O losach polskich osadników z miejscowości Tajkury w rówieńskim rejonie obwodu rówieńskiego napisała w swoich wspomnieniach Wincentyna Sobierajska.
W czasie badań historii wsi Tajkury w rejonie rówieńskim obwodu rówieńskiego, zauważyliśmy, że miejscowi, którzy od dawna tu mieszkają, często wspominają o swoim życiu obok polskich osadników. Interesując się tym tematem, postanowiliśmy poszukać ludzi, którzy mogliby wiarygodnie opowiedzieć o rodzinach wołyńskich osadników i ich dalszych losach. Przez polskich wolontariuszy Towarzystwa dla Natury i Człowieka w Lublinie udało się nam poznać wnuka polskiego osadnika z Tajkurów Rodgera Watkinsa.
Z kolei, on przekazał nam wspomnienia swojej matki Wincentyny Sobierajskiej, która w 1940 r. podczas zesłania na Syberię miała 14 lat. W swoich wspomnieniach pisze ona o życiu w Tajkurach, o relacjach pomiędzy osadnikami i ukraińskimi rodzinami, o dalszym losie niektórych rodzin osadników po zesłaniu z Tajkurów. O tym właśnie chcemy opowiedzieć poniżej. 1921 r. w Tajkurach nadano ziemię 26 polskim osadnikom. Byli to przeważnie weterani wojny polsko-bolszewickiej, którzy dostali grunty za udział w bitwie pod Warszawą.
Wielu z nich było rannych. Po przyjeździe do wioski, zaczęli budować swoje domy i rozwijać gospodarkę. W większości byli to ludzie samotni, więc zakładali rodziny już po osiedleniu na Wołyniu. Ukraińcy w Tajkurach początkowo byli nieufnie nastawieni do osadników, ale później zaprzyjaźnili się z nimi, i nawet teraz wszyscy ciepło wspominają czasy wspólnego mieszkania we wsi. Osadnicy zajmowali się głównie rolnictwem. Jak wspomina Wincentyna Sobierajska, jednym z jej sąsiadów był Wiktor Chojna.
Jego podwórze znajdowało się po lewej stronie od posesji Sobierajskich. Wiktor Chojna był wojskowym katolickim kapelanem. Kiedy przeniósł się do Tajkurów, spotkał tam Ukrainkę Olgę, rodzina której była właścicielem jednego ze sklepów we wsi. Wiktor zakochał się w dziewczynie, zrezygnował z kapłaństwa i ożenił się z Olgą. Urodziły im się dwie córki. Wszystkie miejscowe dzieci przyjaźniły się ze sobą, Olga zapraszała ich do siebie w gości i częstowała ciastkami i słodyczami. Oczywiście, Wiktor Chojna nigdy już nie wrócił do kościoła, dlatego w Tajkurach były rodziny osadników, które z pogardą traktowały jego rodzinę.
Ale większość mieszkańców wsi miała do nich przyjazne nastawienie, ponieważ byli cichymi, serdecznymi, porządnymi ludźmi i dobrze prowadzili swoją gospodarkę. Naprzeciwko gospodarstwa Sobierajskich mieszkała rodzina osadników Podhorodeckich. Właściciel był człowiekiem wykształconym, wysoko cenił relacje z Ukraińcami i często pomagał mieszkańcom Tajkurów w radzeniu z ich problemami. Dzieci obu rodzin przyjaźniły się ze sobą. Pani Podhorodecka była matką chrzestną Łucji Sobierajskiej.
Syna Podhorodeckich Andrzeja nazywano na wsi „prawdziwym szpiegiem”, ponieważ chodził w długim płaszczu z białym szalikiem. Drugi ich syn, Roman, po II wojnie światowej został księdzem katolickim we Francji, a następnie w latach 50-tych XX wieku przeniósł się do Polski, gdzie zmarł w 2009 r. Rodziny Sobierajskich, Chojnów i Podhorodeckich razem ze wszystkimi innymi rodzinami tajkurskich osadników zostały wywiezione na Syberię 10 lutego 1940 r. Zostali uratowani dzięki Armii Andersa, z którą przeszli długą drogę i później zamieszkali w różnych krajach. Te rodziny utrzymują do dziś kontakt między sobą.
Tetiana Minenko, Monitor Wołyński, 2016 r. nr. 8 (160)
1 komentarz
Olo
15 sierpnia 2016 o 15:21Ładne. Romantyczne