. Trump zna RoSSję, jak zły szeląg, ale odkąd pamiętam, zawsze co innego mówił, a całkiem co innego robił. Leopard nigdy nie zmienia swoich centków na futrze.
Podejrzewam, że na Ukrainie era Poroszenki, Grojsmana i oligarchów dobiega końca, bo Trump ma na Ukrainie Saakaszwilego, z którym się przyjaźni od połowy lat 1990. i z którym współpracował w okresie, gdy Saakaszwili był prezydentem Gruzji, a firmy Trumpa budowały hotele na gruzińskim wybrzeżu Morza Czarnego i w Tbilisi w latach 2011-2012. Trump, moim zdaniem, prędzej wyśle zaawansowaną amerykańską broń na Ukrainę, niż ubije jakikolwiek brudny interes z zakłamanym czekistą Putinem.
Ukraińcy wyją, bo zbliża się tam koniec państwa mafijnego i stoją przed alternatywą roSSyjskiej dominacji, albo prawdziwej walki z korupcją i deoligarchizacji państwa. Należy również pamiętać, że około 90% ukraińskich mass mediów znajduje się w rękach oligarchów. Poroszenko na pewno pluje sobie teraz w brodę, że sprowadził na Ukrainę swojego kumpla z lat studenckich i powierzył mu region odeski jako gubernatorowi. Saakaszwili może się okazać ostatnim gwoździem do politycznej trumny Poroszenki.