„Od lat słychać opinie, że polityka wschodnia zwana <<jagiellońską>>, <<giedroyciowską>>, <<międzymorza>>, <<prometejską>> to mrzonki i romantyzm, zero realizmu. To nieporozumienie” – pisze w swym najnowszym artykule Marcin Herman.
Różne środowiska krytykują jagiellońską koncepcję – zostańmy przy tym terminie – polityki wschodnią, rzecz zmienia się w czasie. Raz są to środowiska postkomunistyczne, raz deklarujące się jako narodowe, był taki moment, że wypowiadał je liberalny „maintstream” polityczny i medialny (za rządów PO, gdy rząd Donalda Tuska chciał „dogadać się” z Rosją. To im przeszło na razie, po agresji Rosji na Ukrainę). Dzisiaj największe ataki na nakierowaną na tak rozumianą koncepcję „polityki wschodniej” płyną ze strony środowisk, nazwijmy je oględnie, narodowych (choć wiem, że to dalece nieprecyzyjne określenie, może też krzywdzić niektórych myślących narodowców).
1) Może już czas wreszcie napisać, że to fundamentalne nieporozumienie. Wspomniane wyżej środowiska lubią prezentować siebie i uważać za realistów, wręcz wzorce realizmu politycznego. Jeden nawet miał kiedyś partię polityki realnej. Przeanalizujmy zatem, co jest niby takiego realistycznego w tym, co proponują. A proponują generalnie uznanie wolnych państw za naszą wschodnią granicą (Litwa, Ukraina) za coś w rodzaju wroga, czy przeciwnika. Część idzie dalej, mówiąc, że trzeba dogadywać się z Rosją, rzekomo w imię realizmu właśnie.
2) Nie ma w takim podejściu nic realistycznego. To są dopiero mrzonki! Wystarczy spojrzeć na mapę, by stwierdzić, że istnienie państw oddzielających nas od putinowskiej Rosji jest korzystne. To potężny atut Polski. We wrześniu 1939 przegraliśmy głównie dlatego, że byliśmy otoczeni prawie ze wszystkich stron przez kraje nam zagrażające. W 2016 roku mamy tylko kilkadziesiąt kilometrów granicy z Rosją, można do tego, niestety, dodać też granicę z Białorusią, bo stacjonują w tym kraju wojska rosyjskie. Reszta granic jest bezpieczna.
3) To nie tylko zresztą wzmacnia nasze bezpieczeństwo, poza tym daje nam pole manewru w innych dziedzinach, od dyplomacji po gospodarkę. Przypomnijmy sobie kryzys z wiosny tego roku związany z zamknięciem Rosji dla polskich firm przewozowych. Rosjanie po paru tygodniach musieli ustąpić. Bo gdy w reakcji Polska wprowadziła retorsje wobec firm rosyjskich, szybko okazało się, że Rosja została transportowo odcięta od Europy. Rosyjskie ciężarówki nie mogły przejechać przez Ukrainę, przez Litwę też nie. To konkretny przykład, jakie korzyści niesie obecna sytuacja i istnienie takich państw jak Litwa czy Ukraina, tak nastawionych do Rosji.
4) Chyba że ci wszyscy „realiści” uważają, że Rosja to nasz przyjaciel i powinniśmy nastawić się na Rosję. Jeżeli tak, to niech to wprost mówią jak najczęściej. Że są prorosyjscy, chcą dogadywać się z Rosją, wolą Rosję, rosyjskie wpływy tuż za naszą wschodnią granicą niż tych rzekomo „antypolskich” Litwinów i Ukraińców. Bo Rosja oczywiście zawsze walczy o pokój i nie jest nic a nic antypolska.
5) Mówiąc bardziej serio: a co jest właściwie realistycznego w dogadywaniu się z Rosją? Przypominam, że w ostatnich latach już to przećwiczyliśmy. Co Polska zyskała na „ociepleniu” rozpoczętym przez wczesny rząd Donalda Tuska? Kompletnie nic. Tak właśnie wyglądało to „dogadywanie się” w praktyce, choć naprawdę Donald Tusk i Radosław Sikorski bardzo, bardzo się starali. Również po katastrofie smoleńskiej. I tak aż do 2014 roku, do agresji Rosji na Ukrainę. Wtedy dopiero się skończyło. Generalnie, symbolem i lekcją poglądową, jak Kreml wyobraża sobie dogadywanie się z Polską, jest „współpraca” ze stroną rosyjską po katastrofie smoleńskiej.
6) Rosja nie potrzebuje i nie chce żadnych partnerskich relacji z Polską. Chce nam wydawać polecenia. Rosja, co najwyżej, chce dogadać się z Niemcami. A i z Niemcami chce dogadać się na swoich zasadach. Skoro więc nawet Niemcom próbuje Kreml narzucać swój dyktat, to co dopiero Polska…
7) Dlatego musimy skupiać się na innych partnerach na wschodzie. Nie tylko zresztą Litwie i Ukrainie oczywiście, są też niepodległe kraje Kaukazu i Azji Środkowej…
8) Wschód to naturalny kierunek zainteresowania gospodarczego i politycznego Polski. Nie tylko dlatego, że mieszka tam wciąż dość liczba polska społeczność. Z racji różnicy potencjałów Zachód polityczne i gospodarczo jest dla nas w dużej mierze już „zablokowany”. Wydaje się, że nasza gospodarka ze współpracy i wymiany z państwami zachodnimi wyciska już maksimum albo do niego się zbliża. Politycznie również, trudno sobie wyobrazić, że zyskamy w Unii Europejskiej jakąś kluczową rolę. Co innego wschód, tu wciąż jest ogromny dla nas potencjał eksportowy, inwestycyjny, współpracy gospodarczej. W Rosji nas nie chcą, ale pozostaje reszta ogromnego obszaru posowieckiego. Jeśli chodzi o politykę, to po prostu musimy się tam angażować dla własnego bezpieczeństwa. To nie żadne mrzonki, to twarde realia właśnie.
9) Zadziwiające też, jak ci wszyscy „realiści” są emocjonalni albo grają na emocjach. Nie ma żadnego realizmu w sprowadzaniu historii Kresów i stosunków polsko-ukraińskich tylko i wyłącznie do kwestii zbrodni wołyńskiej. Obserwuję wręcz celowe rozpętywanie histerii i ogłupienie młodzieży w internecie. Nie chodzi o to, żeby tą sprawą się nie zajmować, ale nierealistyczne jest właśnie zajmowanie się tylko tą sprawą i uczenie historii Kresów tylko przez pryzmat zbrodni wołyńskiej. Niektórzy „realiści” chcieli zastąpienia pamięci o 17 września i sowieckich zbrodniach pamięcią o zbrodniach ukraińskich nacjonalistów. Czyżby o to im chodziło? Mam nadzieję, że nie, że sami nie wiedzą, co czynią.
10) Z Litwą i Ukrainą mamy swoje „rachunki krzywd”, i te historyczne, i te (na szczęście mniejsze) współczesne. Realistyczne jest niezapraszanie do tych sporów czynnika rosyjskiego (co się niestety dzieje czasem), bo to nasze sprawy i „obca dłoń ich nie przekreśli”. Realistyczne jest jednoczesne współpracowanie z sąsiadami na tych płaszczyznach, na których mamy wspólne interesy i dążenia, na przykład choćby w kwestiach bezpieczeństwa czy energetycznych. Nierealistyczne i wręcz szalone jest dążenie do konfliktów polsko-ukraińskich i polsko-litewskich.
Marcin Herman
28 komentarzy
Tedy
8 października 2016 o 08:12powinien sie leczyć na nogi ,bo na głowe już za pużno.ukraina to wróg nr1.ruski 2
observer48
8 października 2016 o 11:33Bardzo realistyczna i trzeźwa analiza.
gegroza
9 października 2016 o 21:18wrecz debilna
Pafnucy
25 listopada 2016 o 15:04To infantylny bełkot. Ten tekst jest tak trzeźwą analizą jak Kuroń z termosem.
Jarema
8 października 2016 o 12:24Podstawowy zarzut wobec tzw. polityki Międzymorza (koncepcji Giedroycia) jest taki, że to ciekawe mrzonki. A ujmując rzecz ściślej autorzy tych koncepcji nie dostrzegają fundamentalnych przeszkód na drodze do jej realizacji, ale przeciwnie prą do przodu, jak by ich nie było. A jak pojawia się zgrzyt, pisk, to wszystkiemu winni są „narodowcy”, „kresowiacy”, którzy np. wyciągają jakiś Wołyń i nade wszystko nie rozumieją „wizji”. Mrzonka 1. Podstawowy minus koncepcji Międzymorza to brak jądra, siły gospodarczej i militarnej wokół którego miałoby ono powstać. Niestety dla zwolenników tej koncepcji sama historia i rola I RP to za mało. Mrzonka 2. Równie ważna co pierwsza. Litwa, Ukraina chciały i chcą budować własne państwo narodowe i chcą tworzyć jego wielkość. Najlepiej widać to w polityce Ukrainy, która pokazuje mapy Ukrainy od Sanu z Chełmem, Zamościem aż po Kazachstan. W realiach te plany wielkości to kuriozum. Te państwa wbrew nadziejom nie chronią się w RP-bis, bo Rosja stanowi zagrożenie. Będą szukały ochrony w źródle siły gospodarczej i militarnej – Niemcach, EU, NATO, USA. Mrzonka 3. Nie dostrzega się poziomu antypolonizmu na Litwie i Ukrainie. To niszczenie polskiego szkolnictwa, ograniczanie praw mniejszości, sekowanie kościoła katolickiego. To także kwestia Wołynia, którą błędnie sprowadza się do kwestii historycznej, gdy tymczasem chodzi o współczesną tożsamość historyczną Ukrainy. Wiatrowycz robi wszystko za zgodą Prezydenta, aby była ona banderowska, czyli niekorzystna dla Polski. Mrzonka 4. Przekładanie historycznego spojrzenia nad realne. Tu na plan wysuwa się błąd co do oceny Litwy, która choć wściekle antypolska, to zawsze stanowi składnik Międzymorza, gdy tymczasem Litwa to gospodarcze i militarne zero, a jedyna jej zaletą jest położenie geograficzne. Zabieganie o „zero” przez zwolenników Międzymorza, gdy jest ono antypolskie, to już głupota, a nie tylko brak realizmu.
A teraz w czym mają rację lub ma rację autor artykułu. 1. Porozumienie z Rosją to mrzonka „narodowców” itp. Rosja może/mogła dać sygnał porozumienia, np. co do ceny gazu, który podcina Polskę gospodarczo od 25 lat i dobrej woli zmian nie widać. Zamiast tego mamy Nord Stream 1, 2 a potem pewnie 3,4,5, idt. 2. Źródłem polskiej siły może być otwarcie się na wschód – Białoruś, Ukrainę, o ile Bandera, Szuchewicz i kul morderców Lachów nie stanie temu na przeszkodzie. 3. Rzecz jasna Rosja Polsce zagraża i Ukraina, częściowo Białoruś, które wiążą militarnie Rosję jest dla nas korzystne.
wasko
9 października 2016 o 14:07Banderyzacja Ukrainy to fatalnie dla Polski i do tego pewnie dąży Rosja. Ale i tak, taka Ukraina jest lepsza dla RP niż Ukraina wchłonięta przez Rosję. Im dalej Ruskie czołgi od Polski tym lepiej. Realnie rzecz ujmując nie mamy wyjścia i musimy wspierać niepodległość Ukrainy – oczywiście nie za wszelką cenę i nie na Ukraińskich warunkach. Przesłanie jest proste Polska pomaga mocno Ukrainie kiedy ta „pozbywa” się spuścizny po Banderze a mało pomaga jak postępuje Banderyzacja – to powinno być czytelne dla wszystkich. Polska potrzebuje czasu i jeszcze raz czasu ! Po nieudolnych rządach PO-PSL RP jest w ruinie i trzeba to naprawić , a na to potrzeba czasu . Musimy się wzmocnić geopolitycznie i militarnie. Z czasem jak już będziemy się liczyć w świecie, tak jak na to zasługujemy – w Warszawie samo powstanie owo jądro dla międzymorza. Bo te kraje na wschodzie i na południu zwyczajnie nie mają wyboru- są jak Polska między młotem z Moskwy i kowadłem z Berlina i tak naprawdę nie mają alternatywy – a ostanie problemy z imigrantami w UE pokazują to dobitnie . Mało tego tym wszystkim krają powinno na tym zależeć by powstało „międzymorze” ze „stolicą” w Warszawie choćby po to żeby mieć wybór ! Ani kacap z Moskwy nie zrozumie co to jest potrzeba wolności ani urzędas z Berlina czy Brukseli po co tym krają poczucie suwerenności i wolności. Tylko ludy które dotknięte zostały totalitaryzmem rosyjsko sowieckim.
Jarema
9 października 2016 o 23:11Tylko jedno dopowiem. Sądzę, że w mówieniu o wspieraniu Ukrainy przez Polskę jest wiele mitów. Polska nie ma instrumentów politycznych, gospodarczych i militarnych, aby realnie wzmocnić pozycję Ukrainy w konfrontacji z Rosją. To dlatego nie siedzi przy stole negocjacji obok Niemiec i Francji. Pytanie otwarte, czy mając tą niewielką moc nie powinna grać przeciwko banderyzmowi, właśnie aby zapewnić przyszłe dobre relacje z Ukrainą, jak się wzmocni itp.? Te deklaracje o wzmocnieniu to trochę machanie szabelką. Niewiele w sensie militarnym możemy, ale dużo krzyczymy. Lepiej siedzieć cicho i wzmacniać polskie wojsko i zabiegać np. o broń nuklearną NATO na naszym terytorium. Ja rozumiem argument, że trzeba wspierać Ukrainę, bo Rosja zagraża także Polsce. Nie podzielam go jednak w pełni. Skoro obecnie mamy banderowską Ukrainę z ulicami i pomnikami Bandery i Szuchewycza (inna sprawa, czy to dobra ocena, ale ja sądzę że uchwały sejmu ukraińskiego o gloryfikacji UPA o tym świadczą), z czego może wynikać, że taka Ukraina nie jest w polskim interesie narodowym, a Rosja także nam zagraża, to dla Polski najlepsze jest, aby te dwa podmioty – Rosja i Ukraina trwały w śmiertelnym zwarciu i wzajemnie się osłabiały, a najjaśniejsza Rzeczpospolita rosła w siłę.
wasko
10 października 2016 o 00:20W obecnej syt. uważam, że nie należy znacząco wspierać Ukrainy. Wystarczy, że Ruskie myślą że NATO wesprze Kijów w ewentualnym szerszym konflikcie i niech się tam kotłują z kacapami, ale nie na tyle by to mogło znacząco zagrozić naszym interesom. Skoro Rosja Putinowska jest taka jak jest, to lepiej jak ten konflikt jest tam i że jest to na razie tak daleko – to daje czas nie tylko RP ale i imbecylom na zachodzie czy w NATO na zweryfikowanie swoich poglądów na temat kto zagraża światu .
Pafnucy
25 listopada 2016 o 15:11Najlepsza stan dla Polski to permanentna wojna między upainą a Rosją. Wzmacnianie banderowskiej „u krainy” to zakładanie sobie pętli na szyję.
Marcin
8 października 2016 o 13:54Na samym początku chciałbym odnieść się do tytułu artykułu i zamieszczonego doń zdjęcia. Nie wiem, kto był inicjatorem zamieszczenia fotografii pana prezydenta Dudy i Marszałka Józefa Piłsudskiego, ale łącząc ją z tytułem artykułu można odnieść wrażenie, że Czytelnik ma wybrać :kto tu jest realistą”? – Marszałek Józef Piłsudski, czy pan prezydent Duda. Jeżeli ktoś interesował się kiedykolwiek polityką wschodnią II RP bez trudu odpowie na to pytanie. Domyślam się, że fotografia ta jest zabiegiem socjotechnicznym, za pomocą którego nieudolną politykę zagraniczną III RP żyruje się postacią jednego z największych Polaków w historii Polski. Dla elit giedroyciowskich wycieranie sobie gęby Marszałkiem Piłsudskim to zresztą chleb powszedni. Nic to, że Marszałek widząc styl uprawianej polityki czy to przez rząd PiS, czy wcześniej Platformy rzekłby swoje słynne „Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić”. Odnieśmy się jednak do fantasmagorii pana Hermana w sposób konstruktywny:
1) Autor stosuje bardzo zręczną manipulację podając nieprawdziwe stwierdzenie jakoby tzw. „realiści” dążyli do tego, by organizmy państwowe pomiędzy Polską a Rosją uznać za wroga lub przeciwnika. Środowiska dążą te wyłącznie do tego, by państwa te traktować na zasadzie wzajemności, nie jak dzieci specjalnej troski, którym trzeba dawać wszystko, nie zwracać na nic uwagi, bo się obrażą. Głównym problemem pana Hermana jest to, że politykę postrzega w taki sam sposób jak relacje międzyludzkie, tymczasem w polityce nie ma ani przyjaciół, ani wrogów – są jedynie państwa, które mają własne interesy polityczne. Jeżeli część interesów państwa A jest zbieżnych z częścią interesów państwa B wtedy, przy dobrej woli obu stron dochodzi do współpracy, z której oba podmioty muszą wyciągać korzyści. Autor chce być postrzegany jako prawdziwy realista, ale wysuwane przez niego argumenty pokazują właśnie, że jeżeli ma jakieś niedobory to są to właśnie niedobory politycznego realizmu. Pierwszym tego symptomem jest oburzenie, która wyraża pan Herman na środowiska tzw. „realistyczne”, które uważają, że trzeba się dogadywać z Rosją. Rosja może być rywalem Polski i mieć z Polską wiele sprzecznych interesów, co nie oznacza, że nie ma również takich dziedzin w polityce, gospodarce czy kulturze, w których interesy Polski i Rosji są zbieżne. Najlepszym tego przykładem jest Mały Ruch Graniczny, który korzystny jest zarówno dla Rosji, jak i dla Polski.
2)Sposób myślenia pana Hermana, który sprowadza się do stwierdzenia „żadnych interesów z Rosją” zostaje podważony przez niego samego już w punkcie drugim artykułu, w którym przywołuje sytuację Polski z września 1939. Pisze on: „We wrześniu 1939 przegraliśmy głównie dlatego, że byliśmy otoczeni prawie ze wszystkich stron przez kraje nam zagrażające”. To właśnie przez ułożenie doktryny zgodnie z której Polska miała trzymać się w równej odległości zarówno od Niemiec jak i ZSRS przegraliśmy w 1939 roku. Kiedy stało się jasne, że polityka ta jest nie do utrzymania, a sojusz z ZSRS oznacza de facto wejście w sowiecką strefę wpływów trzeba było zdecydować się na zbliżenie z Niemcami. Nie zrobiono tego właśnie w imię honoru i poglądy „z nazistami nigdy!” Jakże podobne jest to myślenie do poglądów wyrażanych przez pana Hermana. Kompletnie nie rozumiem natomiast fragmentu, w którym pan Herman przekonuje nas, że to dobrze, iż są państwa, które oddzielają nas od Rosji. Z tego co wiem Rosja nie anektowała ani Litwy ani Ukrainy, a Donbas nie znajduje się nad Bugiem. Podzielając jednak troskę pana Hermana dla utrzymania niepodległego statusu tych państw proponuję pisać artykuły skierowane do polskich polityków, którzy przez lata uderzali w pozycję białoruskiego prezydenta, obecnie jedynego polityka, który mimo prorosyjskiej postawy gwarantuje niepodległość tego kraju od Rosji. Pojawia się tutaj kolejny problem: dla pana Hermana bezpieczna granica to taka, nad którą nie stacjonują wojska rosyjskie. To dziwne, bo zawsze uważałem, że bezpieczna granica to taka, nad którą mogą stacjonować dowolna liczba wojsk pod warunkiem, że nasze wojska dysponują przewagą liczebną i sprzętową.
3) Autor zapomina o bardzo istotnej rzeczy. Ciężarówki rosyjskie nie jadą do Polski, tylko przez Polskę. Ciekaw jestem czy dłuższy kryzys tego typu nie sprzyjałby szybkiej mediacji Berlina, który dobrych stosunków z Rosją potrzebuje jak świeżego powietrza o ile chce utrzymać dominującą pozycję w Europie.
4) W polityce panie Herman nie ma przyjaciół, są interesy. Jeżeli ktoś mówi o konieczności otworzenia MRW z Rosją to nie jest prorosyjski, tylko propolski, dlatego panie Herman, że nie zależy mu by Rosjanie mogli robić zakupy, ale żeby polscy przedsiębiorcy dostawali od Rosjan pieniądze. Proponuję również panu mówić wprost: że jest pan proukraiński, prolitewski, proniemiecki i proamerykański, bo z całą pewnością nie propolski skoro ceni Pan wyżej interesy państw trzecich od interesów polskich przedsiębiorców, sadowników, sklepikarzy itd.
5) Rząd Donalda Tuska robił z Rosją dokładnie to, co pan Herman postuluje w stosunkach z Ukrainą i Litwą – budowanie przyjaznych relacji, w których interesy polityczne i ekon0miczne własnego państwa po prostu nie istnieją.
6) W jaki sposób Rosja narzuca Niemcom dyktat? Czyżby zielone ludziki opanowały Bundestag? Niemcy mają żywotne interesy polityczne i przede wszystkim gospodarcze z Rosją, tyle i tylko tyle. Różnica polega na tym, że w Berlinie myśli się przede wszystkim „Niemcy, Niemcy ponad wszystko”, dopiero później Syria, Ukraina i dziura ozonowa. W Polsce natomiast jest odwrotnie – „Poland first to fight” i konieczny do ukrzyżowanie Chrystus narodów, a co się stanie z krajem, obywatelami to już ma marginalne znaczenie. Zawsze przecież można później mówić, jacy byliśmy bohaterscy a ten wredny Zachód znowu dogadał się z Rosją, znowu oddał nas w strefę wpływów itd. Niepodległości nie buduje się na ideach, tylko na trzeźwej ocenie rzeczywistości.
7) Jeżeli Polska chciałaby odgrywać bardziej samodzielną rolę to powinna orientować się na Chiny. Niestety bezkrytyczna zgoda na podpisanie bardzo niekorzystnych umów handlowych, pełne podporządkowanie się polityce amerykańskiej zabiera nam to pole manewru. Widać ministrowie wychowani w uzależnionej przez niemal 50 lat od ZSRS Polsce dobrze czują się jako obywatele kondominium.
8) To właśnie ta nieudolna polityka, która troszczy się o wszystko poza naszymi Rodakami na Wschodzie doprowadzi do tego, że ten atut po prostu zniknie.
9) Kolejna manipulacja. Ludobójstwo na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej nie jest problemem samym w sobie. Problemem jest to, że obecne państwo ukraińskie buduje swoją tożsamość na totalitarnej nacjonalistycznej ideologii, która doprowadziła do strasznej zbrodni. To tak, jakby dzisiaj Niemcy budowały swoją tożsamość na dziedzictwie nazizmu. Ukraina jest jedynym państwem w Europie, gdzie zbrodniarzom i kolaborantom stawia się pomniki, nazywa ulice i przedstawia jako wzór dla młodzieży. Owi „realiści” Panie Herman, w przeciwieństwie do prawdziwych realistów pamiętają o wszystkich Polakach, którzy byli ofiarami różnych ludobójstw i pamiętali o nich zawsze. Mówienie więc, że chcą zastąpienia 17 września zbrodniami na Wołyniu świadczy jedynie o pańskim ubóstwie intelektualnym.
10) Jakie spory między Polską, Litwą a Ukrainą rozstrzyga Rosja? Nie przypominam sobie, żeby strona polska dążyła do konfliktów z Ukrainą czy Litwą.
Pafnucy
25 listopada 2016 o 15:18100 % RACJA. AMEN.
Jan53
15 grudnia 2016 o 16:01Ma Pan racje – i jeszcze jedno: W przeszlosci jako Rzeczpospolita mielismy ponad 1000 km granic z Rosja,ale byliśmy silnym państwem i Rosja musiala z nami się liczyc.Obecnie zaniedbania w dziedzinie obrony i liczenie jak zwykle na cudza pomoc(NATO) robi z nas znowu potencjalne ofiary.Kiedy do nas dotrze swiadomosc ze na wschodzie,zachodzie czy południu nie mamy przyjaciol.Mamy tylko potencjalnych wrogow,Obecnie liczy się tylko sila i determinacja narodu do walki o niepodleglosc.
Nic z tych rzeczy nie mamy.Moze garstke gotowych do walki,ale to za mało.
amtrak
8 października 2016 o 14:02,,, panie i panowie swiat jest bardzo duzy ,,, masz dobre zabawki to sprzedaz wszedzie ,,,
bob
8 października 2016 o 15:51Białorusini i Ukraińcy powinni zrozumieć, że jeżeli nie chcą być wkrótce rosyjskimi guberniami powinni zjednoczyć swoje siły może nawet w formie wspólnego państwa. My niewiele możemy im pomóc poza lobbowaniem w UE za sankcjami przeciw Rosji. Oni po prostu jeżeli chcą w przyszłości być w formie bytu państwowego muszą przelać sporo własnej krwi. I tak mają szczęście, że nikt nie wbije im noża w plecy. Ale bronić niepodległości muszą bez naszej czy nawet Zachodu pomocy.
SyøTroll
8 października 2016 o 18:15Białorusini powinni zrozumieć zrozumieć i przekalkulować co bardziej im, a nie mam czy reszcie Unii się opłaci. Dla nas byłoby lepiej gdyby stanęli po naszej unijnej stronie, ale dla nich, wrogość do Rosji wcale nie musi być tak przyjemna jak dla nas. Ukraina tak czy inaczej będzie z Unią, chyba że, niektóre państwa zablokują możliwość ratyfikacji umowy stowarzyszeniowej. Rosja przyjazna nie jest ale także nie wykazuje jakieś nieuzasadnionej wrogości do Polski. Pewnie tak naprawdę rosyjskie władze się zastanawiają i nie rozumieją co chcemy zyskać poparciu dla zwalczania antybanderowskiej opozycji na Ukrainie.
tagore
8 października 2016 o 16:05Autor świadomie pomija pewien fakt, Litwa i Ukraina współpracują
ze sobą i ich polityka regionalna nastawiona jest na marginalizację pozycji Polski w oparciu o współpracę z Niemcami.
SyøTroll
8 października 2016 o 18:23Postawienie na ukraiński nacjonalizm przeciw rosyjskiemu, doprowadziło do wojny domowej. Większość państw UE chce przywrócić stosunki unijno-rosyjskie do stanu sprzed majdanu, a Polska staje w opozycji do nich. W tej sytuacji marginalizacja Polski raczej będzie konsekwencją błędnych wyborów naszych polityków PO+PiS, niż wpływem sił „proniemieckich”.
Tadeusz
8 października 2016 o 18:16Autor dobrze napisał, bo współpraca Polski z Rosja na przestrzeni wieków to współpraca poddanego z wasalem. Rosja nigdy nie akceptowała i nie zaakceptuje wolnej i niezależnej Polski. Ale czas Rosji minął. Teraz czas na Polskę!
SyøTroll
9 października 2016 o 13:58Bo Polska również nie zaakceptuje wolnej Rosji ?
Dzierżyński
10 października 2016 o 15:44Wolnej Rosji? Uważasz kraj w którym za wolność wypowiedzi dostaje się kulkę za wolny?
black flag
8 października 2016 o 18:54,,,Polska nie urosla jeszcze do potegi regionalnej ,,,, moze za 20-30 lat to potrwa ,,,, jezeli ruskie upadna to Polska w gore ,,,ta budowa miedzymorza potrwa ,,,, Polska musi byc silna gospodarczo zeby cos pokazac i dyktowac ,,, litwa , ukraina patrzy na silne gospodarczo niemcy , francje ,,,, jak Polacy dogonia te 2 kraje to polityka sie zmieni ,,,, mysle ze byla szansa przed II wojna zeby Polska byla graczem w tamtej czesci europy , i gdyby nie wojna to kto wie ,,, wielka szkoda ze Pilsudski zmarl ,, , Pilsudski doszedl by do porozumienia z Hitlerem ,,,i obaj poszli by na wschod ,,, Warszawa wiedziala ze Stalin nie popusci 1920 r. ,,, bledy i glupota sie msci i to bardzo ,,,
jubus
9 października 2016 o 09:48Największym i faktycznie jedynym wrogiem Polski jest Europa Zachodnia oraz prozachodni Polacy.
Japa
9 października 2016 o 10:53Analizuje sytuacje nie głupio, tyle, ze nic z tego nie wynika. Ukraina jest podzielona na Ukraine i UPAinę. Z Ukraińcami powinniśmy się dogadywać. Niestety my sąsiadujemy z UPAiną i tu o zadnym porozumieniu mowy byc nie może. Jesteśmy po Ruskich, drugim ich celem, bo Żydów pogonili juz dawno. Neobanderyzm to skrainy faszyzm i jego celem jest „eliminacja” obcych.
Ma racje, że Rosja nie chce i nie potrzebuje „ciepłych” relacji z Polską. Dobrze by jednak było zeby Kaczyzm padł i rozpoczęły się relacje na poziomie biznesowym. Wolny handel, to naturalna potrzeba Polaków i Rosjan. Rosjanie znają Polaków i już Stalin mówił: Polak jak rzodkiewka z wierzchu czerwony, a w środku biały. Polak i ja to wiem i w głębi duszy wszyscy wiemy, to Żyd Europy. Nikt Polakowi , do konca, nie wierzy. Każdy wię , że Polak zachowa się koniunkturalnie. Widać to wśród emigracji polskiej. Żrą się między sobą. Popatrzmy na Portugali. Ci sobie pomagają. Polak Polakowi nóż by w plecy wbił za lepszą pracę itp. To samo przekłada się na postrzeganie polityki zagranicznej Polski. Nikt Polaków na serio nie bierze. Tak więc tylko obalenie kaczyzmu i wolność gospodarcza i polityczna pozwoli Polse na trwanie. Siłą Polski jest zaradność obywateli. Polska to zbiorowość obywatelska, a nie naród. To klany rodzinne, powiązania klasowe itd. Tylko WOLNOŚC polityczvzna i gospodarcza daje możliwość na bogacenie się obywateli, a tym samym kraju.
JK
9 października 2016 o 13:56Byłoby dobre, gdyby nie odpychanie nas od Zachodu, w którym jesteśmy, ale wciąż za mało. Tu jeszcze dużo można i trzeba zrobić. Co więcej, to priorytet dla nas i dla naszych sąsiadów ze wschodu, z wyjątkiem Rosji. A tak to jest trochę wylewanie dziecka z kąpielą…
Jonasz
9 października 2016 o 15:14Ad vocem p Marcin
1 Przykład małego ruchu granicznego to strzał jak kulą w plot.Kiedy obroty po polskiej stronie były większe? Przed zniesieniem czy po? Widać jest Pan niedoinformowany
2 „Bezpieczna granica”… :
„To dziwne, bo zawsze uważałem, że bezpieczna granica to taka, nad którą mogą stacjonować dowolna liczba wojsk pod warunkiem, że nasze wojska dysponują przewagą liczebną i sprzętową. „…… Nie mogę się doczekać tak wysokiego przyrostu naturalnego kiedy to „przeskoczymy” Rosję :)))))
3. Pan najchętniej widziałby „korytarz eksterytorialny” przez Polskę…..
4.Wszystko na sprzedaż….Widzi Pan….nie wszystko jest na sprzedaż…Trzeba mieć choć odrobinkę honoru.
5.Najważniejsze są pieniądze….smutne to
6. Niemcy, Niemcy ponad wszystko” a do tego 1 000 000 uchodźców? Czy Pan czyta co Pan pisze?
7.No tak…Chiny…Może powinniśmy nowy sojusz podpisać? Jaki Chiny mają w Europie interes po za pieniędzmi?
8.Rodacy na Wschodzie. Proszę się najpierw zapoznać z formami pomocy jaką otrzymują i ilu z nich chce wracać do Polski. A do tego proponuję poczytać o ich liczebności…
9.Ciekawe że nie wspomniał Pan o zbrodniach Rosja na Kresach…o ludobójstwie jakiego tam dokonali …nieporównywalnie większego niż Ukraińcy….
Pafnucy
25 listopada 2016 o 15:25Zanim kogoś skrytykujesz to naucz się czytać ze zrozumieniem.
gegroza
9 października 2016 o 21:24Wszystko oparte na absurdalnej insynuacji ze ktoś nie che Litwy czy Ukrainy. Żadnych takich poważnych głosów nie ma. Autorowi się coś pomyliło. A my mamy dbac o swoje interesy. jednym z interesów jest ludnosć polska miekszająca na wschodzie. polacy sa wazniejsi niż geopolityczne mrzonki. i jescze jedno. Obecnie to nie my potrzemujemy pomocy. My tej pomocy mozemy udzielic i jej udzielamy a w zamian co ? Nie dosc że jesteśmy frajerem Europy to jeszcze cieszymy się ze na nas plują ci, ktorym pomagamy.
józef III
16 października 2016 o 21:11U – L – B to przebrzmiała mrzonka. Teraz należy postawić na Grupę Wyszehradzka a z sąsiadami na Wschodzie działać na podstawie paradygmatu realistycznego. Z każdym osobno i z uwzglednieniem własnych interesów.