Białoruskie władze doskonale zdają sobie sprawę, że jeśli Moskwa poważnie zacznie naciskać na Mińsk, opieranie się na dłuższą metę nie będzie możliwe. Nie wykluczone, że warunkiem osiągniętego w ubiegłym tygodniu porozumienia w sprawie gazu (Moskwa obniży jego cenę, Mińsk zapłaci zaległy dług) jest zobowiązanie strony białoruskiej do realizacji jakichś żądań Kremla, skrywanych naturalnie przed opinią publiczną.
Zbliża się druga rocznica podpisania w Mińsku pierwszego protokołu zawieszenia broni w południowo-wschodniej części Ukrainy. Stanowisko Białorusi w tym konflikcie pozwoliło jej rozpocząć proces normalizacji stosunków z Zachodem, ale jednocześnie doprowadziło do znacznego wzrostu zagrożenia ze wschodu – przypomina białoruski politolog Andriej Fedorow.
Fakt, że Mińsk stał się miejscem rozmów między stronami konfliktu, a następnie miejscem spotkania „normandzkiej czwórki”, pozwoliło białoruskim władzom oraz bliskim jej strukturom przypisać sobie gromki tytuł „donora regionalnego bezpieczeństwa”, wykorzystywanego powszechnie w celach propagandowych.
Według władz Białorusi, oraz przychylnych jej kręgów politycznych, to zupełnie naturalne, że ten ważny status doprowadził do znacznego zmniejszenia napięć w stosunkach między Mińskiem a Zachodem.
Można zgodzić się z faktem, że początkowo pewną rolę odegrał element czysto techniczny (propozycja platformy negocjacyjnej). Oczywiste jest jednak, że postęp w stosunkach z UE i Stanami Zjednoczonymi jest konsekwencją mniej lub bardziej neutralnego stanowiska w kwestii ukraińskiej, które kierownictwo Białorusi -najbliższy sojusznik Rosji zajęło, co było zaskoczeniem dla Zachodu.
Niestety, przebieg wydarzeń na wschodzie Ukrainy rozminął się z oczekiwaniami stron sygnatariuszy porozumień w Mińsku. Obecnie „miński proces” jest faktycznie zamrożony i bez większych szans na wznowienie, tak więc dalsze stosowanie przez władze białoruskie tego atutu, na dłuższą metę wydaje się mało perspektywiczne.
Niemniej jednak, dzięki temu impulsowi pewne sukcesy w międzynarodowym postrzeganiu oficjalnego Mińska nastąpiły. Celowa zatem wydaje się próba oszacowania, co stanie się teraz: inercja czy wyhamowanie.
Oczywiście, jeśli porównamy obecną sytuację w relacjach z Zachodem z tym, co działo się jeszcze tak niedawno, zmiana jest oczywista. Tak, można zauważyć znaczne rozszerzenie kontaktów, bardziej systematyczne agendy do pogłębienia i rozszerzenia współpracy.
Jednakże zachodzące procesy zmian świadczą prawie wyłącznie o niematerialnych sukcesach Mińska. A przecież głównym celem Łukaszenki, dla którego w rzeczy samej rozpoczął normalizację, było maksymalne rozszerzenie współpracy gospodarczej w celu uzyskania zachodnich kredytów, inwestycji i technologii – tego celu białoruskie władze na razie nie osiągnęły.
UE, oczywiście, przydziela środki na poszczególne projekty. Na przykład, 7 mln euro (!) na demokratyzację samorządu terytorialnego. W tym przypadku ponad połowa poszła na wycieczki białoruskich urzędników do Europy , co niestety – delikatnie rzecz ujmując, nie przyniosło efektu.
Ale Mińsku przede wszystkim potrzebuje dziś środków na ratowanie gospodarki. Tymczasem, przynajmniej na razie sukcesów brak. W pierwszej połowie roku obroty handlowe z krajami UE w porównaniu do tego samego okresu roku ubiegłego spadły o prawie jedną czwartą, dodatnie saldo skurczyło się z 2 mld dolarów do 690 milionów USD. Pozostaje jeszcze nadzieja na kredyt z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który – jeśli zostanie udzielony, może pozwolić na większy oddech. Jednak fundusz obiecuje powrócić do sprawy dopiero po wrześniowych wyborach parlamentarnych, czyli jasno wskazuje, że jednym z kryteriów podejmowania decyzji będzie stopień zachowanie standardów demokratycznych.
Zatem, białoruski reżim otrzymał dodatkowy bodziec, aby niezbyt brutalnie obchodzić się ze swoimi oponentami (co samo w sobie nie gwarantuje liberalizacji).
Stosunkowo neutralna pozycja Mińska w rosyjsko-ukraińskiej konfrontacji wydaje się być nie tak miłą (jak dla Zachodu) niespodzianką dla Moskwy. Na razie nie spowodowało to ostrych konfliktów, takich jakie regularnie odbywały się w poprzednich latach, ale pewne oznaki niezadowolenia Rosji z zachowania białoruskiego partnera są dość oczywiste.
Przykład? Choćby notoryczne roszczenia Rosselchoznadzoru względem białoruskich produktów rolnych, spór o ceny gazu, co doprowadziło do zmniejszenia dostaw rosyjskiej ropy na Białoruś.
Wreszcie, nawet zdaniem ekspertów z prorządowego Centrum Studiów Strategicznych i Polityki Zagranicznej, Białoruś jest obecnie poddawana bezprecedensowej presji militarnej i politycznej Kremla, który chce wciągnąć Mińsk w konfrontację z Zachodem. Nie wszystkie ustalenia i rekomendacje zawarte w raporcie analityków są bezsporne, jednak z głównym przesłaniem trudno się nie zgodzić.
Zatem, ogólnie rzecz biorąc, działania Rosji wydają się być bardzo alarmujące.
Wydaje się, że Białoruś stoi przed trudnym geopolitycznym wyborem: stosunki z Zachodem, choć powoli, ale poprawiają się, za to „główny sojusznik” nie tylko demonstruje zamiar zmniejszenia dopłat, ale także realnie grozi co najmniej destabilizacją. Ale prawda jest taka, że białoruskie „rukawodztwo” nie posiada żadnego wyboru: Łukaszenka doskonale zdaje sobie sprawę, że jeśli Moskwa poważnie zacznie naciskać na Mińsk, opieranie się na dłuższą metę nie będzie możliwe.
Nie wykluczone – tak przy okazji, że warunkiem osiągniętego w ubiegłym tygodniu porozumienia w sprawie gazu (Moskwa obniży jego cenę, Mińsk zapłaci zaległy dług) jest zobowiązanie strony białoruskiej do realizacji przez nią jakichś żądań, skrywanych naturalnie przed opinią publiczną.
Zachęcamy do komentowania materiału na naszym oficjalnym fanpage’u:https://www.facebook.com/semperkresy/
Kresy24.pl/naviny.by
9 komentarzy
polak z Białorusi
29 sierpnia 2016 o 21:57Nie ma żadnego geopolityczne gowyboru Mińska, bo Mińsk nie wybiera, a wybiera Łukaszenko, a kim on jest? Właśnie, marionetką i wasalem Putina, a co robi wasal? Właśnie, wykona wole gospodarza…. Kiedyś w wywiadzie,Luka mówił, że bez KGB władze by nie zdobył…Więc, pożućcie złudzenia kto do tych czas nie zrozumiał
lola
29 sierpnia 2016 o 23:05Łukaszenko jest mądrym, doświadczonym politykiem i wie czego chce. To nie tak, jak u nas w Polsce, że jest wszystko byle jak i się sypie i wali, a młode pokolenie już jest nieobliczalne i tylko słuchać na ulicach „kur..,ku.wa”. I nikt na nic nie reaguje. Wszędzie jest brud i smród. Pracę mają tylko ci, którzy włażą tu i tam bez mydła albo należą do PiSu czy PO.
Łukaszenko jest człowiekiem, który biedne i zacofane państwo w latach 90-ch wyprowadził z kryzysu. Teraz Białoruś wygląda baardzo atrakcyjnie!
Wiadomo, że niektórym oszołomom nie daje dojść do władzy, ale to i dobrze, bo jakby doszli, to by wszystko USrańcom posprzedawali.
Niech żyje Białoruś!
1andrzej
30 sierpnia 2016 o 09:04Oczywiście, Łukaszenko tak wyprowadził Białoruś z kryzysu, że Polacy jeżdżą tam pracować na czarno. Obudź się rusku ze swego pijanego snu.
miki
30 sierpnia 2016 o 12:14Dokładnie! Czyste ulice i wymalowane frontowe elewacje to nie wszystko….. jest brak perspektyw.. wrażenie że coś ucieka i to bardzo szybko….. Niedawno oglądałem na youtube film Białorusina który po iluś tam przyjazdach do Polski na zakupy i zwiedzanie w końcu zdecydował się na przeprowadzkę z żoną i dwójką dzieci. Filmy przedstawiają pierwsze 2 tygodnie po tejże przeprowadzce do Białegostoku. Ciesz się jak małe dziecko a to tym a to tamtym, rzeczami dla nas tak naturalnymi jak oddychanie, jednak on czuje się dopiero tu, w Polsce spełniony…….. to tak po krótce. To pokazuje nam też gdzie my tak naprawdę jesteśmy bo żyjąc tu na codzień nie dostrzegamy zmian a my powoli stajemy się rajem dla krajów typu Ukraina, Białoruś i w ogóle Wschodu. Na to abyśmy stali się rajem dla krajów Zachodu potrzeba jeszcze pewno z 2 czy 3 dekad aczkolwiek głupia ich polityka i sprowadzanie milionów „wybuchowych” islamistów może ten okres znacznie skrócić 🙂 🙂 🙂
lola
30 sierpnia 2016 o 22:30Polacy prowadzą tam biznes i z Rosją też, ale tylko ci, co mózgiem myślą, a nie dups..m, pozdrawiam.
Artur
14 listopada 2016 o 21:48taka prawda !niech zyje Bialorus i FR
Tadeusz
30 sierpnia 2016 o 08:26Szanowni Państwo, „polak z Białorusi” napisał całą prawde o obecnej Białorusi, a „lola” jest albo trollem, albo z KODu, albo po prostu pożyteczną idiotką, która nigdy nie była na Białorusi a informacje o niej czerpie z propagandowych mediów.
bolo
30 sierpnia 2016 o 19:54lola to ruska z olgino
lola
30 sierpnia 2016 o 22:27… ale żeście mnie rozśmieszyli!? ) Oto przykład małych móżdżków.