W sieci pojawiły się doniesienia, o rzekomym zhakowaniu bazy danych amerykańskiej fundacji USAID. Kilka stron ukraińskich i mołdawskich opublikowało „dowody” na finansowanie przez Amerykę „młodzieżowych i patriotycznych organizacji” z Białorusi, Ukrainy i Mołdawii.
Z dokumentów ma wynikać, że amerykańska fundacja USAID -agenda rządowa, poszukuje młodych ludzi w wieku 17-25 lat, posiadających doświadczenie w organizowaniu dużych imprez, akcji społecznych i ulicznych flash mobów.
W materiałach wymienione są „Młody Front” i Partia BNF (Białruski Front Narodowy). Działacze tych organizacji otrzymali rzekomo propozycję udziału w ćwiczeniach na obozie patriotycznym zorganizowanym na Ukrainie, gdzie w roli trenerów mają wystąpić specjaliści ukraińskich organizacji pozarządowych, którzy brali udział w Pomarańczowej Rewolucji i Euromajdanie. Jak napisano w dokumencie, „podzielą się z białoruskimi kolegami doświadczeniami w „walce o wartości demokratyczne”.
Za udział w treningu, amerykańska fundacja proponuje rzekomo działaczom „Młodego Frontu” i BNF grant w wysokości 650 USD miesięcznie. Jak wynika z danych hakerów, na takie imprezy USAID przeznaczyło kwotę 10 tys. USD.
W dokumentach wymienia się także mikro-granty o łącznej wartości 50 tysięcy dolarów. Z takiego wsparcia mieliby korzystać wszyscy ci, którzy „podejmą się zorganizowania ulicznych akcji ulicznych, o których będzie głośno w mediach europejskich”.
Już pierwszy – lingwistyczny test na autentyczności opublikowanych „dokumentów” wzbudził uzasadnione podejrzenie. Błędy językowe wskazują na to, że tekst został napisany przez człowieka, dla którego – delikatnie rzecz ujmując – język angielski nie jest językiem ojczystym.
Po zapoznaniu się z rzekomymi „kompromatami” pracownicy przedstawicielstwa USAID w Kijowie tylko się uśmiechają.
Program USAID, w ramach którego finansuje się jakoby organizacje pozarządowe w całej Europie Wschodniej istnieje, ale w rzeczywistości jest skierowany wyłącznie do organizacji ukraińskich.
Ponadto, we wrześniu, osoba, której podpis widnieje na dokumencie, nie zajmował wymienionego stanowiska. Podany w dokumentach adres e-mail do kontaktów znajduje się na serwerze gmail.com, co już samo w sobie jest niedopuszczalne w agendach rządowych USA.
Podobnie jak przy produkcji wielu wcześniejszych fałszywek, zauważa „Białoruski Partyzant”, i tym razem autorów zdradziła przede wszystkim niedoskonała znajomość języków obcych – w tym przypadku, angielskiego i białoruskiego.
Zachęcamy do komentowania materiału na naszym oficjalnym fanpage’u:https://www.facebook.com/semperkresy/
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!